Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Ptasia grypa - uwaga, niepotrzebna panika zwiększa zagrożenie

0
Podziel się:

Ptasia grypa jest coraz bliżej. Jej konsekwencje dla światowej gospodarki mogą być katastrofalne. Jednak sposób eliminowania tego zagrożenia przyprawia mnie o zgrozę.

Ptasia grypa - uwaga, niepotrzebna panika zwiększa zagrożenie

Ptasia grypa jest coraz bliżej. Jej konsekwencje dla światowej gospodarki mogą być katastrofalne. Z drugiej jednak strony, sposób w jaki wzięto się za eliminowanie zagrożenia, przyprawia mnie o jeszcze większą zgrozę. Metody bowiem wybrano socjalistyczne, a te z reguły przynoszą dokładnie odwrotny skutek do zamierzeń.

Grypa sama w sobie nie jest czymś strasznym. Ot, choroba wirusowa, którą każdy z nas niejednokrotnie przechodził, ćwicząc przy okazji swój organizm przed poważniejszymi zagrożeniami. Wśród zwierząt jest zapewne podobnie, tez muszą chorować na jakieś choroby, aby ich organizmy nieustannie się ćwiczyły w samoobronie.

Wyścig wirusów z systemami odpornościowymi ich ofiar trwa nieustannie od setek tysiącleci, a być może i znacznie dłużej, i względna równowaga sił pozwala na wzajemną egzystencję w biosferze. Jednak pojawienie się człowieka ze współczesnym „rozumem” i chęcią regulacji i kontroli wszystkiego zmieniło ten układ.

Człowiek ten wprowadził powszechne szczepienia, kwarantannę, antybiotyki, odkażanie oraz najnowszy wynalazek - eksterminację wszelkich podejrzanych, póki co – zwierząt. Wirusy od setek milionów lat mutowały i ewoluowały tak, aby móc pokonać wszelkie bariery i przetrwać – reprodukując się w żywicielu. Jeśli droga przetrwania zawodziła, nowe mutacje szukały drogi alternatywnej. Jeśli zaś droga okazywała się trafna nie było potrzeby następnych mutacji.

I zapewne także i wirus grypy dość długo radził sobie na świecie. Teraz jednak przeszkadzamy mu w sposób całkowicie bezsensowny, dając mu jedynie bodźce do stania się jeszcze groźniejszym. Wirus ptasiej grypy zapewne istniał sobie w naturalnym środowisku z wielkim trudem trwając w walce z immunologią dzikiego ptactwa. Ale człowiek ptactwo udomowił i skupił w astronomicznych ilościach na niesamowicie małych przestrzeniach. W dodatku ptactwo hodowlane z pokolenia na pokolenie zatracało naturalne zdolności odpornościowe swoich dziko żyjących kuzynów – brak wspomnianego już wcześniej treningu.

Tym samym człowiek wskazał nieświadomie wirusowi łatwiejszy i szybszy sposób na namnażanie. I wirus skorzystał uderzając w drób hodowlany. A przy okazji tej transformacji przypadkowo i zupełnie incydentalnie zdołał zarazić również człowieka (którego przy drobiu w naturze być nie powinno), uczynił to osławiony szczep H5N1.

Światowa panika, która w tym momencie wybuchła, spowodowała podjęcie szereg chaotycznych działań. Przede wszystkim zaczęto masowo wybijać drób. I nieważne, czy był on zarażony, czy tez nie. Pretekstem do tej ptasiej hekatomby staje się bowiem świadomość, że w promieniu iluś tam kilometrów natrafiono na chorego ptaka.

Ktoś powie, że uczyniono bardzo dobrze, że wirus przez te egzekucje nie ma szans na zarażenie człowieka. I tutaj właśnie popełnia się kardynalny błąd.

Błąd, który popełnia każda władza, stosująca do rozwiązywania złożonych i masowych problemów ślepy interwencjonizm. Taki sam błąd popełnia minister rolnictwa dając rolnikom minimalne ceny na wieprzowinę i dziwiąc się później, że z roku na rok liczba wieprzków na interwencyjnym skupie rośnie lawinowo. Interwencja rozwiązuje problem w krótkim okresie, w długim przynosząc efekt odwrotny do zamierzeń, przyspieszając katastrofę.

Otóż zabijając wszelkie ptactwo, do którego wirus ma dostęp, stawiamy mu ekstremalnie trudne warunki do przetrwania, blokujemy tradycyjne kanały namnażania, powodujemy, że jest on zmuszony do bardzo zaawansowanych mutacji i gwałtownego szukania nowych kanałów rozprzestrzeniania się oraz nowych żywicieli. H5N1 wkrótce wyginie, ale na jego miejscu pojawi się jego potomek, który nauczy się, że ptaki nie są mu potrzebne, poprawi swoje parametry szybkości zarażania, sposobu przenoszenia, gwałtowności choroby, itp. Jednym słowem przystosuje do tych trudnych warunków jakie mu zafundowaliśmy. Zabierając mu jego naturalne ptasie środowisko, walcząc z problemem wyimaginowanym przez nasz wyolbrzymiony strach, wyhodujemy sobie prawdziwy problem.

Kilka razy wspominałem już w swoich wypowiedziach, iż obecna sytuacja demograficzna w Europie pachnie w każdej chwili zagładą, że obecnie nie możemy sobie pozwolić na żadną wojnę, katastrofę naturalną czy tez epidemię. Może ona bowiem oznaczać prawdziwą depopulację społeczeństwa. Z chorobą należy walczyć mądrze, zaś swoim panikarskim zachowaniem rządy nie powinny wzmagać i tak już poważnego zagrożenia.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)