Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o wyznaczeniu terminu kolejnej, trzeciej już rozprawy w sprawie wniosku PZL-Świdnik o zamknięcie przetargu na dostawę śmigłowców wielozadaniowych dla polskich sił zbrojnych bez wyboru oferty. Chodzi o ubiegłoroczne postępowanie rozstrzygnięte na korzyść Airbus Helicopters, francuskiego producenta Caracali. Właściciel zakładów w Świdniku chce unieważnienia przetargu i rozpisania nowego. W ten sposób walczy też o utrzymanie miejsc pracy.
– Zdecydowaliśmy się na dosyć radykalny krok, jakim jest skierowanie sprawy do sądu przeciwko decyzji podjętej jeszcze przez poprzednią administrację [Ministerstwa Obrony Narodowej – red.] – podkreśla Krzysztof Krystowski, wiceprezes Finmeccanica Helicopter Division, właściciela PZL-Świdnik. – Stwierdziliśmy wielokrotne naruszenie prawa przy postępowaniu ws. zamówienia śmigłowców wielozadaniowych zarówno ustaw, jak i reguł, regulaminu postępowania, wytycznych ministra obrony narodowej, co powoduje, że przetarg powinien zostać zamknięty bez wyboru jakiegokolwiek oferenta.
O takie właśnie rozstrzygnięcie wnosi producent polskich śmigłowców. Otwierałoby to drogę do nowego przetargu. W ubiegłorocznym postępowaniu oferty zarówno PZL-Świdnik, jak i PZL Mielec zostały odrzucone z przyczyn formalnych. Jak twierdzi Krystowski, trzecia oferta została przyjęta z naruszeniem prawa, bo w ostatniej chwili zmieniono warunki przetargu. Sprawa dotyczy ponad 13 mld zł, które mają być przeznaczone na zakup 50 śmigłowców wielozadaniowych dla wojska.
Sąd, który zebrał się na drugiej rozprawie 21 marca, zwołał kolejne posiedzenie na 4 maja.
– To jest dobra wiadomość, bo świadczy o tym, że wymiar sprawiedliwości chce analizować sprawę dogłębnie – komentuje Krystowski. – Ktoś zadaje sobie trud kontynuacji prac, wniknięcia głębiej w to, jakie były przyczyny i gdzie doszło do naruszeń. To jest niezwykle ważne.
W ubiegły czwartek odbyło się posiedzenie sejmowej komisji obrony narodowej, na której przedstawiono wyniki audytu MON w sprawie działań poprzedniej ekipy w zakresie modernizacji armii.
– Audyt jest dokumentem zastrzeżonym. W ramach audytu okazuje się, że doszło do wielu naruszeń prawa i reguł w ramach postępowania na śmigłowce. Bardzo byśmy chcieli wiedzieć, co dokładnie jest w tym audycie, bo uważam, że jest to dokument kluczowy dla rozstrzygnięcia tego, czy to my mamy rację w tym postępowaniu – przekonuje Krystowski.
Jak podkreśla PZL-Świdnik, choć należy do włoskiego właściciela, zatrudnia w polskiej fabryce prawie 3,4 tys. pracowników, a kolejnym 4,5 tys. daje pracę w branżach pokrewnych, i to w dotkniętych najwyższym bezrobociem województwach lubelskim i podkarpackim. Dlatego firma zamierza nadal walczyć o kontrakt.
– Z pewnością wystartujemy w kolejnych przetargach, jeżeli takie będą organizowane i będziemy dostarczali polskiemu ministerstwu i armii najlepsze możliwe produkty. 80 proc. śmigłowców zakupionych przez polską armię w ciągu ostatnich 10 lat to śmigłowce produkcji PZL-Świdnik. Prawie 160 śmigłowców w armii jest naszej produkcji i nagle ktoś wpada na pomysł, żeby dokonywać importu. I to w momencie, kiedy nasza oferta była zdecydowanie lepsza i tańsza. Ta różnica szła w miliardy – podkreśla wiceprezes Finmeccanica Helicopter Division.