W Brukseli przedstawiciele firm transportowych mówią o ignorowaniu przez Paryż i Berlin zasad wolnego rynku i swobód gospodarczych. - To próba wyeliminowania części przewoźników, w tym Polaków, z rynku europejskiego, na którym działają dzięki wysokiej jakości świadczonych usług - alarmuje Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
W proteście biorą udział przewoźnicy przede wszystkim z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski oraz z Danii i Hiszpanii, a także spoza Unii - z Ukrainy i Turcji. To kolejna batalia przewoźników o spójności jednolitego rynku.
- Protest jest konieczny. Sposób, w jaki Francja chce wprowadzić przepisy o płacy minimalnej, jest nie do przyjęcia. Sami Francuzi nie znają szczegółów stworzonego naprędce prawa, które uderza w firmy przewozowe, nie dając nawet szans na przygotowanie się do nowych regulacji. To problem wielu krajów nie tylko Polski - podkreśla w rozmowie z money.pl Anna Wrona z Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, których przedstawiciele protestują w Brukseli.
Płacę minimalną wprowadzili już Niemcy (raport na ten temat przeczytasz w money.pl) , od 1 lipca dołączą się Francuzi, ale utrudnienia dla przewoźników funkcjonują również w innych krajach. Norwegia wprowadziła już stawkę minimalną, Rosja dodatkowe opłaty drogowe, a Belgia i Francja kary za noclegi kierowców w kabinach TIR-ów.
- Jeśli Unia Europejska stanowczo nie zareaguje, to za przykładem Niemiec i Francji pójdą kolejne kraje. To zakłóca proces logistyczny całej wspólnoty i zwiększa koszty transportu - komentuje dla money.pl Dmitrij Gabczenko ze spółki SKAT Transport. - Ostatecznie najwięcej straci na tym konsument, na którego zostaną przerzucone dodatkowe koszty tych regulacji.
Upadną najmniejsze firmy
Polscy przewoźnicy podkreślają, że kolejne pomysły Francji i Niemiec dzielą unijny rynek, a na kierowców ciężarówek nakładają biurokratyczne wymogi, które są zbyt kosztowne. To spowoduje, że część firm zbankrutuje, gdyż nie będą w stanie ponosić tych kosztów.
- Na rynku funkcjonuje kilkadziesiąt tysięcy firm o niskich kosztach operacyjnych. To one w pierwszej kolejności odczują skutki wprowadzenia takich zmian. Część z nich niewątpliwie upadnie. Co w perspektywie może mieć dla branży pozytywne konsekwencję, gdyż na rynku transportowym panuje nadpodaż - zauważa Dmitrij Gabczenko. - Z drugiej strony jednak, będzie to miało negatywne konsekwencje dla gospodarek wielu krajów.
Wśród tych, które mają najwięcej do stracenia, jest Polska. Transport drogowy odgrywa w Polsce niebagatelną rolę, ponad 85 proc. ładunków przewożonych jest samochodami ciężarowymi - wynika z raportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD).
- Rozwiązania francuskie i niemieckie podnoszą nasze koszty. To z kolei zimniejsza_ _naszą konkurencyjność i może bardzo negatywnie wpłynąć na całą branżę. A co za tym idzie również na gospodarkę Polską - zaznacza Anna Wrona.
Transport jest jedną z niewielu branż, która nie korzysta z dotacji. Ani Polska, ani Unia do przewoźników nie dokłada, a branża ta przynosi znaczne wpływy do budżetu.
Upokarzająca biurokracja
- Wprowadzanie przepisów o płacy minimalnej pod hasłami równości wszystkich kierowców jest niewiarygodne. To działanie polityczne i próba ochrony własnego rynku kosztem partnerów z Unii Europejskiej. Dawni liderzy transportu nie mogą się pogodzić z silną pozycją np. Polski, która przerosła inne przedsiębiorstwa z branży w Europie - tłumaczy Anna Wrona.
Polska jest liderem w przewozach międzynarodowych. Według danych GUS, wielkość przewozów ładunków transportem samochodowym liczona w tonokilometrach stanowiła 14,6 proc. ogólnych przewozów w całej Unii Europejskiej. To ulokowało Polskę na drugiej pozycji wśród 28 krajów członkowskich (za Niemcami, jednak przed Hiszpanią i Francją).
Najlepszą pozycję natomiast Polska osiąga w przewozach międzynarodowych. Jeśli wziąć pod uwagę tonokilometry, jest numerem jeden w Europie. Mamy 25 proc. udziałów w rynku i wyprzedzamy wszystkich konkurentów.
- Wprowadzane przez Niemcy, a teraz również Francję przepisy, naruszają zasadę swobodnego przepływu towarów i usług na terytorium Unii Europejskiej. Dodatkowo dezorganizują transport w całej Europie - argumentuje Anna Wrona. - Proszę sobie wyobrazić chaos i przerost biurokracji w momencie, kiedy każde państwo UE będzie wprowadzało inne prawa i regulacje.
Niemieckie przepisy MiLoG oraz francuskie Loi Macron wypowiadają transportową wojnę. Orężem są koszty i biurokracja. Regulacje te zmuszają właścicieli firm transportowych m.in. do prowadzenia dokumentacji finansowej i kadrowej przedsiębiorstw w języku niemieckim i francuskim. - Jest to wymóg upokarzający i dyskryminujący przedsiębiorców z innych państw - zaznacza Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
- Analogiczna sytuacja miała miejsce w momencie wprowadzania opłat drogowych. Branża musi być elastyczna i dostosowywać się do niekorzystnych zmian. Niestety te regulacje wprowadzają chaos na rynku - podkreśla Gabczenko.
[Komisja Europejska](https://wiadomosci.wp.pl/komisja-europejska-ke-6032696584520833c) oskarży Francję?
Decyzja Komisji Europejskiej w sprawie przepisów o płacy minimalnej we Francji i w Niemczech ma zapaść we wtorek. Jeszcze tego dnia KE rozpocznie procedurę przeciwko Francji w związku z naruszeniem unijnego prawa. Niemcy, przeciwko którym procedura toczy się od roku, mają otrzymać upomnienie - donosi Polskie Radio.
Komisarze wystosują oficjalne listy do obu krajów z przykładami, kiedy płaca minimalna nie powinna obejmować międzynarodowych przewoźników. Zarówno Berlin, jak i Paryż będą miały dwa miesiące na wycofanie się z propozycji i wprowadzenie zmian do przepisów.
W przypadku, kiedy tego nie zrobią, wówczas uruchomiony zostanie drugi etap procedury, a trzeci etap to już pozew do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.