Brak decyzji agencji Moody's, a co za tym idzie brak obniżki ratingu Polski, z pewnością ucieszył rządzących. Może to być jednak przedwczesna radość. Zdaniem analityków należy to interpretować tak, że od maja, czyli od czasu poprzedniej oceny, nie zaszły żadne zmiany i perspektywa wciąż jest negatywna. - Według mnie to na pewno nie jest dobra informacja. Moody's potrzebuje więcej czasu na analizę i należy się spodziewać, że w styczniu dojdzie do obniżki ratingu - komentuje w money.pl Marcin Kiepas, główny analityk firmy brokerskiej Easy Markets. I dodaje, że rynki raczej pozostaną niewzruszone.
Agencja ratingowa Moody's nie pochyliła się nad sprawą Polski i nie skomentowała wiarygodności kredytowej naszego kraju. To nie oznacza więc, że rating "został utrzymany", tylko że decyzji na ten temat po prostu nie było. - To sprytny ruch, biorąc pod uwagę fakt, że w ostatnim czasie agencje ratingowe były w Polsce "na cenzurowanym" i można było usłyszeć, że nie oceniają sytuacji gospodarczej obiektywnie - komentuje dla money.pl Jakub Makurat, dyrektor generalny firmy Ebury.
- Piątkową decyzję, a w zasadzie jej brak, odbieram w ten sposób, że Moody's potrzebuje więcej czasu na ocenę wiarygodności Polski - twierdzi z kolei zapytany przez money.pl o decyzję Moody's Marcin Kiepas, główny analityk firmy brokerskiej Easy Markets. - Jednak uważam, że radość może być przedwczesna, bo brak stanowiska agencji oznacza, że prawdopodobnie następnym razem czeka nas obniżka. Szczególnie, że perspektywa jest już negatywna i tutaj nie ma żadnego pola do manewru.
Zdaniem analityka Easy Markets, w Moody's uznano, że od ostatniej oceny w maju sytuacja w Polsce nie uległa zmianie na tyle, by ponownie zajmować stanowisko. Z jednej strony jest kilka pozytywnych symptomów dla inwestorów, ale wciąż pozostaje też wiele niewiadomych. To może oznaczać przedwczesną radość rządzących, którą wyraził chociażby wicepremier Morawiecki.
Podobnego zdania jest Jakub Makurat. - Należy to interpretować w ten sposób, że od maja warunki nie zmieniły się na tyle, by zajmować w tej sprawie stanowisko. Poza tym pamiętajmy, że były wakacje, które jak wiadomo, wpływają kojąco na wszystkich i w tych miesiącach niewiele się dzieje - komentuje. Jego zdaniem, wciąż w zawieszeniu są obietnice wyborcze, takie jak wiek emerytalny czy ustawa frankowa.
Dyrektorowi Ebury wtóruje Marcin Kiepas, choć na temat pomocy kredytobiorcom wypowiada się bardziej pochlebnie. - Z jednej strony na plus jest ustawa frankowa, która wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie obciąży tak sektora bankowego. Zniknęły również obawy o niezależność NBP czy Rady Polityki Pieniężnej, która nie wspiera polityki rządu - wymienia analityk i liczy, że obóz rządzący, stojąc przed realiami budżetowymi, może zacząć wycofywać się z nieprzewidzianych obietnic. Od razu jednak dodaje, że wciąż istnieje wiele spraw, które mogą odstraszać inwestorów zagranicznych.
- Mowa przede wszystkim o wciąż żywych i bardzo kosztownych obietnicach obniżenia wieku emerytalnego, głośnych zatrzymaniach przez CBA czy wciąż nierozwiązany spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, w tym informacja o śledztwie przeciwko jego prezesowi - komentuje analityk.
Brak stanowiska we wrześniu oznacza, że przy następnej okazji w styczniu agencja weźmie pod uwagę okres od maja i na tej podstawie wystawi ocenę Polsce. Zdaniem Marcina Kiepasa - prawdopodobnie obniży rating. Natomiast Jakub Makurat uważa jedynie, że na pewno Moody's nie powtórzy tego ruchu w styczniu i jakaś decyzja na pewno zapadnie. - O tym, jaka będzie można powiedzieć więcej w momencie, gdy poznamy dane makroekonomiczne za dwa ostatnie kwartały roku. Wtedy będziemy mądrzejsi - mówi Makurat.
"Niepewność pozostaje"
Główna ekonomistka Raiffeisen Polbanku Marta Petka-Zagajewska uważa natomiast, że brak decyzji Moody's w sprawie ratingu Polski to poniekąd dobra wiadomość dla Polski. Oznacza ona, że zdaniem agencji nie nastąpiły na tyle miarodajne zmiany w odniesieniu do kondycji polskiej gospodarki czy naszych finansów publicznych, aby należało jeszcze raz zastanowić się nad oceną wiarygodności kredytowej Polski.
- Nadal będziemy mieć niepewność, co agencje zrobią w styczniu - powiedziała. Zaznaczyła, że wtedy jednak będzie znany ostateczny kształt budżetu na 2017 r., będziemy też wiedzieć, czy spowolnienie gospodarcze z pierwszej połowy roku było przejściowe. Decyzje agencji będą więc bazowały na danych dotyczących fundamentów naszej gospodarki.
Także główny ekonomista BZ WBK Maciej Reluga jest zdania, że brak decyzji agencji będzie miał krótkotrwały wpływ na złotego i polskie obligacje, aczkolwiek powinien to być wpływ pozytywny. - Moody's uznał, że nie ma podstaw, aby cokolwiek zmieniać - powiedział. Wyjaśnił, że na takie, a nie inne stanowisko miały wpływ utrzymujące się niewiadome, związane z kwestią frankową, obniżeniem wieku emerytalnego, budżetu na przyszły rok oraz ewentualnego utrzymania się spowolnienia gospodarczego.
Z kolei były wiceminister finansów Cezary Mech wskazał, że należy pamiętać, iż perspektywa ratingu jest jednak negatywna, co oznacza, że Moody's z prawdopodobieństwem jednej trzeciej dopuszcza możliwość korekty ratingu w dół w ciągu roku.
Natomiast dla głównego ekonomisty BCC, prof. Stanisława Gomułki decyzja Moody's jest wielką niespodzianką. - Warto odnotować, że oznacza ona jednak utrzymanie decyzji agencji z maja, kiedy to zmieniła perspektywę ratingu ze stabilnej na negatywną. Agencja wówczas podkreślała, że oczekuje pogorszenia sytuacji fiskalnej w roku 2017 m.in. z racji wprowadzenia reformy dotyczącej obniżenia wieku emerytalnego, prezydenckiej propozycji dla frankowiczów czy pogorszenia klimatu inwestycyjnego w naszym kraju - powiedział Gomułka.
Złoty może się osłabić. I to wcale nie przez Moody's
Nie należy się zatem z tego powodu spodziewać w poniedziałek dużej reakcji walut. Szczególnie, że na rynkach światowych dzieje się na tyle dużo, że rating Polski będzie miał marginalne znaczenie. - Wyprzedaż na Wall Street, wypowiedzi członków Fed o możliwych podwyżkach stóp procentowych czy niestabilne otoczenie polityczne i próby nuklearne Korei Północnej mogą sprawić, że złoty może się nieznacznie osłabić - prognozuje Kiepas. - Gdyby nie te czynniki, to moglibyśmy mówić o niewielkim umocnieniu, ale i tak widocznym tylko w godzinach porannych.
Moody's to jedna z trzech największych agencji ratingowych na świecie obok Fitch i Standard&Poor's. To właśnie o tej ostatniej było w tym roku najgłośniej. W połowie stycznia br. obcięła ona długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Wskazano, że perspektywa ratingu jest negatywna.
W uzasadnieniu decyzji S&P napisał: "Od wygrania wyborów w październiku 2015 r., nowy polski rząd zainicjował różne działania legislacyjne, które naszym zdaniem osłabiają niezależność i efektywność kluczowych instytucji, jak wynika z naszej oceny instytucjonalnej". Obniżenie ratingu przez S&P spowodowało gwałtowne osłabienie złotego. Wzrosły także rentowności polskich obligacji, co oznacza wyższe koszty obsługi zadłużenia.