Premier Jemenu Chalid Bahah opuścił dziś swą rezydencję w centrum Sany, gdzie był od dwóch dni otoczony przez bojowników z szyickiego ruchu Huti - poinformował rzecznik rządu. Według niego premier wynegocjował swe wyjście.
Premier Bahah mógł opuścić swą rezydencję; samochodem udał się _ w bezpiecznym kierunku _ - powiedział rzecznik, nie ujawniając więcej szczegółów.
Silnie uzbrojone oddziały szyickiej milicji otoczyły w poniedziałek wieczorem siedzibę Bahaha, kilka godzin po ostrzelaniu jego konwoju w Sanie.
Do ataku doszło po wyjściu premiera ze spotkania z prezydentem generałem Abd ar-Rabem Mansurem al-Hadim. Celem rozmów było rozwiązanie kryzysu politycznego, w następstwie którego doszło do starć szyickich bojowników z armią. W ataku na konwój nikomu nic się nie stało.
W wyniku ostrych starć, do których doszło w poniedziałek i we wtorek między siłami rządowymi a szyickimi rebeliantami w wielu częściach jemeńskiej stolicy, zginęło co najmniej 18 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych - podały źródła medyczne. Zaledwie dzień po zawarciu z jemeńską armią porozumienia o zawieszeniu broni rebelianci zdobyli we wtorek pałac prezydencki.
Z informacji napływających w środę przed południem z Sany wynikało, że budynki rządowe oraz rezydencja Hadiego są otoczone przez rebeliantów. Przedstawiciel rządu potwierdził, że prezydent przebywa w swej rezydencji. Według popołudniowych doniesień agencji Associated Press, Huti usunęli stamtąd ochronę prezydenta i rozmieścili swoje siły.
Czytaj więcej w Money.pl