Ministerstwo cyfryzacji jest, czy go nie ma? Kto teraz w rządzie odpowiada za transport, a kto za Mieszkanie+? Jakimi niby technologiami ma się zajmować ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii? Te pytania po kolei kiełkowały mi w głowie, gdy śledziłam informacje o rekonstrukcji.
Dziennikarze ekonomiczni to specyficzna grupa pracowników mediów. Mało interesuje nas, czy jeden polityk nazwie drugiego agentem. Kto przyjmie odznaczenie, a kto nie. Kto komu uściśnie rękę, a komu nogę. Lubimy za to konkrety. Liczby. U polityków cenimy kompetencje i pracowitość.
Pod tym względem rekonstrukcja rządu Mateusza Morawieckiego może cieszyć. Przykład? Choćby ministerialne nominacje dla Jerzego Kwiecińskiego i Jadwigi Emilewicz. Dotąd w cieniu, mało znani opinii publicznej, ale bez wątpienia legitymujący się wysokimi kwalifikacjami.
Ale za plecami nowych ministrów widać chaos. Służę przykładem. Ministerstwo Cyfryzacji. Jest, czy go nie ma? Jeszcze wczoraj była już minister Streżyńska miała uspokajać swoich współpracowników, że jej odwołanie to decyzja polityczna a nie merytoryczna, a resort będzie pracował dalej. Nie minęły 24 godziny, a już nie jest taka pewna. "Pełne zaskoczenie (...) nie ma samodzielnego ministerstwa cyfryzacji" - zatwittowała chwilę po zaprzysiężeniu nowych ministrów.
Podobną informację podaje Polska Agencja Prasowa. "W nowej strukturze nie ma resortu cyfryzacji" - czytamy w relacji z pierwszego posiedzenia rządu w nowym składzie. Jednocześnie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów podaje, że "bezpośredni nadzór nad Ministerstwem Cyfryzacji przejmie Prezes Rady Ministrów".
Czyli premier jest też ministrem cyfryzacji? Na stałe, czy tymczasowo? Czy ministerstwo zostanie włączone pod kompetencje któregoś z ministrów? Nie wiadomo. Nie zazdroszczę urzędnikom z gmachu przy Królewskiej. Nie wiedzą, czy nadal pracują, jeśli tak to kto jest ich szefem i jak długo to potrwa.
Kolejny przykład. Minister Adamczyk i Ministerstwo Infrastruktury. Wcześniej nazywało się Infrastruktury i Budownictwa. Zmiana nazwy sugeruje zmianę zakresu kompetencji. Sięgam ponownie do komunikatu KPRM. "Zaplanowano wydzielenie części zadań dotyczących budownictwa z dotychczasowego Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa i przekazanie ich do nowych struktur powstałych po zmianach w działach administracji rządowej" - czytamy.
Czyli jeden ze sztandarowych programów rządu - Mieszkanie+ wypadło z zadań resortu Adamczyka. Gdzie trafi? Czy za jego realizację będzie odpowiadał urzędnik w randze ministra? Kiedy powstaną owe "nowe struktury"? Znów nie wiadomo.
I dalej. Nazwa ministerstwa objętego przez Emilewicz - Przedsiębiorczości i Technologii - sugerowałaby, że może to nowa minister zaopiekuje się cyfryzacją po minister Streżyńskiej. Ale i tu nie ma jasnej deklaracji. Możliwe więc, że "technologie" trafiły do nazwy ministerstwa ze względów estetycznych.
Premier Morawiecki miał czas, by przygotować się do rekonstrukcji. Temat wałkowany był od miesięcy, on sam po objęciu stanowiska niemal miesiąc temu prosił o cierpliwość. Otrzymał ją. Jeśli wierzyć wypowiedziom polityków, skład rządu był już uzgodniony z prezesem PiS jeszcze w zeszłym tygodniu. Dlatego dziwi, że ogłoszeniu nazwisk nowych ministrów towarzyszy taki bałagan. Sam premier jedzie właśnie do Brukseli, więc nie ma już czasu wyjaśniać wszystkich zawiłości. Dlatego stan niepewności potrwa prawdopodobnie jeszcze przynajmniej kilka dni. Zostaje mieć nadzieję, że po tym czasie wszystko się wyjaśni i będzie wiadomo, kto za co w rządzie odpowiada.