"Z raportu opublikowanego w tym miesiącu przez Komisję Europejską wynika, że suma składek wpłacanych do ZUS przez polskich pracodawców i pracowników realizujących projekty za granicą to 6,8 proc. z 1,5 mld euro wszystkich wpływów z opodatkowania pracy delegowanych specjalistów w Unii Europejskiej. Rocznie daje to kwotę około 5,5 mld zł" - napisał Schwarz w komentarzu.
Według niego, 5,5 mld zł to dla porównania np. więcej niż jedna trzecia kosztu emerytur mundurowych.
"Tych pieniędzy może szybko zabraknąć. Szacujemy, że, zmiany zaproponowane przez Komisję Europejską dotkną 900 tys. pracowników z takich branż, jak budownictwo, transport, rolnictwo, opieka zdrowotna, IT czy usługi biznesowe i mogą doprowadzić do upadku tysiące polskich firm" - dodał.
Prezes IMP - największego w Europie think tanku zajmującego się mobilnością pracy i delegowaniem pracowników - podkreśla, że polskie firmy wysyłają swoich pracowników do pracy przy realizacji zagranicznych projektów najczęściej spośród wszystkich państw UE. W 2016 roku było to 23 proc. wszystkich delegowań w Unii, a ZUS wydał aż pół miliona zaświadczeń A1 potwierdzających fakt, że dana osoba, pracując czasowo za granicą, wciąż powinna mieć opłacane składki w Polsce.
"Nad zmianami w dyrektywie pracuje obecnie Parlament Europejski. Jeśli wejdą w życie, polskie firmy wysyłające swoich pracowników za granicę będą musiały wypłacać wynagrodzenie według wszystkich zasad obowiązujących w kraju, do którego pracownik został wysłany, a dodatkowo maksymalny okres delegowania zostanie mocno ograniczony. Usługi naszych firm staną się droższe niż przedsiębiorstw lokalnych, a biurokracja i skomplikowane procedury sprawią, że realizacja zagranicznych kontraktów stanie się skrajnie trudna" - tłumaczy Schwarz.
Z prognoz ZUS wynika, że w latach 2017-2021 na wypłatę emerytur i rent każdego roku będzie brakować od 48,7 do 50,6 mld zł. Na rosnący deficyt wpływa rosnąca liczba osób przechodzących na emeryturę oraz obniżenie wieku emerytalnego.