Światowe ceny węgla kamiennego notują kolejne historyczne minima. Indeks ARA spadł w okolice 45 dolarów za tonę, podczas gdy rok temu jego notowania były o prawie połowę wyższe. - Kolejny raz rozpoczyna się batalia o płynność finansową kopalń. Straty sektora są coraz wyższe, a pomysły na poprawę sytuacji od lat niezmienne - komentuje Konrad Świrski, ekspert rynku energetycznego.
Na rynkach panuje gigantyczna nadpodaż węgla i walka cenowa producentów. - Ceny będą kształtować się prawdopodobnie nawet poniżej 40 dolarów za tonę i możliwe, że długo będą utrzymywać na tym poziomie - prognozuje Konrad Świrski. Jego zdaniem węgiel kamienny, który zawsze miał trzy główne kierunki zbytu (energetykę, domowe ogrzewanie i eksport) będzie przegrywał na każdym z nich, ponieważ energetyka węglowa w europejskiej strategii spychana jest cały czas na rzecz Odnawialnych Źródeł Energii.
Polskie kopalnie i tak mają wyższe ceny sprzedaży niż te obowiązujące na światowym rynku. Przy dolarze wartym 4,15 zł i indeksie ARA na poziomie 45 dolarów, cena tony węgla wychodzi na poziomie niecałych 190 zł. Tymczasem według wyliczeń grupy Bogdanka, w trzecim kwartale 2015 roku średnia cena węgla przekraczała wyraźnie 200 zł. Węgiel energetyczny kosztował 239 zł za tonę, a ten sprzedawany do energetyki zawodowej - 210 zł.
- Nawet ekstremalne poprawy efektywności doprowadzą jedynie do obniżenia średniej ceny wydobycia węgla do poziomów około 250 zł za tonę. Jeśli zdejmie się z górnictwa wszystkie podatki to i tak okazuje się, że można mieć problemy z dogonieniem ceny na światowych rynkach. Węgiel po prostu będzie ekstremalnie tani przez kilka długich lat i próba utrzymania całości polskiego górnictwa w nadziei na podniesienie cen to gigantyczne koszty, które poniesie cały sektor energetyczny - ostrzega Konrad Świrski.
Trzy scenariusze dla rynku
Ekspert zauważa, że polityka energetyczna coraz bardziej skręca w stronę strategicznej obrony energetyki węglowej. Jego zdaniem koncerny energetyczne będą więc z jednej strony pozbywać się zasobów finansowych i strategicznie bronić własnych kopalnianych aktywów, inwestując w elektrownie węglowe. Ucierpią na tym inne rozwiązania. Będzie to blokować inwestycje w gaz, atom czy OZE.
Taka polityka będzie oznaczać problemy na arenie międzynarodowej. Mowa o polityce klimatycznej i związanych z nią celach redukcji CO2. - Stawianie tylko na węgiel uniemożliwia praktycznie wypełnienie zapisów nowej wersji ETS - komentuje Świrski.
W związku z tym ekspert wskazuje na trzy możliwe scenariusze. Pierwszy odnosi się do nie wypełnienia postanowień i płacenia kar, co jest zabójcze finansowo. Drugi dotyczy nie wypełnienia postanowień, wejścia w konflikt polityczny i postulowanie wyjścia z polityki klimatycznej (zabójcze politycznie). Z kolei ostatni scenariusz zakłada, że polska nie wypełni postanowień dotyczących polityki klimatycznej do 2030 roku, ale będzie czekać aż sama polityka klimatyczna Europy się rozleci (możliwe, ale zabójcze geopolitycznie).
Czy możliwe byłyby inne strategie dla górnictwa? - Niewielkie restrukturyzacje zawiodą, jeśli ceny węgla na światowych rynkach dalej będą niskie. W praktyce, w takiej sytuacji, należałoby pewnie szukać bolesnych rozwiązań tj. zamknięcie najbardziej deficytowych zakładów i przygotowanie do zmniejszenia wydobycia nawet o połowę w perspektywie dekady - uważa Konrad Świrski.
Ekspert podkreśla, że polskie górnictwo musi powtórzyć trudną drogę swoich poprzedników w Niemczech, gdzie zamykano kopalnie od lat 60-70 i Wielkiej Brytanii, w której to samo działo się od lat 80. Jego zdaniem, sektor górniczy musi zacząć prosperować samodzielnie, bez wprowadzania co rok lub co dekadę strategicznych programów pomocowych z budżetu lub z innych publicznych sektorów.
Nowy rząd, stare metody
Kompania Węglowa będzie teraz ratowana przez nowy twór - Polską Grupę Górniczą. - Jest to kolejna wariacja poprzedniego projektu TF Silesia, a sam pomysł dalej jest ten sam - państwowe pieniądze, opakowane w formę quasi prywatnego inwestora - zauważa Konrad Świrski.
Poprzez zmiany nazw i grup eliminuje się dotychczasowe długi (spisywane są na straty budżetu) i zasila w pomostowe pieniądze na kontynuację działalności. W ostatnich miesiącach przesunięto 8 mln ton węgla zalegającego na hałdach z kopalń do zapasów elektrowni i dodatkowo zasilono kopalnie przedpłatami na wydobycie, po to, aby zapewnić płynność finansową. Warto dodać, że podjęto również działania w kierunku poprawy efektywności kosztowej samych kopalni i próbuje się ograniczać zatrudnienie.
- To tylko delikatna terapia i powolny trening w sytuacji zapaści i katastrofy. Sektor górniczy zresztą wraca do wypłat 14-tek, zatem nie chce już ograniczać kosztów osobowych i akceptować dalszych zwolnień. Proponowany program zmian może ma szanse na zadziałanie, ale tylko wtedy jeśli ceny węgla byłyby wyższe, a nie w okresie obecnego trendu spadków cen surowcowych - podsumowuje Konrad Świrski.