W trwającym już od lipca proteście policjanci domagają się poprawy warunków pracy, zwiększenia stanu kadrowego i podwyżek. Od dwóch tygodni protest przybrał formę masowego brania zwolnień lekarskich.
(W czwartek po godzinie 20 policjanci ogłosili, że w końcu, po trwających wiele godzin rozmowach z szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim udało się dojść do porozumienia. Tym samym protest dobiegł końca. Więcej o tym przeczytasz TUTAJ)
.
Wśród samych policjantów odchodzenie na L4 zostało ochrzczone "epidemią psiej grypy". Jak to możliwe, że już kilkadziesiąt procent funkcjonariuszy przebywa na L4? Przynajmniej w części przypadków z powodu fikcyjnej choroby?
- Jeśli ktoś bardzo chce, to zwolnienie i tak wyłudzi. Przyczyn jest kilka. Np. zwolnienie może być wystawione do trzech dni do tyłu. Więc jeśli nie dostaniemy go od swojego lekarza rodzinnego, to można próbować iść do innego lekarza, nocnej opieki medycznej czy SOR. W końcu znajdzie się ktoś, kto wystawi – tłumaczy w rozmowie z money.pl Jakub Kosikowski.
- Przyjdzie pacjent i powie, że bardzo bolą go plecy. Nie mamy możliwości od ręki zrobienia tomografii. Kierujemy go na zdjęcie, a potem poszerzyć diagnostykę u specjalisty, żeby zobaczyć, co się dzieje z kręgosłupem. Na to potrzeba czasu – wyjaśnia.
Inny przykład z konta Kosikowskiego na Twitterze: biegunka. Tego sprawdzić się właściwie nie da, a nie wypisać L4 też nie wypada.
Lekarz podkreśla, że wchodzący do gabinetu pacjent nie ma "wypisanego na czole", gdzie pracuje. Taką informację można uzyskać, gdy wpisuje się NIP pracodawcy przy wystawianiu zwolnienia elektronicznego. Tyle tylko, że wciąż większość zwolnień w Polsce jest wypisywanych ręcznie. Tu możliwości weryfikacji pracodawcy już więc nie ma.
- Nie dostajemy za wystawienie zwolnienia żadnej gratyfikacji, ale gdy coś jest nie tak, to ponosimy odpowiedzialność karną – zaznacza Kosikowski. Karą pierwszej instancji jest odebranie możliwości wystawiania zwolnień na trzy miesiące, dalej są kary finansowe i zarzuty poświadczenie nieprawdy. - Nie jest więc tak, że każdy wystawia te zwolnienia na lewo i na prawo – podsumowuje.
Z drugiej strony lekarz odpowiada także, gdy zwolnienia nie wystawi, a pracownik wróci do pracy i tam odniesie jakiś uraz. Wtedy może także pozwać lekarza do sądu.
Zdaniem Kosikowskiego należy pamiętać jeszcze o jednym czynniku, który odpowiada za falę zwolnień. - Od dwóch tygodni mamy urwanie pracy, przynajmniej w mojej przychodni. Mimo ładnej pogody jest mnóstwo przypadków zapalenia zatok i grypy jelitowej - opowiada.
Kosikowski zaznacza też, że protest policjantów, którzy od dawna wskazują na trudną sytuację kadrową, trwa już kilka miesięcy. I nagle odium spada na lekarzy, którzy rzekomo wystawiają fałszywe zwolnienia. Kosikowski zauważa, że podobnie było niedawno z pielęgniarkami z województw podkarpackiego, lubelskiego i świętokrzyskiego, które w trakcie protestu poszły na zwolnienie. - Później lekarze, którzy je wystawiali byli kontrolowani przez prokuraturę – przypomina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl