O tym, że niektóre stacje kontroli pojazdów wciąż nie mają uprawnień, by korzystać z centralnej bazy CEPiK 2.0, informowało kilka dni temu RMF FM. Okazuje się, że problem może dotyczyć nawet co dziesiątej stacji. Jak donosi tvn24bis.pl, na odnowienie certyfikatu oczekuje 520 z 5,2 tys. takich jednostek. To oficjalne dane Ministerstwa Cyfryzacji.
W jaki sposób dotyka to kierowców? Od 1 października podczas rutynowej kontroli drogowej nie trzeba już mieć przy sobie dokumentów - potwierdzenia ubezpieczenia pojazdu ani dowodu rejestracyjnego. Policjanci będą mogli sprawdzić dane pojazdu w bazie CEPiK.
Dane do niej wprowadzają m. in. stacje kontroli pojazdów. Problem pojawia się, gdy nie mogą tego zrobić ze względu na nieważny certyfikat. Wtedy w bazie pojawi się informacja, że samochód ma nieważne badanie techniczne, mimo że przegląd przeszedł. I w takim przypadku policja ma obowiązek zatrzymać prawo jazdy - wirtualnie, bo przecież fizycznie go ze sobą nie mamy.
Co wtedy? W takim przypadku trzeba wraz z dowodem wybrać się na najbliższy posterunek policji, by funkcjonariusz odnotował tam, że samochód jednak ma ważny przegląd i wbitą od diagnosty pieczątkę.
Absurdów jest jednak więcej. Czasami bowiem nawet policjanci nie są w stanie dostać się do bazy CEPiK 2.0 i proszą kierowców o "dowód rejestracyjny i ubezpieczenie pojazdu, którego oczywiście nie musi pan ze sobą mieć". Jedną z takich historii opisywaliśmy kilka dni temu na łamach money.pl.
Z kolei ubezpieczyciele potwierdzenie wykupienia polisy również wprowadzają do bazy z opóźnieniem. - My przekazujemy informacje natychmiastowo, ale wiemy, że ich "księgowanie" w CEPiK-u trwać może nawet kilka dni. W tym czasie policja będzie mogła być przekonana, że ubezpieczenia nie ma – skarżył nam się tuż po zmianie przepisów przedstawiciel jednego z dużych ubezpieczycieli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl