Wśród największych spółek giełdowych niektóre pracownikom płacą bardzo mało, a prezesom bardzo dużo. Są też przykłady odwrotne. Co ciekawe, firmy na niedopłacaniu prezesom wcale nie cierpią.
Kiedyś krążyła po sieci prześmieszna „ekonomiczna” przeróbka wiersza Juliana Tuwima „Pan Hilary”. Nowoczesny pan Hilary jest menadżerem korporacji. Biega, krzyczy, szuka oszczędności, bo zyski są za niskie. „Likwiduje Dział Vendingu, tnie etaty w Marketingu. Co się da, centralizuje. Albo też outsoursinguje”. I nic. Spółka cały czas pod kreską.
„Nagle - spojrzał do lusterka / Nie chce wierzyć, znowu zerka / I już wie, że zyski zżera / jego pensja menadżera” - kończy się współczesna wersja wiersza.
Do podobnych wniosków mógłby dojść na przykład szef Dino Polska, gdzie pracownikom firma wypłacała w ubiegłym roku miesięcznie 2,9 tys. zł (tzw. koszty pracodawcy), czyli 1,7 tys. zł na rękę. Tymczasem prezes zgarnął w ub.r. aż 7,3 mln zł, czyli 608 tys. zł miesięcznie, m.in. dzięki nagrodzie za wprowadzenie spółki na giełdę.
Dino jest jednak na fali wzrostowej, więc bardziej niż cięciem kosztów firma przejmuje się tym, gdzie postawić nowy market. To nie ta faza rozwoju, gdy trzeba szukać, co by tu odchudzić.
Najrówniejsi z równych
Jeśli odwołać się do wierszyka, "w lustro" nie muszą patrzeć menadżerowie jedenastu dużych spółek giełdowych. Tam jasne jest, że jeśli ciąć, to niekoniecznie akurat z uposażenia prezesa. Siedem z tych spółek podpada pod ustawę kominową, trzymającą w ryzach wysokość wynagrodzeń, więc naturalnie prezes za dużo zarabiać nie może. Ale pozostałe cztery przypadki to spółki prywatne.
I tak, najmniejszą przewagę nad pracownikiem czuje prezes Giełdy Papierów Wartościowych. Wynagrodzenie Marka Dietla w trakcie trzech miesięcy sprawowania funkcji wynosiło „zaledwie” 35,5 tys. zł (koszty pracodawcy), czyli około 20,6 tys. zł na rękę. Tymczasem przeciętny pracownik Giełdy zarabiał 7,2 tys. zł netto. Prezes dostawał więc „tylko” trzykrotność średniego wynagrodzenia pracownika.
To jednak po części konsekwencja wymiany na najwyższym stołku. Prezes Małgorzata Zaleska zarabiała w 2016 r. dwa razy więcej. Wystarczy tylko doczekać nagrody za roczne wyniki.
Tak czy inaczej, miejsce prezesa GPW w naszym rankingu wynagrodzeń jest najniższe wśród spółek giełdowych. Druga w kolejności jest JSW. Tam też działa „kominówka”, a silne związki zawodowe górników nie pozwalają, żeby działa im się krzywda. Prezes Daniel Ozon zarabiał w ub. roku około 35 tys. zł na rękę, a jego 26 tysięcy podwładnych średnio po 5,9 tys. zł.
Z firm prywatnych nagrodę menadżera dbającego przede wszystkim o pracowników powinien dostać Adam Góral z Asseco Poland. Nie ogranicza go ustawa kominowa, ale mimo to pobiera za swoje usługi menadżerskie „zaledwie” około 72 tys. zł miesięcznie na rękę. Przeciętny pracownik w firmie dostaje 9,3 tys. zł netto.
To branża informatyczna, więc by pracownika utrzymać, płaca musi być na odpowiednim poziomie. Góral oprócz uposażenia menadżera może liczyć jeszcze na dywidendę z zysku - jest drugim największym akcjonariuszem spółki (10 proc. akcji).
Kolejnym prezesem-akcjonariuszem, który nie pobiera wysokiej pensji menadżera, jest Luis Amaral z Eurocash - krajowego giganta hurtowo-detalicznego.
Jego pracownicy nie zarabiają wiele, jak na branżę handlową przystało, bo 2,9 tys. zł na rękę. Amaral pobiera jednak zaledwie ośmiokrotność tej kwoty. Ma jednak 44 proc. akcji firmy, więc wystarczy mu sowita dywidenda, a na najwyższym stołku po prostu lepiej kontroluje swoją własność.
Wreszcie Dom Development - najlepiej płacąca spółka giełdowa, gdzie przeciętny pracownik dostaje prawie 12 tys. zł na rękę miesięcznie. Tam prezes Jarosław Szanajca zarabiał w 2017 r. zaledwie tyle, ile 9 jego pracowników. To i tak więcej niż rok wcześniej, kiedy jego pensja równa była zaledwie sześciu zatrudnionym przez deweloperską spółkę.
Gdy się spojrzy na wyniki finansowe spółek z „najrówniejszymi” menadżerami, to nie widać właściwie powodów do twierdzenia, że zbyt nisko wynagradzany prezes odbije się negatywnie na wynikach spółki.
W czwartym kwartale ub.r. zyski 11. spółek, gdzie prezes dostaje mniej niż 10-krotność średnich zarobków swoich pracowników, rosły o 108 proc. W pozostałych z 50. największych firm giełdowych spadały o 16 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl