W poniedziałek miał miejsce kolejny protest taksówkarzy - blokowali ulice w Warszawie, Poznaniu, Łodzi i Wrocławiu. Grożą, że to ostatni tak pokojowy protest. I chcą, by rząd zajął się kwestią Ubera i nielegalnch przewoźników. - Ich miejsce jest w muzeum. Moja rada to przestać biadolić i szukać ustępstw od państwa, a popracować nad własnym wizerunkiem i jakością świadczonych usług - mówi nam Michał Sobieraj, księgowy z Krakowa.
Księgowi kilka lat temu sami bili na alarm. W 2014 r. weszła w życie deregulacja, która w wielu miejscach oznaczała, że nie trzeba licencji, by świadczyć usługi.
Przemysław Ciszak, money.pl: Taksówkarze zablokowali duże miasta. Mówią o nierównej konkurencji i niszczeniu branży.
*Michał Sobieraj, właściciel firmy Tax-Company i główny księgowy Domeny.pl: *Taksówkarze to niejedyny zawód, który musi się zmagać z nierówną konkurencją. Jestem wykwalifikowanym księgowym, prowadzę własną firmę. Parę lat temu rząd zniósł wymogi licencyjne dla mojego zawodu. Dziś każdy może pod własnym nazwiskiem obsługiwać nawet poważne spółki – wystarczy ubezpieczenie OC i zaświadczenie o niekaralności.
Jako przedstawiciel zderegulowanego w 2014 roku zawodu nie powinien pan rozumieć taksówkarzy? W tamtym czasie Stowarzyszenie Księgowych w Polsce również biło na alarm.
Faktycznie, była niepewność co do przyszłości branży. W końcu to zawód zaufania publicznego. Te trzy lata pokazały, że nic złego się nie wydarzyło. Wystarczyło dostosować się do zmieniającego się rynku. Doświadczenie i wiedza jest w cenie. Najlepsi przetrwają na rynku.
Taksówkarze twierdzą, że nie boją się konkurencji, ale chcą równych zasad.
Wpierw trzeba dać coś od siebie. Wiem to po sobie. Wiele osób na rynku działa bez szyldu. Jako licencjonowany księgowy też poniosłem i ponoszę większe koszty. Na brak klientów jednak nie narzekam. Ale oni wiedzą, za co płacą. A w przypadku wielu taksówkarzy czas się zatrzymał w latach 90. Ich miejsce jest w muzeum.
Co pan ma na myśli?
Stare auta, opryskliwi kierowcy – wszyscy znamy takie przypadki. Gdyby licencja poświadczała posiadanie wybitnych umiejętności w prowadzaniu samochodu i nienaganną kulturę, to do czegoś by służyła. Dziś w dobie GPS-ów, telefonów komórkowych takie firmy jak Uber czy usługodawcy jak BlaBlaCar biją korporacje taksówkarskie na głowę.
Nie tylko podążają z duchem czasu, ale i podnoszą standardy. Uber wprowadził w końcu nawet limit wieku auta, który może oferować swoje usługi. A co korporacje oferują za często wygórowane ceny – zwłaszcza tam, gdzie dużej konkurencji nie ma? Nawet w tych taksówkach, w których jest terminal, oszczędza się na jego wykorzystywaniu i wymaga wciąż gotówki.
Faktem jest, że choć * *kierowcy Ubera wykonują ten sam zawód, nie są objęci wieloma restrykcjami. Na przykład nie muszą mieć w samochodzie kasy fiskalnej.
Wielu taksówkarzy porzuca korporacje i zatrudnia się w Uberze. Tam też jest konkurencja, Uber też ma swoje ograniczenia i niedogodności. Ci kierowcy jednak bardziej podążają za klientem i jakoś ludzie nie narzekają na ich działalność.
Trudno narzekać, skoro cena niższa.
To nie tylko to. W dużych miastach, jak Kraków, gdzie pracuję, ceny są już bardzo zbliżone. To w mniejszych miastach, jak mojej rodzinnej Częstochowie, taksówka to "luksus", na który przeciętnie zarabiający raczej sobie nie pozwoli. To jednak wygoda, z jaką się korzysta z aplikacji, dostępność kierowców oferujących przewozy i możliwość rozliczeń bezgotówkowych działa na rzecz kierowców np. Ubera.
Ci w odpowiedzi na bijący w nich protest taksówkarzy i zablokowane miasto oferują zniżki za przejazd.
No właśnie. To jest ta umiejętność dostosowania się do sytuacji i potrzeb klienta. W kogo najbardziej uderza ten protest? W Ubera? W urzędników? To my, podróżni, najbardziej na tym cierpimy. Tym bardziej trudno dziś z taksówkarzami sympatyzować.
Jako ustawowo zderegulowany kolega, poza odesłaniem ich jako eksponaty muzealne, ma pan jakąś radę?
Z tego co pamiętam, pierwsza transza deregulacji objęła też taksówkarzy. W gminach, gdzie mieszka mniej niż 100 tys. mieszkańców, nie jest już obowiązkowe szkolenie i egzamin. W większych miejscowościach samorządy ustalają zasady szkoleń i egzaminów dla taksówkarzy. Też było podnoszone larum, a jakoś korporacje mają się dobrze. Moja rada to przestać biadolić i szukać ustępstw od państwa, a popracować nad własnym wizerunkiem i jakością świadczonych usług. Wówczas klienci się znajdą.