Ukaranie kierowców za wykroczenia w krajach Unii jest od czterech lat łatwe, dzięki powołaniu Krajowego Punktu Kontaktowego. Do niego wysyłane są zapytania o dane posiadaczy pojazdów, których zarejestrowały fotoradary. Korzystają z tego też oszuści.
"Dziennik Gazeta Prawna", która pisze o sprawie, podaje przykład małopolskiego przewoźnika, do którego trafił mandat za przekroczenie prędkości w Niemczech. Pierwszy nie zdziwił, ale kolejny z takim samym zdjęciem już wzbudził czujność. W dodatku grzywna była niezgodna z taryfikatorem obowiązującym w Niemczech. W piśmie nie podano też informacji o miejscu popełnienia wykroczenia i możliwych sposobach odwołania.
Zobacz także: OC dla bezpiecznych kierowców może kosztować mniej
Okazało się, że przesyłka została nadana przez nieistniejący urząd ADK, a została wysłana w Poznaniu.
Jak pisze "DGP", fałszywe mandaty zawierają dużo błędów, ale kwestią czasu jest, by oszuści ulepszyli metody. Rozwiązaniem mógłby być wykaz numerów kont instytucji krajowych odpowiedzialnych za obsługę fotoradarów, czytamy. Każdy mógłby sprawdzić, czy konto nie należy do naciągaczy. Problemem jest jednak to, że jest bardzo wiele instytucji, które mogą nakładać mandaty.
Dlatego, jak uważa pytana przez dziennik prawniczka, remedium na wyłudzenia może być dyrektywa nakazująca państwom UE stworzenie jednego rachunku na kaucje na poczet przyszłej kary.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl