Wyprzedzające wskaźniki koniunktury oraz dane o produkcji i sprzedaży sygnalizują, że w drugim kwartale wzrost gospodarczy utrzymał się na poziomie zbliżonym do obserwowanego w pierwszym - głosi najnowszy raport o inflacji autorstwa NBP.
Od stycznia do marca polska gospodarka urosła o 4 proc. w ujęciu rok do roku - czytamy w "PB". Niewykluczone, że podobna dynamika wzrostu w kolejnych miesiącach tego roku ujawni się nie tylko w liczbach, ale też w strukturze PKB. Głównym czynnikiem wzrostu w pierwszym kwartale był rosnący popyt konsumpcyjny, bo dynamika inwestycji była zbliżona do zera. Na to, że w kolejnych miesiącach z inwestycjami będzie tak samo lub niewiele lepiej, wskazuje struktura importu - pisze we wtorek "Puls Biznesu".
Grzegorz Ogonek, ekonomista BZ BWK, zwraca uwagę, że wskaźniki rozdysponowania importu, odzwierciadlające strukturę sprowadzanych z zagranicy towarów, wskazują na spadek r/r zapotrzebowania na dobra inwestycyjne w pierwszym kwartale.
- To sygnał, że oczekiwane przyspieszenie w inwestycjach może się odwlec, bo żeby inwestować, firmy muszą wcześniej zakumulować dobra inwestycyjne. Odbicie w inwestycjach zobaczymy więc prawdopodobnie w drugiej połowie roku - tłumaczy Grzegorz Ogonek.
Jak informuje "Puls Biznesu", specjaliści z NBP oczekują, że głównym czynnikiem wzrostu gospodarczego w całym roku będzie spożycie indywidualne przy stopniowo rosnącej dynamice nakładów inwestycyjnych.
Szacują, że do końca 2017 r. dynamika PKB utrzyma się na poziomie zbliżonym do 4 proc. To zdecydowanie więcej, niż wyniósł wzrost w 2016 r. (2,7 proc. r/r). Eksperci z NBP podkreślają jednak, że pomimo przyspieszenia w gospodarce, nie narastają nierównowagi zewnętrzne.
A co z cenami?
Z najnowszego "Raportu o inflacji", opublikowanego w poniedziałek przez Narodowy Bank Polski, wynika, że Polacy raczej nie muszą się obawiać wielkich podwyżek, choć tendencja w tym zakresie będzie rosnąca. W 2019 roku inflacja powinna osiągnąć poziom 2,5 proc.
o wyraźnym wzroście inflacji na początku roku, sytuacja ustabilizowała się i w ostatnich miesiącach nie widać było dużych zmian cen. Porównując ich średni poziom sprzed roku wychodzi, że teraz są wyższe o 1,5-2 proc. Stabilizacji inflacji sprzyja przede wszystkim ostatnie wygaszenie podwyżek cen surowców, w tym ropy naftowej.
Konsumentów niepokoić może jedynie fakt, że w porównaniu do prognoz NBP z marca, presja na wzrost cen narasta w nieco szybszym tempie. "Jest to związane z rewizją w górę ścieżki krajowego wzrostu gospodarczego oraz prognozowanej skali poprawy sytuacji na rynku pracy w Polsce" - czytamy w raporcie.
Po raz ostatni ceny rok do roku rosły powyżej 2,5 proc. pod koniec 2012 roku. W latach 2011-2012 były z resztą regularnie powyżej 4 proc., a czasem sięgały nawet 5 proc. Takiego scenariusza ekonomiści NBP nie wykluczają w perspektywie kolejnych 2-3 lat, ale dają temu niewielkie prawdopodobieństwo. Mniej więcej takie samo jak w przypadku powrotu deflacji, czyli spadku średniego poziomu cen.