"Mamy już filmowca, który płynie na cały rejs. To Piotr Lewandowski" – tak pisała rzeczniczka Akademii Morskiej w Gdyni i pełnomocnik rektora do jednej z instytucji zainteresowanych obsługą medialną Rejsu Niepodległości. Było to na niespełna miesiąc przed ogłoszeniem na nią przetargu.
Udało nam się ustalić nowe fakty w sprawie dziwnego przetargu na obsługę medialną Rejsu Niepodległości. Na niespełna miesiąc przed przetargiem jedna z instytucji związanych ze sprawami morskimi miała wyrazić chęć wysłania na rejs profesjonalnego i doświadczonego w tworzeniu reportaży morskich operatora.
Oferta przewidywała, że filmowiec wszystkie materiały udostępni mediom i Akademii do wykorzystania za darmo. A za jego pobyt instytucja ta zapłaci... z własnej kieszeni. Czyli w rezultacie jeszcze dofinansuje imprezę kwotą kilkudziesięciu tysięcy złotych – przy skromnym założeniu opłaty 200 zł dziennie przez 310 dni (nasz informator twierdzi, że wymieniona instytucja była skłonna zapłacić nawet więcej, ale do negocjacji w ogóle nie doszło).
"Mamy już filmowca, który płynie na cały rejs.To Piotr Lewandowski, jego filmy i zdjęcia będą pojawiały się na Youtubie, naszej stronie, udostępniamy je również wszystkim mediom, są własnością Akademii, robimy relacje live, dziennik pokładowy" – napisała w odpowiedzi rzeczniczka Akademii Agnieszka Czarnocka (co ciekawe, jej nazwisko figuruje w dokumentach przetargowych jako "kontakt merytoryczny" dla ewentualnych wykonawców). Było to niespełna miesiąc przed ogłoszeniem przez Akademię Morską (obecnie Uniwersytet Morski w Gdyni) przetargu.
Zapytaliśmy Akademię Morską o sprawę tego maila. W odpowiedzi dostaliśmy wiadomość od rzeczniczki z prośbą o udostępnienie całości maila. Nie mogliśmy tego zrobić, ze względu na konieczność ochrony anonimowości źródła.
Nasze źródło wyraża jednak gotowość okazania wyżej wymiennej korespondencji w wypadku, gdyby Akademia Morska kwestionowała prawdziwość cytowanego listu.
Spytaliśmy także Piotra Lewandowskiego, czy faktycznie, jak wynika z treści maili, w kwietniu 2018, był on już po słowie z Akademią Morską, ale od ponad miesiąca wciąż czekamy na odpowiedź.
Nieoficjalnie, w dwóch źródłach w Akademii Morskiej, jak i w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej udało nam się dowiedzieć, że w Akademii Morskie trwa kontrola wysłana przez resort. Ma ona na celu ustalenie, czy w przetargu na obsługę medialną Rejsu nie zaszły żadne nieprawidłowości.
Jeszcze w czerwcu 2018 r., kiedy pytaliśmy o wypadku na Darze Młodzieży, w czasie którego jeden z uczestników Rejsu Niepodległości doznał obrażeń i musiał zostać ewakuowany, niżej podpisany dostał odpowiedź od uczelni: „z uwagi na notoryczny brak w Pana tekstach dotyczących Akademii Morskiej w Gdyni zasady bezstronności, nie będziemy uwzględniać Pana jako adresata komunikatów prasowych”. W związku z tym, że Akademia Morska jest instytucją publiczną, analizujemy możliwość podjęcia kroków w tej sprawie.
Ponad miesiąc temu informowaliśmy o dziwnym konkursie na obsługę medialną Rejsu Niepodległości. Przetarg był publiczny, ale ogłoszono go dopiero 5 maja tego roku. A więc tylko 15 dni przed rozpoczęciem wyprawy. Otwarcie ofert, które musiały spełniać szczegółowe kryteria obejmujące 20 punktów, nastąpiło już po dziewięciu dniach. Natomiast na stronie BIP jeszcze 19 czerwca nie było informacji o rozstrzygnięciu przetargu, a jedynie, że jest on w toku. W tym czasie Dar Młodzieży już od miesiąca był w drodze.
Do przetargu zgłosiła się tylko jedna osoba – był to właśnie wyżej wymieniony Piotr Lewandowski, właściciel firmy Tosem. Złożył on ofertę o wartości blisko 400 tys. zł brutto – o cztery razy więcej niż zakładana przez Akademię kwota.
Akademia Morska nie odpowiedziała na nasze pytania wysłane przed publikacją materiału. Ale ustami swojej rzeczniczki, Agnieszki Czarnockiej, zaczęła się do niego odnosić już po jego ukazaniu. Zarzucano nam kłamstwa i manipulacje. W szczególności chodziło o fragment o m.in. 17 materiałach, jakie za 400 tys. zł miał przygotować Lewandowski. Akademii wskazywała, że była to po prostu liczba dostarczonych w przetargowym portfolio materiałów, a nie fotografii i filmów, które w czasie Rejsu nakręci Lewandowski.
Problem w tym, że Akademia Morska miała czas, aby sprostować tę informację, gdyż pytanie o liczbę materiałów znalazło się w liście przesłanym uczelni przed publikacją naszego artykułu. Prawie zupełnie nie odniosła się także do innych informacji zawartych w tekście. Chodziło m.in. o to, że już 4 kwietnia (czyli jeszcze na miesiąc przed tym, zanim ogłoszono przetarg na obsługę medialną Rejsu Niepodległości) firma Tosem Lewandowskiego opublikowała na swoim profilu film z logo Rejsu Niepodległości, który był relacją z ostatnich przygotowań do imprezy. Pytaliśmy m.in., kto jest właścicielem logo Rejsu Niepodległości i na jakich zasadach wykorzystywała je firma Tosem.
Rzeczniczka broniła się także w wypowiedziach dla mediów, że przetarg ruszył tak późno, gdyż były „duże zawirowania związane z jego organizacją”. - Kiedy znaleźli się dodatkowi sponsorzy, byliśmy w stanie sprostać wymaganiom finansowym pana Piotra, który jako jedyny spełnił nasze wymagania dotyczące przeniesienia praw autorskich i majątkowych na uczelnię – mówiła. Tym samym pośrednio potwierdziła nasze informacje z kwietnia 2018 r., kiedy pisaliśmy, że Rejs Niepodległości ma ogromne kłopoty ze zdobyciem finansowania. Ostatecznie głównymi sponsorami zostały spółki Skarbu Państwa oraz Polska Fundacja Narodowa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl