To właśnie jego agencja ku zdziwieniu ekonomistów podniosła na początku grudnia perspektywę ratingu Polski.
Jakub Ceglarz, WP money: Co takiego wydarzyło się przez ostatni rok, że Standard&Poor's zdecydował się podnieść perspektywę ratingową Polski na początku grudnia? Już nie jest negatywna, tylko stabilna. Dlaczego?
*Marcin Petrykowski, Dyrektor Regionalny S&P Global Ratings na Europę Środkową i Wschodnią oraz Dyrektor Generalny Oddziału S&P w Polsce: *Pamiętajmy, że w przypadku ratingu mamy do czynienia z dwiema równoległymi decyzjami. Pierwsza dotyczy samej oceny ratingowej, druga - perspektywy ratingu. Decyzję naszych analityków z początku grudnia oznacza potwierdzenie ratingu BBB+. W ich ocenie nie doszło do znaczących zmian w odniesieniu do oceny stanu polskiej wiarygodności kredytowej.
Mimo to perspektywę podnieśliście, więc coś się musiało wydarzyć.
Gdy w styczniu ocena wiarygodności kredytowej Polski została obniżona, analitycy S&P podkreślali, że jej negatywna perspektywa dotyczy ryzyka dalszej destabilizacji instytucji publicznych, przede wszystkim banku centralnego. Od tego czasu został wybrany nowy prezes NBP, nasi analitycy wnikliwie obserwowali sytuację wokół banku centralnego i uznali, że zagrożenie niezależności tej instytucji uległo zmniejszeniu. To właśnie stanowi główny powód, dla którego podnieśli oni perspektywę ratingu do stabilnej.
Pojawiło się za to kolejne ryzyko, chociażby w postaci przyjęcia ustawy obniżającej wiek emerytalny. A to chyba spore zagrożenie dla gospodarki.
To słuszna uwaga, lecz konieczne jest tutaj jedno wyjaśnienie. Perspektywa ratingu jest na ogół dwuletnia, zatem nie uwzględnia ona potencjalnie negatywnego wpływu reformy emerytalnej na finanse publiczne i poziom deficytu poza tym horyzontem czasowym. Musimy pamiętać, że reforma ta de facto wejdzie w życie dopiero za rok i zdaniem naszych analityków na początku jej efekty nie będą miały natychmiastowego wpływu na kondycję polskiej gospodarki.
Istotny jest także fakt, że proces zatwierdzenia podjętej decyzji nie został jeszcze zakończony, a nasi analitycy reagują, gdy coś się rzeczywiście wydarzy i ma bezpośrednie przełożenie. Dlatego też decyzja o obniżeniu wieku emerytalnego nie skutkowała zmianą ratingu przy okazji niedawnej aktualizacji. W krótkim horyzoncie czasowym wpływ tej reformy na wiarygodność kredytową jest ograniczony. Nie zmienia to jednak podstawowego założenia naszych analityków, w opinii których, w długim horyzoncie czasowym obniżenie wieku emerytalnego wpływa negatywnie na finanse publiczne.
W styczniu obniżyliście rating mimo faktu, że prezesem NBP był jeszcze Marek Belka. Więc nic się jeszcze "rzeczywiście nie wydarzyło".
Nie do końca. W styczniu nasi analitycy podjęli decyzję o obniżeniu ratingu z bardzo konkretnego powodu. Odnotowali, że rozpoczęły się zmiany, które negatywnie wpłynęły na ocenę siły instytucjonalnej Polski, ważnego czynnika całościowej oceny wiarygodności kredytowej kraju.
To znaczy?
Chodzi o trwający konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, zmiany w mediach publicznych oraz służbie cywilnej. Według naszych analityków działania te miały przełożenie na wiarygodność Polski w zakresie instytucji, w związku z tym zrewidowali oni wcześniejszy scenariusz bazowy.
Przy tej okazji należy ponownie pokreślić dlaczego tak dużą wagę metodologia S&P przykłada do warstwy instytucjonalnej - nasze analizy historyczne wykazały, że w 7 na 10 przypadków, państwa nie wykupywały swoich obligacji nie dlatego, że nie miały na to środków, ale dlatego, że taka była decyzja na poziomie instytucjonalnym. Stąd ten aspekt jest tak istotny i stanowi aż 25 proc. całkowitej oceny wiarygodności kredytowej w ramach metodologii S&P.
W grudniowym raporcie wskazujecie, że poziom inwestycji w 2016 roku w Polsce wzrośnie o 1 proc. Tymczasem trzy pierwsze kwartały to drastyczne spadki w tym obszarze. Ekonomiści nie kryją zaskoczenia i trochę naigrywają się, że żeby wasza prognoza się sprawdziła, musiałby się stać cud. Czy to trochę nie rzutuje na wiarygodność instytucji?
Przygotowując ostatni raport nasi analitycy opierali się na oficjalnie dostępnych danych na koniec drugiego kwartału, stąd wartości które pojawiły się w ich publikacji. Pamiętajmy jednak, że każda decyzja ratingowa koncentruje się na odzwierciedleniu trendów, a nie tylko danych z pojedynczego kwartału.
W dalszym ciągu prognozujecie, że inwestycje będą rosły, podczas gdy te lecą na łeb na szyję. Trend dalej się nie zgadza.
W tym kontekście najbardziej istotna pozostaje korelacja pomiędzy dynamiką inwestycji a wzrostem gospodarczym. Zdaniem naszych analityków wzrost gospodarczy w Polsce w tym roku będzie słabszy, między innymi z uwagi na spadek inwestycji współfinansowanych ze środków unijnych, lecz inwestycje te ponownie przyspieszą.
Według wcześniejszych założeń miało to nastąpić w III-IV kwartale 2016 roku, jednak wygląda na to, iż wzrost dynamiki inwestycji przypadnie dopiero na pierwsze kwartały 2017 roku i będzie się zwiększać w kolejnych miesiącach. Według naszych analityków przyspieszenie to zostało nieco odłożone w czasie, lecz wkrótce nastąpi.
Czy grudniowa decyzja nie jest trochę próbą naprawienia tego, co stało się w styczniu? Ekonomiści i komentatorzy wskazują, że ani wtedy nie było tak źle, by rating obniżać, ani teraz nie jest tak dobrze, by podnosić perspektywę.
Decyzja dotycząca aktualizacji oceny ratingowej nie jest sposobem naprawienia czegokolwiek i nie może być podyktowana publicznymi oczekiwaniami. Dysponujemy globalnie uznaną i przejrzystą metodologią oraz określonymi kryteriami, których się bezwzględnie trzymamy. Na tej podstawie nasi analitycy (a dokładnie komitet ratingowy) podejmuje decyzje. Więc nie jest to w żadnym razie cofnięcie poprzedniej decyzji. Rating to proces dynamiczny i niezależny, a analitycy agencji ratingowych nie mogą ulegać presji ze strony opinii publicznej.
Zostawmy na chwilę Polskę. W ostatnich miesiącach obserwujemy spore niepokoje społeczne w Europie. We włoskim referendum poległ premier Matteo Renzi, we Francji popularność zyskuje Front Narodowy Marine Le Pen, Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej. To może dotknąć nie tylko gospodarek tych poszczególnych krajów, ale też wielu firm. W jaki sposób?
Z perturbacjami mamy do czynienia nie tylko w Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych, gdzie doszło do wielkiej zmiany politycznej. Pamiętajmy jednak, że gros z tych zmian jeszcze się de facto nie zmaterializował. Mówimy o Brexicie, ale wciąż nie znamy konkretnego modelu opuszczenia Wspólnoty przez Wielką Brytanię. W wyniku włoskiego referendum nastąpiła zmiana na stanowisku premiera, lecz rząd tworzy wciąż ta sama opcja polityczna. Donald Trump także nie został jeszcze zaprzysiężony i do końca nie wiemy, które z jego przedwyborczych zapowiedzi zostaną zrealizowane.
Oczywiście nie jest też tak, że nie widzimy zagrożeń dla rynku - obserwujemy umacniającego się dolara, "rozedrgane" euro i rosnącą niepewność wśród inwestorów. W efekcie wzrost gospodarczy wielu państw europejskich ledwo się odbija i jest na uśrednionym poziomie poniżej 1 proc. PKB.
Ale jakie to ma znaczenie dla firm?
Polska jest otwartą gospodarką, ale jednocześnie mocno zależną od eksportu, a tym samym podatną na ryzyka zewnętrzne. Wydarzenia polityczne w Europie m.in. referendum we Włoszech lub przyszłoroczne wybory we Francji mogą stać się czynnikami ryzyka w otoczeniu makroekonomicznym, które odbiją się na działalności polskich firm. Wielu polskich przedsiębiorców jest już aktywnych na zachodzie, tym bardziej w strefie euro. Dlatego stabilność na tych rynkach stanowi ważną funkcję w ich modelu wzrostu biznesu.
Na to się jednak nie zanosi. Francja, Włochy, Wielka Brytania - tu mamy przecież raczej niepewność niż spokój. A to nie sprzyja inwestowaniu.
Rzeczywiście, jeśli spojrzymy na to co dzieje się w Europie w ostatnich miesiącach to zauważymy, że zachodnie społeczeństwa coraz aktywniej skłaniają się w kierunku polityki izolacji. Do tego dochodzą problemy z odbiciem wzrostu gospodarczego, niepewność na rynkach oraz swego rodzaju kryzys tożsamościowy całej Wspólnoty. Wszystko to niestety może przełożyć się na odpływ kapitału.
Tylko dokąd, skoro kryzys tożsamościowy widzimy praktycznie w co drugim kraju na zachodzie?
Chociażby do Stanów Zjednoczonych. Jeśli Donald Trump zrealizuje postulaty gospodarcze, które przedstawiał podczas kampanii wyborczej, to możemy spodziewać się tam gigantycznych inwestycji infrastrukturalnych oraz ulg dla przedsiębiorców. Już słyszymy o tym, że planowana jest znacząca obniżka podatków dla firm. Paradoksalnie więc USA mogą stać się dla firm z Europy czymś na kształt "raju podatkowego".
I zastąpić na przykład taki Gibraltar, który zresztą po Brexicie może już nie być taki atrakcyjny?
Tego nie wiemy na pewno, ale podobny scenariusz jest prawdopodobny. Szczególnie, że Stany Zjednoczone mają kilka przewag. Przede wszystkim mnóstwo utalentowanych ludzi, rozwiniętą infrastrukturę oraz rynek wewnętrzny. Dużo łatwiej też globalizować działalność, jeśli działa się w USA. Wystarczy dodać do tego aspekt podatkowy i mamy przepis na sukces.
Możemy się zatem spodziewać exodusu polskich i europejskich firm do USA?
Nie określiłbym tego exodusem, ale zależnie od wprowadzonych zmian możemy spodziewać się większego zainteresowania biznesu obecnością w USA, zarówno w aspekcie źródeł finansowania, jak i fizycznej lokalizacji oraz prowadzenia tam biznesu.
Jak zawsze w tego typu przypadkach będzie wymagało to indywidualnego rozpatrzenia i rzeczowej odpowiedzi na pytanie, czy dana firma jest gotowa na decyzję, by na przykład szukać finansowania na innych rynkach. W wielu przypadkach może się to okazać bardzo korzystne, bowiem dla dużej ilości podmiotów uzależnienie od lokalnego rynku kapitałowego, a szczególnie tylko bankowego, nie jest dobre a wręcz rodzi pewnego rodzaju ryzyka.
W globalizującym się świecie dywersyfikacja pod kątem strategii finansowania oraz rozwoju biznesu jest kluczowa, bowiem pozwala na uniezależnienie się od rynków, które w danym momencie mogą mieć gorsze postrzeganie w zakresie stabilności, przewidywalności oraz słabsze wyniki gospodarcze.
_ Rozmowa została przeprowadzona podczas impact'16 fintech/insurtech, która odbyła się we Wrocławiu w dniach 7-8 grudnia. _