Decyzja refundacyjna jest wydawana raz na dwa lata. Dzięki temu można negocjować z koncernami medycznymi obniżki cen leków. To firmy farmaceutyczne składają w Ministerstwie Zdrowia wnioski o umieszczenie ich leków na liście –informuje "Gazeta Wyborcza".
Każdy wniosek negocjuje komisja ekonomiczna złożona z ekspertów resortu zdrowia oraz Narodowego Funduszu Zdrowia. Ciało to dzieli się na podgrupy, aby usprawnić pracę. Po negocjacjach poszczególne podgrupy spotykają się na forum komisji, która głosuje w sprawie rekomendacji decyzji refundacyjnej.
Problemem jest czas. Do końca roku zostało zaledwie 60 dni roboczych. Tymczasem do rozpatrzenia jest ponad 2,2 tys. wniosków. To oznacza, że codziennie komisja musi negocjować ceny dla 30-40 leków. Tempo dla urzędników jest więc bardzo mocne.
Według resortu zdrowia nie ma powodów do niepokoju. Urzędnicy podkreślają, że ponad połowa wniosków już przeszła ocenę – choć na razie pod kątem formalnym. Tyle tylko, że w 2015 r., kiedy to decyzję refundacyjną odnawiano dla podobnej liczby leków, niemal wszystkie wnioski oceniono już latem.
Efekt? Jak donosi gazeta wiceminister zdrowia Marcin Czech zalecił komisji, by nie wywierali zbyt dużej presji na firmach farmaceutycznych. Potencjalnie może to oznaczać koszty, które zostaną przerzucone na pacjentów i NFZ.
A budżet tego ostatniego pęka w szwach. Jako przykład gazeta podaje darmowe leki dla seniorów. Zaplanowano na nie w budżecie ponad 640 mln zł. Tymczasem już do końca wydano 440 mln zł. A przed nami jesienny szczyt chorobowy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl