O tym, że rekompensaty można nazywać już "Podatkiem Tchórzewskiego" pisze czwartkowy "Puls Biznesu".
Tak twierdzą eksperci z Biura Maklerskiego Santander, którzy swój środowy raport nazwali "Narodziny podatku od energii elektrycznej". Skąd ta nazwa? Przede wszystkim dlatego, że ich zdaniem rekompensata wcale nie będzie jednorazowa i potrwa dłużej niż tylko przez 2019 rok.
- W kontraktach terminowych na dostawy energii elektrycznej na 2020 r. widzimy cenę 280 zł/MWh, czyli o 40 zł wyższą niż w 2019 roku - mówi Paweł Puchalski, szef działu analiz Santander Biura Maklerskiego. I dodaje, że jednorazowa opłata może się przerodzić w stałą dotację.
- Jeżeli danina zostanie wprowadzona w 2019 r., to w kolejnym roku zostanie prawdopodobnie utrzymana. Koszty, które ponosi energetyka przecież nie spadną - twierdzi z kolei były minister gospodarki Janusz Steinhoff.
A przypomnijmy, że przyszły rok to dwukrotne wybory - najpierw do parlamentu europejskiego, a później do Sejmu i Senatu. Mało prawdopodobne więc, żeby jesienią rząd zadecydował, że ceny energii zostaną odmrożone. To oznaczałoby jeszcze wyższy skok niż ten planowany na 2019 rok. A przypomnijmy, że w niektórych przypadkach mówiło się o 30 proc. dla gospodarstw domowych.
Teraz specjalny fundusz ma liczyć 4-5 mld zł. Pieniądze trafią tam z budżetu, ze sprzedaży praw do emisji dwutlenku węgla oraz ze spółek energetycznych. Te ostatnie mają dorzucić 1 mld zł.
- Jeśli ceny w 2020 roku rzeczywiście ukształtują się na przewidywanym pułapie, miliard może nie wystarczyć - szacuje Paweł Puchalski, cytowany w czwartkowym "Pulsie Biznesu".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl