Choć w ciągu ostatniego tygodnia uciekło z polskiej giełdy 11 mld zł, to i tak styczeń jest najlepszym miesiącem na GPW od długiego czasu. Historyczny rekord indeksu WIG był możliwy dzięki temu, że pojawił się nowy duży kapitał. PZU zgarnął największą pulę.
Jeszcze tydzień temu zapowiadało się, że styczeń będzie najlepszym miesiącem na giełdzie od 4 lat. Wartość polskich spółek giełdowych doszła wtedy do rekordowych 708 mld zł, historycznie najwyższy kurs zaliczył najstarszy polski indeks giełdowy WIG. Na giełdę trafiło do tego momentu 37 mld zł nowego kapitału od początku roku, tj. o tyle wzrosła kapitalizacja spółek. I to wszystko nawet mimo wycofania w styczniu z notowań wartego ponad 900 mln zł Pagedu.
Od tego czasu trochę się jednak zmieniło. Z giełdy odpłynęło 11 mld zł. Wartość polskich spółek notowanych na warszawskiej giełdzie (nie licząc tych z NewConnect) spadła we wtorek poniżej 700 mld zł.
To zresztą niecałe dwa tygodnie po tym, jak ten próg został po raz pierwszy w historii przebity. Giełda jednak zawraca teraz na fali korekty, jaka panuje też w Europie. Nie pomagają nawet dobre wskaźniki gospodarcze, w tym opublikowany we wtorek wstępny PKB Polski za 2017 rok.
Po spadkach we wtorek przyrost kapitału w 2018 r. na giełdzie w styczniu wynosi już nie 37 mld zł, ale tylko 26 mld zł. Właściwie można powiedzieć, że nie „tylko”, ale „aż”. Tak wysokiego dopływu kapitału na giełdę nie było od kwietnia ubiegłego roku.
PZU przechwycił większość kapitału
Trzy czwarte nowych środków poszło przy tym do zaledwie dziesięciu spółek. Najwięcej zgarnął PZU.
Wartość rynkowa lidera polskiego rynku ubezpieczeniowego wzrosła o 3,3 mld zł do prawie 36 mld zł. Patrząc na wskaźniki rynkowe widać, że jak na branżę finansową, to ubezpieczyciel jest dość nisko wyceniony. Realnie można oczekiwać dywidendy na poziomie 3,3 proc. - to i tak wysoko. A zyski raczej nie spadną, bo mówi się nawet o dalszych podwyżkach OC na samochody, a co najmniej o ich utrzymaniu.
Wiceliderem przyrostu zainteresowania inwestorów jest BZ WBK, który po przejęciu Deutsche Bank Polska będzie walczyć o drugie miejsce na rynku z Bankiem Pekao. Wartość rynkowa banku wzrosła w ciągu miesiąca o 2,9 mld zł do 40 mld zł.
Z największych spółek warte zwrócenia uwagi są wzrosty kapitalizacji CD Projekt (+1,7 mld zł, +18 proc.), mBanku (+2,5 mld zł, +13 proc.), i LPP (+1,9 mld zł, +12 proc.). Przy CD Projekt zaważyły „najdroższe cztery litery świata”, czyli słowo „beep” wpisane na twittera projektu „Cyberpunk 2077”.
Koniunktura aż za dobra
Przyrost wartości spółek na warszawskiej giełdzie trwa z małymi przerwami od marca 2016 roku. W 2016 r. na giełdzie przybyło 40 mld zł kapitału, a w 2017 roku aż 114 mld zł, co jest jednym z najlepszych wyników w historii, gorszym tylko od lat wielkich debiutów PGNiG (2006), PGE (2009) i PZU (2010).
Jak długo dobra koniunktura jeszcze potrwa? Analitycy Vestor DM na konferencji w połowie stycznia twierdzili, że jeszcze co najmniej do połowy roku. Zasada „sell in May and go away” (sprzedaj w maju i daj sobie spokój) według nich nie będzie obowiązywać. Przesilenie może nastąpić w czerwcu albo lipcu.
Dlaczego nie później? Kończą się łatwe pieniądze dodrukowane przez banki centralne, które nakręciły pośrednio notowania giełdowe po światowym kryzysie finansowym. Europejski Bank Centralny już w tym roku zredukował dodruk z 60 mld euro do 30 mld euro. Oczekuje się, że mniej więcej od września w ogóle się z niego wycofa. Być może w górę pójdą nawet stopy procentowe. Te podwyższać będzie nadal amerykański Fed.
To wszystko sprawia, że akcje zaczną robić się mniej atrakcyjne. Wzrosną przecież koszty finansowania działalności przez spółki, a co za tym idzie i ich zyski, tj. z wyjątkiem zysków banków. Do tego inwestycja w obligacje stanie się korzystniejsza.