Pracownicy łódzkiej filmówki mówią o największym kryzysie w działalności tej instytucji od dziesięcioleci. Żądają godziwego wynagrodzenia, także za pracę w dni wolne, święta i noce spędzane na planach filmowych. Grożą strajkiem.
- Z takimi płacami daleko nie zajedziemy. Nawet naszego dużego wozu produkcyjnego nie ma już kto prowadzić. Żaden z kierowców z zawodowym prawem jazdy tej kategorii nie chce nawet słyszeć o pracy za takie pieniądze - mówi money.pl pracownik filmówki, który pragnie zachować anonimowość.
Zatrudnieni w „Hollyłódź” nawet nie marzą o zarobkach prosto z Hollywood, choć to w tym największym studiu filmowym w Polsce rocznie powstaje tysiące materiałów filmowych. To ilość porównywalna do 300 filmów pełnometrażowych. Nie są to tylko prace zaliczeniowe studentów, ale też produkcje studia „Indeks”, które potem możemy podziwiać w kinach i na festiwalach.
- My właściwie jesteśmy jednym z większych producentów, jeśli nie największym w Polsce - mówi money.pl Magda Budzyń, przewodnicząca związku w PWSFTviT w Łodzi. Jak dodaje, temat wynagrodzeń dla pracowników praktycznie nie istnieje. - Nie ma takich rozmów, bo co tu rozmawiać o rzeczach, które na razie są fantastyką. Co z tego, że ja panu powiem, że bym chciała mieć zasadniczej pensji 3 tysiące. No co z tego_ ? - _ pyta Budzyń_ . _
Tymczasem na planach filmowych pracuje się o różnych porach dnia i nocy. Nie ma mowy o ośmiu godzinach, a - jak mówią nasi informatorzy - za nadgodziny nikt nie płaci.
- Z całym szacunkiem dla studentów, bo wszyscy tu dla nich pracujemy i dzięki nim jest ta szkoła. Kiedyś był taki zwyczaj, że student potrafił od rana pracować i dostosować się do nas. Ale teraz pracujemy po południami i w nocy. No takie życie, taka młodzież. Nie mnie to oceniać - dodaje Budzyń.
"Kasa ta sama, a obowiązków w bród"
Jakich wpływów na konto można za to oczekiwać? - Spora część naszej ekipy technicznej zarabia na poziomie parę groszy powyżej pensji minimalnej. Staliśmy się hobbistami - mówi Tomasz Stefaniak, przewodniczący związku zawodowego „Solidarność” w szkole filmowej w Łodzi.
Sytuacja jest już na tyle poważna, że pracownicy zażądali spotkania z władzami w tej sprawie. - Usłyszeliśmy od pana kanclerza, że pieniędzy nie ma i nie będzie. To jest jedna opcja. Druga jest taka, że pewnie będą, jak wejdzie ta ustawa 2.0, która premier Gowin proponuje. A pod koniec tego spotkania usłyszeliśmy, że kanclerz ma pomysł skąd by tu można na nasze wynagrodzenia pieniądze zdobyć - relacjonuje rozmowy Stefaniak. Jednak nie poszły za tym konkrety.
Pracownicy PWSFTviT, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że do strajku są gotowi. Nowe zadania i nowocześniejszy sprzęt, którego obsługi trzeba się uczyć po godzinach, przelały - zdaniem naszych rozmówców - czarę goryczy. Bo skoro jest na sprzęt, to dlaczego nie ma na techników, którzy go obsługują i uczą studentów? - pytają.
- Praca w szkole wymaga wiedzy i wielu poświęceń np. wzięcia na siebie odpowiedzialności finansowej. Cena kamery z osprzętem to nawet do 2 mln zł, a nie każdy technik potrafi ją obsługiwać. Tymczasem pensja bardzo wyspecjalizowanego pracownika np. asystenta kamery to maksymalnie 1950 zł netto - mówi nasz rozmówca.
Kanclerz odpowiada
Kanclerz szkoły Igor Duniewski nie zgadza się jednak z twierdzeniem, że szkoła nie próbuje zmienić tej sytuacji. - Podwyżki dla wszystkich pracowników uczelni, czyli tak zwane regulacje, miały miejsce w latach 2012, 2013, 2014 oraz w roku 2015. W efekcie omawianych regulacji średnio pracownicy administracji i obsługi otrzymali zwiększenia w wysokości ponad 600 złotych brutto miesięcznie - mówi kanclerz. Przyznaje, że szkoła nie ma jednak pieniędzy na kolejne podwyżki.
Duniewski zaprzecza również zarzutom dotyczącym nadgodzin - Średnio miesięcznie wypłacamy naszym pracownikom ok. 31 500 zł z tytułu godzin świadczonych ponad wymiar czasu pracy; średnio jest to 1060 godzin - uściśla.
Kanclerz zapewnia również, że szkoła podejmuje obecnie różnorodne kroki, które mają zwiększyć szanse na pozyskanie pieniędzy na podwyżki. - Naszym priorytetem jest korzystne dla nas wszystkich porozumienie - konkluduje kanclerz.
To nie jest zwykły zakład pracy
Nasi rozmówcy nie wierzą jednak w szybką realizacje zapewnień władz szkoły, choć doceniają niezwykłość filmówki.
- Szkoła to nie jest taki normalny zakład pracy, do którego się przychodzi i po prostu wychodzi. Sam pracuję tu od ponad 30 lat i to jest nasze i studentów miejsce. W związku z tym to nie jest tak, że chcemy coś wyszarpać kosztem funkcjonowania czy rozwoju szkoły - konkluduje Tomasz Stefaniak.
Rzecz jednak w tym, że ludzie, którzy obsługują sprzęt filmowy i w związku z tym muszą się stale dokształcać, zarabiają naprawdę słabo. To oczywiście ma swoje konsekwencje nie tylko dla budżetów ich rodzin, ale również dla uczelni. - Mamy stały problem z zatrudnianiem nowych ludzi nie dlatego, że nie ma chętnych, tylko kiedy słyszą, ile mogliby w szkole zarobić, odchodzą - podsumowuje związkowiec.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl