Amerykańskie rakiety Patriot miały w szybkim tempie przenieść naszą armię na wyższy poziom zdolności obronnych. Tak się jednak nie stanie. Co więcej MON może zdecydować się na wybór tego producenta, nawet nie znając terminu dostawy sprzętu. Raytheon zapewnia jednak, że finał rozmów jest bliski, a korzyści dla naszego przemysłu zbrojeniowego ogromne.
Każda armia świat przy nawet najlepszym uzbrojeniu wojsk lądowych będzie kompletnie bezbronna, jeżeli nie będzie miała nowoczesnego systemu obrony powietrznej. Nasze wojsko nie dość, że dopiero jest na początku modernizacji, to ma na wyposażeniu jedynie przestarzałe rosyjskie rakiety.
Sytuację ma zmienić program „Wisła”, w ramach którego MON ma zamiar wyposażyć naszych wojskowych w najnowocześniejsze rozwiązania. Jak już pisaliśmy w WP money, zgodnie z zapowiedziami resortu obrony jeszcze w tym roku powinna zostać podpisana umowa finalna z dostawcą takiej broni.
Prowadzone w tej sprawie międzyrządowe rozmowy o kupnie systemu Patriot znalazły się jednak na niebezpiecznym zakręcie. Wszystko dlatego, że MON chce kupić Patrioty z nowoczesnym systemem dowodzenia obroną powietrzną IBCS. Rzecz jednak w tym, że jest on dopiero wdrażany w amerykańskiej armii i jak oceniają eksperci szybko nie będzie dostępny dla zagranicznych odbiorców.
Wszystko to powoduje, że niezbędny dla naszej obronności system mógłby zacząć strzec naszego nieba dopiero za kilka dobrych lat. Po publikacji skontaktował się z nami producent Patriotów.
Firma potwierdziła zapewnienia MON. Raytheon również liczy, że umowa zostanie podpisana w tym roku. Co więcej producent zapewnia również, że Patrioty mogłyby dotrzeć do Polski już w 2019 r. Nie uzyskaliśmy jednak żadnych odpowiedzi na temat kosztów tego zakupu. Dowiedzieliśmy się jedynie, że cena zostanie uzgodniona przez oba rządy na podstawie ostatecznej specyfikacji technicznej i wymagań MON.
Przed laty, kiedy powstawał program "Wisła", wstępnie szacowano wartość kontraktu na 15-20 mld zł. Jednak już w zeszłym roku wiceminister Bartosz Kownacki mówił, że może to kosztować budżet nawet 30-50 mld zł.
Jak jednak zapewnia Raytheon, offset, który będzie jeszcze przedmiotem negocjacji, może być dla polskiego przemysłu wyjątkowo atrakcyjny. W myśl podpisanego w lipcu 2016 r. listu intencyjnego z Polską Grupą Zbrojeniową, Raytheon zobowiązał się do przeznaczenia 50-procent wartości zakupu Patriota na zamówienia w polskich przedsiębiorstwach.
Dowodem na to jest 30 listów intencyjnych o współpracy podpisanych przez Raytheona z polskimi firmami. Ostatnio z PGZ i Autosanem. Inne dwie firmy, warszawski PIT-Radwar i bydgoski Teldat, już realizują kontrakty z amerykańskim gigantem.
Firma zapewnia również, że to zaangażowanie polskiego przemysłu w produkcję Patriota stwarza dodatkowe szanse. Polskie firmy produkując pociski, wyrzutnie, pojazdy i radary mogłyby je eksportować do pozostałych 13 użytkowników systemu Patriot.
Warto jednak pamiętać o tym, że te atrakcyjne zapowiedzi będą miały szansę ziścić się dopiero kiedy kontrakt zostanie podpisany. Nie jest też ostatecznie pewne, co znajdzie się w umowie offsetowej i ile rzeczywiście amerykanie będą nam chcieli w niej dać w postaci transferu nowoczesnych technologii.
Niewykluczone także, że inny producent - MEADS International - który na polską prośbę ma przedstawić na dniach swoją ofertę, wejdzie jeszcze do gry i dołączy do oficjalnych rozmów. Ta firma pojawił się w grze dopiero za rządów PiS. Poprzednia koalicja stawiała na potrzebę szybkiego dostarczenia systemu obrony powietrznej i dlatego zdecydowała się ostatecznie na rozmowy tylko z Raytheonem.