- Zeszłoroczna reforma OFE była słuszna i korzystna dla społeczeństwa, bo wcześniejszy system był nie do utrzymania - uważa Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. I dodaje: - To nieprawda, że "ukradziono nam nasze pieniądze". Pozwy w tej sprawie, czy to w TK, czy o odszkodowanie od Skarbu Państwa są bez szans - uważa ekspert.
Właśnie mija rok od czasu, gdy Polacy decydowali, czy nadal chcą przekazywać część składki do OFE, czy też jej całość ma trafiać do ZUS. Zgodnie z wprowadzonymi przez rząd zmianami w systemie emerytalnym wcześniej OFE przekazały do ZUS aktywa o wartości 153,15 mld zł (głównie w postaci obligacji skarbowych i obligacji gwarantowanych przez Skarb Państwa), co stanowiło 51,5 proc. zasobów OFE. Środki te trafiły na subkonta w ZUS.
- Jeśli chodzi o spojrzenie od strony społeczeństwa w ogóle, to ten ruch był i sensowny, i celowy. Po pierwsze, operacja ta miała pozytywny wpływ na budżet państwa. Pieniądze przekazywane do OFE generowano przy pomocy bezsensownie emitowanych obligacji. Do tego dochodziły obłędne stawki opłat za zarządzanie, i to bez względu na wyniki finansowe, pobierane nie wiadomo za co, które szły do kieszeni zarządzających funduszami. Jestem i zawsze byłem zwolennikiem tej operacji - zaznaczył Kuczyński,
Jak mówił, obligatoryjne przekazywanie do OFE części naszych składek generowało dług, bo państwo musiało emitować obligacje, by mieć środki na bieżącą wypłatę emerytur. Budżet, a więc podatnicy, płacili za to 6-7 mld zł odsetek rocznie. Dzięki zeszłorocznemu umorzeniu tych obligacji, polski dług zmniejszył się o 150 mld zł - wskazał ekspert.
- I nieprawdziwe jest twierdzenie wygłaszane przez przeciwników tej operacji, że "ukradziono nam nasze pieniądze". To nigdy nie były pieniądze poszczególnych płatników składek. Gdyby to była własność, to można byłoby pójść do OFE i wypłacić te środki, a przecież nie można tego robić. Także Sąd Najwyższy w 2008 r. jasno powiedział, że to nie są pieniądze podatnika, tylko systemu emerytalnego. Taka jest prawda - podkreślił Kuczyński.
W 2008 r. Sąd Najwyższy, wypowiadając się na temat tego, czy odkładanie na OFE jest obowiązkowe, ocenił, że składka przekazywana do OFE nie jest prywatną własnością ubezpieczonego, a częścią składki na ubezpieczenie emerytalne, potrącanej i przekazywanej do ZUS i ma charakter publiczno-prawny.
- W praktyce będzie dochodzić do sytuacji, kiedy pewne osoby będą żyły dłużej niż środki zgromadzone na ich kontach, przewidywane na określoną długość życia; w takim przypadku oczywiście ich świadczenia będą musiały być finansowane ze składek innych osób. W tej sytuacji należy uznać, że ta składka nie jest prywatną własnością ubezpieczonego - uzasadniał wówczas Sąd Najwyższy.
Z tego względu, zdaniem Kuczyńskiego, pozwy kwestionujące konstytucyjność zeszłorocznej operacji, będą oddalone.
- Abstrahując od meritum, Trybunał Konstytucyjny ma, moim zdaniem, niewielkie możliwości ruchu w tej kwestii. Gdyby orzekł, że reforma OFE była niezgodna z prawem, to mogłoby to doprowadzić Polskę do jakiegoś małego upadku. Wątpię, czy sędziowie odważyliby się na taki krok - mówił ekspert. Jego zdaniem także pozwy zbiorowe przeciw Skarbowi Państwa nie mają żadnych szans na sukces, a pieniądze przyniosą co najwyżej prawnikom.
Według Kuczyńskiego na zeszłorocznej reformie ucierpiały więc przede wszystkim same OFE i szerzej rynek finansowy, czyli GPW.
- Z punktu widzenia rynku finansowego przyniosło to ujemne skutki, co było do przewidzenia. Po pierwsze OFE nie dostają tyle pieniędzy, ile dostawały, a po drugie wprowadzono suwak, czyli stopniowe przenoszenie środków 10 lat przed emeryturą z OFE do ZUS. W efekcie tego mamy w tej chwili ujemne napływy do OFE - zauważył ekspert. Jak jednak powiedział, nie oznacza to, że same fundusze czeka w końcu likwidacja, bo w następnym i kolejnych okienkach transferowych mogą one znów zyskać dodatkowych płatników.
- Będzie to zależało niemal wyłącznie od sytuacji na giełdzie. Jeżeli giełda będzie akurat rosła, to ludzie będą wybierać OFE, a jeśli spadała - ZUS. Generalnie sądzę, że będzie postępowała konsolidacja OFE i jeżeli nie zostaną one wygaszone zupełnie, to zostanie 5-7 OFE. Nie byłoby to złe rozwiązanie - ocenił.
Jego zdaniem, celem powinno być teraz rozwijanie trzeciego filara systemu emerytalnego, bo obecny jest "karłowaty i zaniedbany", choć powinien on pozostać całkowicie dobrowolny.
- Potrzebne są zmiany zwiększające możliwości inwestycyjne, czyli zwiększające kwotę, którą można zainwestować, bo ona jest śmiesznie niska, czy odpowiednie, większe niż obecnie zachęty podatkowe. I na to powinien być bardzo duży nacisk. Generalnie trzeba ludziom wytłumaczyć, że muszą sami zacząć oszczędzać, bo emerytury - bez względu na to, czy wybrało się OFE czy tylko ZUS - będą bardzo niskie - powiedział Kuczyński.
- Nie jestem specjalnym optymistą, jeśli chodzi o przyszłość systemu emerytalnego, bo prawda jest taka, że mamy odwróconą piramidę demograficzną. Nie widzę w tej chwili takiego rozwiązania, które dawałoby godziwą emeryturę za 30 lat - przyznał ekspert.