W nalocie izraelskich śmigłowców w Rafah zginęły - według izraelskich mediów - co najmniej 23 osoby, a ponad 50 zostało rannych. Źródła medyczne potwierdziły dotychczas śmierć 10 osób.
Wśród zabitych są kobiety i dzieci.
Świadkowie informują, że izraelskie helikoptery i czołgi ostrzelały członków palestyńskiej demonstracji przeciwko okupacji Rafah. Pochód około 3 tysięcy mieszkańców Rafah szedł z dzielnicy Al Sultan do obozu uchodźców, gdzie izraelskie wojsko burzy domy położone w pasie przygranicznym i poszukuje tuneli prowadzących na stronę egipską.
W Rafah trwa akcja ratunkowa. Miejscowy szpital - przepełniony od dwóch dni - nie jest w stanie przyjmować kolejnych rannych. Władze palestyńskie domagają się od izraelskiego wojska otwarcia przejazdu dla ambulansów do szpitala w niedalekim Han Junis. Rejon Rafah jest bowiem od kilku dni odcięty przez wojsko od reszty Strefy Gazy
Od wczoraj w Rafah zginęło od kul izraelskich 35
Palestyńczyków, a ponad stu zostało rannych. Mimo protestów międzynarodowych, palestyńskich i izraelskiej opozycji wojsko kontynuuje operację w Rafah.
Władze Autonomii Palestyńskiej zaapelowały do Rady Bezpieczeństwa ONZ, by podjęła odpowiednie działania w związku z nalotem izraelskim. Władze Autonomii określiły operację izraelską w Rafah jako wojnę.