. W kampanii wyborczej było to niezwykle nośne hasło. Problem tylko w tym, że zapłacą za to samorządy, na które spadnie ciężar oddłużenia placówek służby zdrowia.
Rząd zajął się we wtorek projektem nowelizacji ustawy o działalności leczniczej.Premier Beata Szydło w expose zapowiedziała zmiany w organizacji systemu ochrony zdrowia w celu zapewnienia lepszej opieki medycznej wszystkim pacjentom.
Według rządu rozwiązania zaproponowane w nowelizacji "usprawnią funkcjonowanie samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej, zoptymalizują koszty ich działalności, a w konsekwencji zwiększą dostępność obywateli do usług medycznych". Dzięki nowej regulacji większy nacisk ma być położony na poprawę funkcjonowania publicznej służby zdrowia i bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów.
W swoich zasadniczych punktach oznacza on rezygnację z przekształcania szpitali w spółki, kiedy tylko pojawiają się straty finansowe. Według ciągle jeszcze obowiązującego prawa, gdy szpital na koniec roku wykazywał stratę, jego właściciel - najczęściej samorząd albo Skarb Państwa - miał do wyboru dwie drogi. Mógł spłacić dług albo przekształcić placówkę w spółkę. Zgodnie z nowelizacją, ta druga opcja nie będzie już dostępna.
Ministerstwo nie chce jednak do końca zamykać drogi do zmian w obszarze służby zdrowia. Dopuszcza, że mogłyby powstawać szpitalne spółki ze wsparciem prywatnych inwestorów. Z jednym tylko bardzo istotnym zastrzeżeniem. Według nowych przepisów szpitale już przekształcone w spółki kapitałowe nie mogłyby sprzedawać swoich akcji prywatnym inwestorom, tak aby mogli się oni stać większościowym udziałowcem.
Pakiet większościowy zawsze ma należeć do samorządu albo innej budżetowej jednostki organizacyjnej. Z kolei dopuszczalna jest sytuacja kiedy współwłaścicielami pakietu większościowego będą dwa podmioty publiczne.
Za nowelizację w całości odpowiada Ministerstwo Zdrowia, którego szef tuż po wyborach zapowiadał, że takich zmian należy się spodziewać. Konstanty Radziwiłł w swoich wypowiedziach wielokrotnie powtarzał, że ustawa autorstwa PO zmuszająca publiczne placówki do przekształcania w spółki z powodu kłopotów finansowych przyniosła więcej szkód niż pożytku. Ewidentnym na to dowodem ma być 14 mld zł zadłużenia szpitali na koniec 2015 roku.
Samorządy zapłacą, bo nie będą miały wyboru
Zmiany zapowiadane przez rząd szczególnie martwią samorządy. - Znajdziemy się w totalnym klinczu - powiedział Jarosław Maroszek, dyrektor Departamentu Zdrowia Województwa Dolnośląskiego. - Powszechnie wiadomo, że są świadczenia i placówki, jak nasz wrocławski szpital psychiatryczny, które ze względu na wyceny NFZ z definicji muszą przynosić straty. Ta reforma spowoduje, że będziemy zobligowani do tego, żeby do nich dokładać - żalił się samorządowiec w money.pl, kiedy tylko pojawiły się pierwsze przecieki dotyczące planowanej nowelizacji.
Jednak są i inne głosy. Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, przekonuje, że nowe zapisy mogą zmotywować zarządzających do poprawy wyników.
Faktycznie, dość łatwo wyobrazić sobie, że gdy straty finansowe placówek zdrowotnych będą musiały być każdego roku spłacane przez samorządy czy resorty, właściciele bacznie będą patrzeć na ręce dyrektorom szpitali. Pytanie tylko, czy rzeczywiście przyniesie to pozytywne efekty. Dla Jarosława Maroszka sprawa nie jest tak oczywista.
- Może i zdopinguje samorządowców, którzy zwykli odkładać szukanie oszczędności w szpitalach na potem, ale też postawi dyrektorów szpitali pod ścianą płacowych żądań pracowników. Teraz zawsze mogą powiedzieć, że ewentualne podwyżki to groźba straty finansowej i przekształcenia w spółkę. Po zmianach ta argumentacja nie będzie już skuteczna - dodaje samorządowiec z Dolnego Śląska.
Mimo podobnych wątpliwości w ocenie MZ obecne regulacje prawne w tym zakresie nie dają z kolei żadnej gwarancji, że komercjalizacja i ewentualna późniejsza prywatyzacja w jakikolwiek sposób rozwiązuje problem zadłużenia polskich szpitali. Dlatego zmiany są konieczne.
Jako że często myli się komercjalizację z prywatyzacją, zaznaczmy, że to zdecydowanie nie to samo. Choć przekształcenie SPZOZ w spółkę prawa cywilnego (czyli komercjalizacja) może skutkować ostatecznie wyzbyciem się przez samorząd większości udziałów (czyli prywatyzacją), to wcale tak być nie musi. Może być sposobem na pozyskanie środków potrzebnych na inwestycje. Przekonuje o tym liczba 133 przekształconych placówek, w których wciąż pakiet większościowy ma sfera publiczna.
Wyzbywanie się przez samorząd udziałów w szpitalach czy przychodniach w oczywisty sposób zmniejsza zaangażowanie, koszty i zdejmuje odpowiedzialność finansową za to, co się z nimi dzieje. Niekiedy może ostatecznie doprowadzić do likwidacji szpitala, jak to miało miejsce ze sprywatyzowaną całkowicie placówką w Środzie Śląskiej czy Górze.
Zakład leczniczy to nie przedsiębiorstwo
By nie dochodziło już do takich sytuacji, MZ w założeniach do projektu podkreśla, że prowadzeniu szpitali z natury rzeczy musi towarzyszyć poczucie swoistej misji. Dlatego zarządzający nimi podmiot nie może tej działalności traktować podobnie jak w przypadku prowadzenia zwykłego przedsiębiorstwa. W ocenie autorów nowych przepisów kierujący szpitalem przede wszystkim musi myśleć o zapewnieniu właściwej opieki zdrowotnej obywatelom, a nie wyniku finansowym.
By wzmocnić to przesłanie MZ proponuje nawet zmiany w nazewnictwie. Słowo „przedsiębiorstwo” w odniesieniu do szpitala ma być zastąpione przez „zakład leczniczy”, a określenie „ujemny wynik finansowy” przez „stratę netto”.
Piotr Karniej, prodziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego, przekonywał w naszej wcześniejszej publikacji na ten temat, że planowana nowelizacja mimo zmiany filozofii pod względem finansowym sytuacji szpitali nie zmieni. - Nowelizacja nie zwiększy wycen NFZ. Zmiana ma bardziej cel polityczny, a realnie zapłacą samorządy. To zdejmie kaganiec nadmiernego zadłużania. Teraz dyrektorzy wiedzą, że nikt im nie da. Z nowelizacją w takim kształcie okaże się, że pieniądze jednak zawsze się znajdą - mówił Karniej.
W nowym spojrzeniu na prowadzenie placówek służby zdrowia mają też pomóc rozwiązania zakazujące wypłacania dywidendy, kiedy spółka jest publiczna. Samorządy będące właścicielami szpitali mają mieć też możliwość lepszego nadzorowania sposobu zarządzania placówką. Nowe rozwiązania mają już uniemożliwić sytuację, kiedy to właściciel dopiero po latach dowiadywał się o kłopotach finansowych placówki.
Co z NFZ?
Ustawa idzie zresztą jeszcze dalej w odwracaniu akcentów na rzecz publicznej, a nie komercyjnej służby zdrowia. Projekt dopuszcza możliwość tworzenia nowych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Co więcej, jest w nim również zawarta możliwość przekazywania obowiązków i uprawnień do SPZOZ. Do tej pory niemożliwe było takie przekazanie właścicielstwa. Po nowelizacji może dojść do sytuacji, w której np. marszałek województwa przekaże dany szpital do powiatu i odwrotnie.
W debacie o kolejnej rewolucji w polskiej służbie zdrowia od kilku już miesięcy wszyscy nasi rozmówcy będący ekspertami, ale też i praktykami działającymi w służbie zdrowia zwracają uwagę na to, że ważniejsze od struktury własnościowej jest realne wycenianie procedur medycznych przez NFZ. Winny jest więc powszechnie znany i rządzący nawet nie próbują udawać, że o tym nie wiedzą.
Dlatego jak potwierdził nam resort zdrowia, "planuje się zasadniczą reformę organizacyjną systemu ubezpieczenia zdrowotnego, polegająca na likwidacji NFZ i przygotowaniu nowych struktur niezbędnych do zapewnienia efektywnego finansowania świadczeń opieki zdrowotnej". Na to, jak zapowiada ministerstwo, przyjdzie nam jednak poczekać co najmniej do 2018 r.