- To już koniec, nie daję rady w starciu z kontenerami z Chin – mówi Jerzy Gniado. Przez 20 lat dzieci nosiły produkowane przez niego buty. Za kilka tygodni zamknie firmę. W branży przyznają: jest ciężko, a klienci, choć deklarują, że wolą polskie produkty, to ostatecznie kupują tańszą produkcję azjatycką.
Po ponad 20 latach prowadzenia firmy "Bena", która produkuje buty dla dzieci, pan Jerzy mówi: "dość". Zamyka zakład, bo nie jest w stanie wygrać z nieuczciwą konkurencją z Chin. Z nami skontaktował się przez platformę dziejesie.wp.pl
- W dużych chińskich centrach handlowych sprzedawcy nie wystawiają paragonów. Jak ja mam z nimi konkurować? – pyta retorycznie w rozmowie z money.pl wieloletni szef zakładu produkcyjnego "Bena".
Firma działa od ponad 20 lat, ale kto chce kupić wytwarzane w miejscowości Dębe Wielkie (woj. mazowieckie) buty, musi się pośpieszyć. Z końcem września firma przestanie istnieć. Decyzja o zamknięciu dojrzewała w panu Jerzym przez kilka ostatnich lat, ale teraz nie widzi już szansy na to, by coś mogło się zmienić.
- Katastrofa – odpowiada krótko, pytany o sytuację na rynku.
Skarży się, że nie wytrzymuje już nieuczciwej konkurencji ze strony firm, które kontenerami sprowadzają tysiące par butów z Chin i sprzedają je za cenę, za którą żaden polski zakład nie jest w stanie wyprodukować podobnych.
- Nie ma między nami równej konkurencji. W różnego rodzaju chińskich centrach handlowych klienci nie dostają paragonów. Gdybym ja nie wydał, od razu bym miał problemy – skarży się pan Jerzy . – Azjatyccy sprzedawcy są też znacznie rzadziej kontrolowali. Zapytałem kiedyś inspektora kontroli skarbowej, dlaczego tak często przychodzą do polskich hurtowni, a prawie nie pojawiają się u sprzedawców chińskich produktów. Odpowiedział mi, że są za słabi na kontrolowanie tych wielkich pośredników.
W lepszych czasach pan Jerzy zatrudniał dwadzieścia osób, dziś jest w zakładzie praktycznie sam. Najlepszy okres działalności przypadał na lata 90., kiedy sprzedawał setki par butów za wschodnią granicę.
Polscy producenci zwijają się z każdym rokiem
Niejeden dorosły kupi sobie tańsze buty, ale na obuwiu dla dzieci oszczędzać nie będzie, więc do pewnego stopnia pan Jerzy i tak był w dobrej sytuacji. To się jednak skończyło. Zresztą nie tylko on powoli dochodzi do ściany. W rozmowie przywołuje dużego i znanego producenta obuwia dziecięcego, który coraz częściej wypłaca pracownikom pensje w ratach.
Dodaje, że kiedyś hurtownie zamawiały ogromne ilości obuwia i biznes się kręcił, bo były pieniądze na bieżące rachunki, wynagrodzenia dla pracowników i inwestycje. Dziś hurtownicy kupują mniejsze partie, a producenci nie mogą być pewni, czy sprzedadzą przed końcem sezonu cały asortyment.
Z tym, że na rynku jest coraz trudniej, zgadza się Robert Turski z hurtowni obuwia dziecięcego "Bisbut" w Warszawie.
- W ostatnich latach bardzo szybko ubywa producentów. Jakieś pięć lat temu było ich dwa razy więcej niż obecnie. Zostali najwięksi gracze, np. „Bartek” z Mińska Mazowieckiego – wyjaśnia.
Znikają producenci, ale znane marki często nadal stoją na półkach. Jak to możliwe? Duże sieci, wśród których prym wiedzie CCC, przejmują popularne marki i albo kontynuują produkcję w innych zakładach na terenie Polski, albo przenoszą ją do Chin. Bo najważniejsza, jak tłumaczy Robert Turski, jest marka i pozytywne z nią skojarzenia.
- Ludzie chcą kupować polskie produkty, ale nie wiedzą, że dana firma już od dawna produkuje w Azji. Myślą, że wspierają polskich producentów, ale to nieprawda – dodaje.
Wielki dyktuje warunki
Największym detalicznym sprzedawcą obuwia w Polsce jest CCC (ok. 20 proc. rynku). Posiada ponad 1160 sklepów nie tylko w Polsce, ale też w kilkunastu innych krajach Europy. Największy salon sprzedaży działa w Budapeszcie (zajmuje powierzchnię prawie 3 tys. mkw). CCC sprzedaje zarówno marki własne, jak i obce. Tylko połowa oferty to buty produkowane w naszym kraju. Pozostałe są sprowadzane z fabryk na Dalekim Wschodzie.
Sieć zatrudnia ponad 12 000 pracowników i sprzedaje rocznie prawie 40 milionów par butów.
Pytamy pana Jerzego, czy rozważał współpracę z obuwniczym gigantem. Zaprzecza zdecydowanym ruchem głowy. - Jestem dla nich za małym graczem - mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl