- Putin mocno dostanie po kieszeni. Jednak przez lata zrobił wszystko, żeby swoją wiarygodność jako dostawcy obniżyć i musi to przełknąć - mówi money.pl Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, komentując umowę PGNiG z Amerykanami. W jej efekcie gaz z USA zastąpić ma rosyjski.
W ocenie eksperta rynków energetycznych awantury z Polską, Białorusią, Ukrainą, Gruzją i słynne zakręcanie gazowego kurka musiały wreszcie zakończyć się dla Rosjan tragicznie.
- Wiarygodność w tym biznesie jest bardzo ważna, a przez jej brak Kreml traci właśnie rynek, na który sprzedawał rocznie 10 mld metrów sześciennych gazu. To potężna strata, ale też i zysk dla Kowalskiego, który płacił do tej pory w rachunkach za gaz odsetki za brak alternatywy - mówi Steinhoff.
W ocenie byłego wicepremiera najbardziej znaczącymi pozycjami w tym rachunku były te za brak konkurencji, zakaz reeksportu i inne rzeczy, które Rosjanie dodawali nam do umów, które musieliśmy podpisywać, bo nie mieliśmy wyjścia.
- Teraz jednak już nie musimy się na to godzić. Dziś trudno jeszcze szacować, ile konkretnie mniej zapłacimy za to paliwo w indywidualnych rachunkach. Warto jednak dodać, że to nie tylko w ten sposób płaciliśmy Rosji tę „rentę” za brak alternatywy. Płaciliśmy również w cenie żywności i kosztach wytworzenia dóbr w fabrykach, bo ceny paliw energetycznych kompleksowo wpływają na gospodarkę - wyjaśnia Janusz Steinhoff, komentując dobre wiadomości, którymi pochwalił się PGNiG.
Amerykanie na 20 lat?
Jak już pisaliśmy w money.pl, PGNiG od dłuższego czasu odgrażał się, że po wygaśnięciu kontraktu jamalskiego zrezygnuje z gazu z Rosji. Właśnie powziął konkretne kroki i znalazł dostawców z USA, którzy zapewnią ponad jedną czwartą zużycia Polski. Pod warunkiem że w pięć lat zbudują terminale eksportowe.
Nadzieję na kompletne uniezależnienie się do rosyjskiego gazu daje porozumienie, które Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisało z dwoma producentami skroplonego gazu ziemnego (LNG) z USA. Port Arthur LNG oraz Venture Global LNG mają być w przyszłości dostawcami gazu do Polski. Kontrakty mają być długoterminowe i obowiązywać 20 lat. .
PGNiG odbierać będzie od każdego z amerykańskich partnerów po 2 mln ton LNG rocznie, co po regazyfikacji daje łącznie około 5,5 mld m.sześc. gazu ziemnego. To olbrzymie jak na Polskę ilości. Obecnie zużywamy około 16 mld m.sześc. rocznie, a według prognoz Ministerstwa Energii w ciągu osiemnastu lat zużycie ma wzrosnąć nawet do 21 m sześc. w miarę rozwoju energetyki gazowej w Polsce.
- Nie potrafię w pełni ocenić tego kontraktu, bo jest tajny, ale podpisywanie umów na 20 lat na takie ilości gazu, jest decyzją wyjątkowo odważną. Ceny surowców dynamicznie się zmieniają i żeby się nie okazało, że znów nazbyt długo PGNiG wiąże się kontraktem tak znaczącym - studzi nastroje Steinhoff.
Polska znaczącym graczem na rynku gazowym
W jego ocenie przy strategicznych zakupach powinniśmy wyzbyć się sentymentów i nie działać zbyt pochopnie, bo łatwo tu o błąd. Dlatego zalecałby podejmującym takie decyzje, daleko idąca ostrożność w wiązaniu się w tak znacznym stopniu z konkretnymi kierunkami dostaw.
- Na szczęście mamy teraz gazoport LNG w Świnoujściu, rewers na gazociągu jamalskim, a szykujemy się do połączenia z Norwegią i Danią. Dzięki tym możliwościom zakupów gazu z pominięciem Rosjan możemy stać się znaczącym graczem i nawet europejskim hubem gazowym. Taki wzrost konkurencyjności dostawców musi skutkować niższymi cenami dla indywidualnych, jak i instytucjonalnych odbiorców - mówi były wicepremier i minister gospodarki.
Jak z kolei powiedział o porozumieniu z firmami z USA Piotr Woźniak, prezes PGNiG, to dla polskiej firmy bardzo ważny krok w rozwoju działalności na rynku skroplonego gazu ziemnego. Jednak co ważniejsze, dzięki temu uda się dodatkowo zdywersyfikować strukturę importu gazu do Polski, szczególnie po wygaśnięciu kontraktu jamalskiego w 2022 r.
Przypomnijmy, że umowa z rosyjskim Gazpromem czyli, tzw. kontrakt jamalski, obowiązuje jeszcze do 2022 roku. PGNiG skarży się od dawna na zbyt wysokie ceny i gorsze traktowanie niż innych odbiorców. Postępowanie arbitrażowe w sprawie renegocjacji ceny toczy się przed Trybunałem w Sztokholmie przeciwko PAO Gazprom i OOO Gazprom Export.
Trudna szkoła rosyjskiego dyktatu
- Z umową długoterminową wygasającą w 2022 nie mamy dobrych doświadczeń. Przez całe lata Rosjanie sprawnie wykorzystywali fakt braku alternatywy. W efekcie czego dyktowali nam warunki i ceny jak chcieli, przez co polski odbiorca płacił dużo więcej niż sąsiedzi na zachodzie Europy. Co jest tym dziwniejsze, że to my jesteśmy dla tego gazu krajem tranzytowym - mówi Steinhoff.
Były wicepremier zastrzegł jednak, że to nie musi oznaczać kompletnej rezygnacji, wszystkich podmiotów działających na polskim rynku gazowym z rosyjskiego kierunku.
- Jeśli to się tylko będzie opłacać niech kupują od Gazpromu. W gospodarce nikt nie powinien się na nikogo obrażać. Najważniejsze, by pamiętać, że ten rynek ma być konkurencyjny, bo za brak konkurencji płacimy wszyscy - dodaje Steinhoff.
Były wicepremier podkreślił również w rozmowie z money.pl, że już do lamusa odchodzi koncepcja na duże, wieloletnie umowy o charakterze międzypaństwowym. Dotyczy to też rynku gazu, na którym PGNiG jest jednym z podmiotów i na którym musi znaleźć swoje nowe miejsce.
- Jest to tym bardziej istotne, że jego udziały będą malały, co spowodują unijne regulacje liberalizujące rynki energetyczne. Dlatego o tym, skąd będziemy kupować gaz w przyszłości, decydować będzie rynek, a nie rządy. Państwowa pozostanie infrastruktura przesyłowa, bo to na barkach rządzących ciąży odpowiedzialność za tranzyt i równoprawny dostęp do tej infrastruktury wszystkich rynkowych graczy - konkluduje Steinhoff.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl