Zgodnie z nowym prawem wszyscy korzystający z energii elektrycznej złożą się na modernizację elektrowni i sieci przesyłowych. Tak zwane płatności mocowe będą po prostu kolejną pozycją na rachunku. W ocenie krytykujących projekt indywidualny odbiorca zapłaci miesięcznie nawet około 11 zł więcej. Małe i średnie firmy zdecydowanie mocniej dostaną po kieszeni.
Andrzej Duda, jak poinformowała Kancelaria Prezydenta, ustawę o rynku mocy podpisał w piątek. Wyjaśnijmy, że rynek mocy w swoim założeniu ma wspierać elektrownie i firmy energetyczne. Wszystko dlatego, że obecne ceny na hurtowym rynku energii są dość niskie.
Nie pozwala to zdaniem pomysłodawców ustawy na modernizowanie przestarzałych elektrowni i spłatę kredytów na budowę nowych przy użyciu innowacyjnych technologii. Ustawa o rynku mocy ma zagwarantować tu dodatkowe wsparcie w postaci płatności mocowych.
Najkrócej rzecz ujmując, za ich sprawą niektóre elektrownie dostaną środki za to, że np. w razie niedoboru mocy będą dysponować ich rezerwą. Oferty wysokości oczekiwanego wynagrodzenia za moc będą sprzedawane na specjalnych aukcjach, które wystartują w grudniu przyszłego roku.
Wtedy wycenione zostaną oferty na moc w latach 2021, 2022, 2023. Od 2019 r. aukcje odbywać się będą już tylko raz w roku i będą dotyczyły rezerwacji mocy z pięcioletnim wyprzedzeniem.
Aukcje za każdym razem wygrywać będą oferty uwzględniające oczekiwane przez Komisję Europejską stosowanie odpowiednich technologii. Na dłuższe kontrakty liczyć też mogą dostawcy mogący pochwalić się niską emisją dwutlenku węgla.
Na tak rozdysponowane środki złożą się jednak już wszyscy odbiorcy, płacąc za to w indywidualnych rachunkach. Mamy jednak jeszcze na to trochę czasu. Pierwszy raz nową pozycję na wydruku zobaczymy w 2021 r.
Rynek mocy ma pochłaniać po kilka miliardów złotych rocznie: w 2021 r. ma to być 4,1 mld zł, a pięć lat później - w 2026 r. - już 5,1 mld zł. Te koszty zostaną przerzucone na małe i średnie firmy oraz gospodarstwa domowe. Od tych pierwszych rząd planuje zebrać 1,7 mld zł w 2021 r. i 2,2 mld zł w 2026. Od gospodarstw domowych zaś 1,4 mld zł w 2021 r. i 1,7 mld w 2026 r. Według ME średniej wielkości gospodarstwo domowe zapłaci za to mniej niż 10 zł miesięcznie.
Zdaniem krytyków ustawy nie jest to jednak do końca pewne i może oznaczać też spore kłopoty dla niektórych odbiorców. Jak już pisaliśmy w money.pl, według analiz ekspertów z Instytutu Spraw Publicznych przeciętna polska rodzina zapłaci za prąd około 8-10 proc.
Według tych obliczeń podniesienie rachunku za prąd nawet o średnio około 11 zł miesięcznie zwiększa grono zagrożonych ubóstwem energetycznym o 54 tys. osób.
O ubóstwie energetycznym mówimy w przypadku ludzi, którzy ze względu na sytuację materialną mają problem z ogrzaniem domu albo jego oświetleniem. Szacuje się, że w Polsce ubóstwo energetyczne dotyka 9,6 proc. gospodarstw domowych, czyli ponad 4 mln osób.
Na wprowadzeniu rynku mocy - jak przestrzega Koalicja Klimatyczna - najbardziej stracą najubożsi, którzy otrzymują dodatek elektryczny. Osoby samotne otrzymują 11,29 zł takiego dodatku, więc po odliczeniu 10,83 zł opłaty na rzecz rynku mocy zostanie im 46 groszy pomocy państwa.
Dość mocno opłatę odczują też małe firmy, szczególnie te, które zużywają sporo energii, jak np. warsztaty samochodowe czy gospodarstwa rolne.