Po święcie Trzech Króli - to najbardziej precyzyjna data, jaka pada w kontekście rekonstrukcji rządu z ust premiera Morawieckiego. - Polacy w krótkim terminie będą mogli poznać już wszelkie możliwe zmiany. Ta rzeczywistość już za chwilę się rozjaśni. Proszę dać nam jeszcze chwilę -mówił pod koniec grudnia. Nie jest przy tym tajemnicą, że szef rządu konsultuje się z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. We wtorek premier został sfotografowany przez reporterów "Faktu" podczas wizyty przy Nowogrodzkiej.
Temat rekonstrukcji jest wałkowany w mediach już od kilku miesięcy. Na dziennikarskiej giełdzie przewijają się wciąż te same nazwiska. Jeśli chodzi o resorty gospodarcze, to wakat powstanie najprawdopodobniej w ministerstwach rozwoju i finansów. Na razie oba stanowiska obsadza Mateusz Morawiecki, ale jak już pisaliśmy w money.pl, jest to sytuacja bez precedensu i nie do utrzymania w dłuższej perspektywie.
"Odwoływano mnie 21 razy"
Nazwisko ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka pojawia się regularnie. Jeszcze przed zmianą szefa rządu z Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego resort Adamczyka stopniowo tracił kompetencje właśnie na rzecz przyszłego premiera. Opisywaliśmy to w money.pl.Pojawiły się nawet spekulacje, że ministerstwo infrastruktury zostanie podzielone, a z jego zadań przy Adamczyku zostanie tylko realizacja programu Mieszkanie+.
Natomiast minister energii Krzysztof Tchórzewski miał być - według doniesień medialnych - pierwszym ministrem z rządu PiS, który straci stanowisko. W kwietniu 2016 r. gruchnęła wieść o jego odwołaniu. Akurat wtedy powstawała Polska Grupa Górnicza, która miała uratować polskie górnictwo.
W efekcie media zainteresowały się nie planem rządu dla węgla, ale domniemaną dymisją. - To smutne dla mnie, że w takim dniu pojawiają się takie informacje. Nie wiem, dlaczego ktoś je rozpowszechnia - powiedział wtedy money.pl Tchórzewski. - To świństwo - dodał.
Od tego czasu szef resortu energii najwyraźniej uodpornił się na takie pogłoski. Money.pl zapytał zarówno Tchórzewskiego, jak i Adamczyka, czy po rekonstrukcji zostaną w rządzie.
- Już byłem kilkakrotnie odwoływany i powoływany - mówi Tchórzewski. - Od 16 listopada 2015 r. odnotowaliśmy w gabinecie, że byłem już rozważany 21 razy, że odchodzę, przychodzę, czy znów będę przychodził - dodaje.
"Taka rola działacza"
Minister energii zaznacza, że gdyby przywiązywał do tego uwagę, to nie mógłby pracować. - Jeżeli zmieni się polityka władz ugrupowania, które reprezentujemy w rządzie, a więc Prawa i Sprawiedliwości, to przesuniemy się na inny front. Taka jest rola działacza publicznego - mówi i zastrzega, że dla niego to "żaden problem".
- Jeśli dostajemy jakieś zadania, to cieszymy się, że możemy się wykazać. Jeżeli pójdziemy na inne fronty, jeśli do tego dojdzie, to też zobaczycie państwo, że się wykażemy - dodał.
Adamczyk zamiast o rekonstrukcji woli mówić o pracy w ministerstwie. A ta - jak zapewnił - postępuje tak samo niezależnie od pogłosek dymisji ministra. - Celem jest realizacja programu budowy dróg krajowych i autostrad. Celem jest realizacja inwestycji z Krajowego Programu Kolejowego - wyliczał, nie odpowiadając wprost na pytanie.
- Zapewniam panią, że bez zbędnej zwłoki realizowane są wszystkie zadania, które na nas, na resort infrastruktury, zostały nałożone - podsumował.
Kariery polityczne obu ministrów wiążą się z działalnością Jarosława Kaczyńskiego od początku lat 90., z czasów Porozumienia Centrum. Tchórzewski jest uznawany za członka tzw. Zakonu PC, czyli grona najwierniejszych działaczy, których prezes PiS darzy największym zaufaniem.