- Świdnik i Mielec to były kiedyś polskie zakłady. W wyniku transformacji nasi poprzednicy niestety tę politykę wyprzedaży polskiej gospodarki kontynuowali. My będziemy robili dokładnie odwrotnie - powiedziała Beata Szydło w wywiadzie dla TVP Info. W poniedziałek szefowa rządu odwiedziła wspólnie z szefem MON zakłady lotnicze w Mielcu i Świdniku.
Wizytując fabrykę w Świdniku premier nieco już zmodyfikowała wypowiedź. - Jesteśmy w zakładzie, który co prawda ma właściciela zagranicznego, ale właściciela, który prowadzi mądrą politykę, rozwija firmę, która tutaj w Polsce zatrudnia kilka tysięcy osób. Daje również poprzez pracę zatrudnienie innym podmiotom gospodarczym, nie tylko w regionie. Wreszcie, tutaj w Polsce płaci podatki i tak rozumiemy patriotyzm gospodarczy - powiedziała.
To właśnie zakład w Świdniku został sprzedany za kadencji rządów PO-PSL. Za 88 proc. akcji firmy włosko-brytyjski koncern Augusta Westland zapłacił w 2010 r. 339 mln zł. Pokonał przy tym Czechów z Aero Vodochody, którzy również byli zainteresowani spółką. Od tego czasu Agusta Westland, wliczając koszty prywatyzacji - zainwestowała w Świdniku ponad 600 mln. Do państwowej kasy trafiło z zakładów w postaci podatków i innych danin ponad 400 mln złotych.
Drugi z wymienionych przez premier zakładów też został sprzedany za rządów poprzedników. A konkretnie poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński. Agencja Rozwoju Przemysłu sprzedała w imieniu Skarbu Państwa całość udziałów w mieleckich zakładach w marcu 2007 r.
Sikorsky Aircraft zapłacił za mieleckie zakłady lotnicze ok. 250 mln zł, co obejmowało cenę 100 proc. akcji, spłatę zadłużenia fabryki i wartość przyszłych inwestycji. Bezpośrednio Skarb Państwa uzyskał ze sprzedaży 66 mln zł. Sprawą zajmowała się prokuratura, która jednak nie dopatrzyła się nieprawidłowości podczas prywatyzacji.
Wypowiedzi pani premier wiążą się z zerwanymi rozmowami w sprawie Caracali. Śmigłowce dla polskiej armii dostarczane przez Airbus Helicopters miały być składane częściowo w Łodzi. Mówiło się o 300 nowych miejscach pracy w samej Łodzi i około 2 tys. w całym kraju. Kluczową rolę przy realizacji kontraktu miały - zgodnie z deklaracjami AIrbusa - odgrywać łódzkie Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1. Producent zdążył też nawiązać współpracę z Politechniką Łódzką. Wojewódzcy radni PO i PSL zapowiedzieli już, że będą się domagać od PiS wyjaśnień w sprawie zerwania rozmów z producentem.