19 mln zł - tyle w ciągu pierwszego roku będzie kosztować reforma Sądu Najwyższego. Później będzie nawet drożej. Roczne wydatki mogą dojść nawet do 38 mln zł. Prawie 100 tys. zł odprawy dostaną sędziowie, których mandaty zostaną wygaszone.
W Sejmie trwa walka o reformę Sądu Najwyższego. Wszystko wskazuje na to, że we wtorek ustawa zostanie przegłosowana, a jutro trafi do Senatu. O szczegółach można przeczytać tutaj - Wirtualna Polska prowadzi relację na żywo z obrad.
Zmiany w Sądzie Najwyższym wpłyną nie tylko na wymiar sprawiedliwości. Nie pozostaną bez konsekwencji dla budżetu. Na początku reforma kosztować ma 19 mln zł. Po roku wydatki mogą wzrosnąć nawet do 38 mln zł. I mówią o tym wprost posłowie w projekcie ustawy.
Dlaczego reforma będzie tak droga? Z chwilą wejścia w życie nowych przepisów obecni sędziowie Sądu Najwyższego przejdą w stan spoczynku. Tylko wybrani przez Zbigniewa Ziobrę lub Krajową Radę Sądownictwa zostaną na stanowisku. W pierwszym projekcie decydować miał Minister Sprawiedliwości, ale posłowie zapowiadają zmianę. Obiecał to resort sprawiedliwości.
W tej chwili w SN orzeka prawie 90 sędziów w czterech izbach. Zgodnie z projektem ustawy wszystkim sędziom - przechodzącym w stan spoczynku - przysługuje 6-miesięczna odprawa.
Gdyby skład Sądu Najwyższego został całkowicie wymieniony, na same odprawy z budżetu musiałoby zostać wypłacone grubo ponad 8 mln zł. Pensja sędziego wynosi ponad 16 tys. zł (stanowi 4-krotność wynagrodzenia średniego). Odprawy wynosić więc będą prawie 100 tys. zł.
Ale to nie koniec wydatków. Dlaczego? Sędziowie Sądu Najwyższego w stanie spoczynku będą otrzymywać do osiągnięcia 65. roku życia 100 proc. uposażenia. Później uposażenie to spada do poziomu 75 proc. Takie wynagrodzenie w stanie spoczynku jest standardowe dla sędziów w Polsce. Tutaj ustawa niczego nie zmienia.
Nie zmienia to jednak faktu, że kilkadziesiąt osób trzeba będzie utrzymywać do osiągnięcia odpowiedniego wieku. Do tego jeszcze w momencie odejścia z Sądu Najwyższego dostaną ekwiwalent urlopowy. A przecież w tym samym czasie do Sądu Najwyższego trafią też nowi sędziowie.
Co ciekawe, projekt ustawy zakłada, że w Sądzie Najwyższym trzeba będzie oszczędzać.
Uposażenie zostanie obniżone w Biurze analiz i studiów, a w całym Sądzie ma pracować mniej osób. Jest to wprost napisane w projekcie ustawy.
Wydatki mają zostać pokryte z rezerwy ogólnej oraz z przesunięć w budżecie. Projekt zakłada, że do Sądu Najwyższego mogą trafić środki przeznaczone dla krajowych sądów.