Polska sprzeciwiła się zaproponowanemu przez Komisję Europejską 7-procentowemu celowi redukcji gazów cieplarnianych w sektorach nieobjętych systemem handlu uprawnień do emisji (non-ETS), czyli transporcie, budownictwie, rolnictwie czy drobnym przemyśle.
W poniedziałek w Luksemburgu odbyła się pierwsza debata na poziomie Rady UE na ten temat. Zgodnie z lipcową propozycją KE każde z państw unijnych ma swój konkretny cel redukcyjny na 2030 r. Według KE Polska powinna do końca przyszłej dekady zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych w sektorach transportu, budownictwa, rolnictwa, odpadów, użytkowania gruntów i leśnictwa - o 7 proc.
Francuska minister środowiska Segolene Royal opowiedziała się za przyjęciem propozycji podziału obciążeń zgodnie z tym, co zaproponowała Komisja Europejska. "Propozycja KE stanowi dobrą podstawę do dalszych prac" - przekonywała na spotkaniu ministrów.
Pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej Paweł Sałek zwracał uwagę, że dyskusja nad projektem dopiero się rozpoczęła, a Polska mamy wiele wątpliwości co do wielkości proponowanego dla nas celu redukcyjnego, jak również co do samej metodologii jego wyznaczania. "Polska sprzeciwia się propozycji potwierdzenia w chwili obecnej celów redukcyjnych dla poszczególnych państw członkowskich na poziomie zaproponowanym przez KE" - oświadczył wiceminister środowiska.
Sałek, ale też przedstawiciele innych rządów wskazywali, że państwa unijne powinny mieć elastyczne możliwości osiągnięcia celów ograniczenia emisji. Polska chciałaby np., aby jednostki emisyjne mogły być transferowane w obu kierunkach: z ETS, czyli z systemu handlu emisjami do non-ETS i na odwrót. Dzięki temu zaoszczędzone w jednym sektorze jednostki mogłyby być przypisane do drugiego, który byłby mniej wydajny. Takiej opcji nie przewiduje jednak propozycja KE.
Warszawa postuluje też, by emisja, za jaką odpowiada nasz kraj, mogła być bilansowana przez odpowiednią gospodarkę leśną (pochłanianie CO2 przez lasy).
Unijny komisarz ds. działań klimatycznych i energii Miguel Canete mówił, że jeśli jedno z państw członkowskich miałby mieć ograniczony cel redukcji, to inne musiałby zrobić więcej.
Canete sceptycznie wypowiadał się też o koncepcji elastyczności, ale nie wykluczył jej całkowicie. "Elastyczność wymaga ostrożności, bo jeśli zrobimy to źle, to po prostu UE nie osiągnie swojego celu na rok 2030" - zaznaczył.
Odnosząc się do propozycji włączenia pochłaniania przez lasy do systemu podkreślił, że konieczne jest wcześniejsze opracowanie odpowiednich kryteriów. - Musimy stworzyć metodologię, która usunie wszystkie niepewności, jeśli chodzi o dane, a potem będziemy mogli zastanawiać się, jak konkretnie uwzględnić leśnictwo w naszych projektach - powiedział Canete.
Minister środowiska Jan Szyszko ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że polskie koncepcje dotyczące włączania gospodarki leśnej w unijną politykę klimatyczną są coraz lepiej widziane. - Polskie postulaty przebijają się coraz bardziej - oświadczył.
Prace nad tymi przepisami będą się toczyć przez najbliższe miesiące. Państwa członkowskie UE muszą ustalić wspólny mandat, dopiero wówczas będą mogły się zacząć negocjacje nad ostateczną wersją przepisów z Parlamentem Europejskim.