Spadki cen w Polsce mogą potrwać nawet do drugiej połowy tego roku. Podczas gdy wiele krajów stoi na skraju bankructwa z powodu rekordowo taniej ropy, polska gospodarka może na tej sytuacji skorzystać. Pod warunkiem, że kurs złotego całkowicie się nie załamie.
Już mniej niż 30 dolarów trzeba w poniedziałek zapłacić za baryłkę ropy naftowej. Kurs surowca - tym razem pod pretekstem doniesień z Iranu - kontynuuje swój rajd w dół i jest na poziomie najniższym od końca 2003 roku. Warto też dodać, że ropa jest już 75 procent tańsza niż jeszcze trzy lata temu.
O krajach, które tania ropa wpędziła w bardzo poważne kłopoty gospodarcze, pisaliśmy szczegółowo w money.pl. To nie tylko Rosja, ale także np. Azerbejdżan czy Wenezuela, które już zostały dotknięte przez załamanie kursu walutowego i poważne spowolnienie gospodarcze.
- Polska jest jednak w zupełnie odwrotnej sytuacji - mówi w rozmowie z money.pl Piotr Bielski, starszy ekonomista w BZ WBK. - Nie jesteśmy producentem ropy, a jej konsumentem, więc im niższa cena surowca, tym lepiej dla polskiej gospodarki - tłumaczy ekonomista. Podkreśla, że tania ropa przynosi realne korzyści firmom z większości branż - "od piekarzy po budowlańców" - bo ponoszą one mniejsze koszty z tytułu zakupu paliw.
Deflacja w Polsce utrzyma się znacznie dłużej
A skoro tak, to skorzystają na tym również konsumenci. Niższe koszty po stronie przedsiębiorstw wpływają na to, że nie muszą one podnosić cen swoich produktów. To z kolei sprawia, że również konsumenci nie mają powodów do niezadowolenia.
Według danych, które GUS opublikował w ostatni piątek, ceny w Polsce były w grudniu niższe o 0,5 procent w porównaniu do tego samego miesiąca z 2014 roku. Oznacza to, że grudzień był już osiemnastym miesiącem z rzędu, gdy mieliśmy do czynienia z tzw. deflacją.
Źródło: money.pl na podstawie danych GUS.
Polacy w swoich kieszeniach wyraźnie odczuwają spadek cen paliw - o niemal jedną piątą w skali całego roku, co przekłada się na opłaty związane z transportem, czy nawet ceny odzieży, obuwia czy też produktów spożywczych. Wiele wskazuje na to, że wbrew wcześniejszym prognozom ekonomistów, deflacja w Polsce może się jeszcze utrzymać.
- Spadek cen paliw i kosztów transportu powoduje, że możemy oczekiwać, iż deflacja potrwa w Polsce do trzeciego kwartału tego roku. W całym 2016 roku spodziewamy się, że poziom inflacji wyniesie zero procent - mówi Piotr Bielski.
Wskazuje on, że jeżeli dodamy do tego skutki ewentualnego uruchomienia rządowego programu dopłat na dzieci "500+", to może okazać się, że w Polsce będzie zauważalny bardzo wyraźny wzrost konsumpcji. - Nasza obecna prognoza mówi o wzroście konsumpcji o 3,5 procent w 2016 roku, ale nie można wykluczyć, że zmieni się to w stronę 4 procent - ocenia ekspert.
Ropa jest rekordowo tania, ale za to dolar drożeje
Istnieje jednak ryzyko, że pozytywny wpływ taniej ropy na polską gospodarkę zostanie nieco "zneutralizowany" przez osłabienie złotego. Piątkowa decyzja agencji Standard&Poor's o obniżeniu Polsce ratingu spowodowała wyraźną przecenę polskiej waluty. Kurs ważnego w tym kontekście dolara przekroczył 4 złote. Trzeba pamiętać o tym, że importowane do Polski surowce są rozliczane przede wszystkim w tej walucie. Z jednej strony, mamy do czynienia z korzystnym dla nas, spadkiem kursu ropy naftowej, ale z drugiej - osłabieniem złotego.
- W uproszczeniu można powiedzieć, że w efekcie ropa tanieje szybciej w dolarze niż w złotych - zauważa Dorota Strauch, ekonomistka z Raiffeisen-Polbanku.
Ekonomiści Raiffeisen-Polbanku jednocześnie w swoim ostatnim wskazali raporcie, że agencja Standard&Poor's podkreśliła, że "silnymi stronami Polski pozostają relatywnie niskie potrzeby finansowe i wysoki potencjał wzrostu gospodarczego (wg agencji w latach 2016-2018 dynamika PKB sięgać będzie średnio 3,3 procent r/r)".
Jeżeli więc ceny ropy wciąż pozostaną niskie, a złoty się ustabilizuje, to wówczas Polska będzie miała szansę na wyraźny wzrost PKB. W ostatnim raporcie Bank Światowy prognozował, że polska gospodarka w 2016 urośnie o 3,7 procent w porównaniu do 2015 roku. Z kolei w 2017 roku możemy liczyć na wzrost nawet o 3,9 procent.
Dynamika zmian PKB Polski na tle świata (proc. r/r) | ||||
---|---|---|---|---|
Kraj/Region | 2015 | 2016 | 2017 | 2018 |
Polska | 3,5 | 3,7 | 3,9 | 3,9 |
Strefa euro | 2,5 | 2,7 | 2,4 | 2,2 |
Świat | 2,4 | 2,9 | 3,1 | 3,1 |
Kraje rozwijające się | 4,3 | 4,8 | 5,3 | 5,3 |
Źródło: money.pl na podstawie danych Banku Światowego.
Warto przypomnieć, że pod koniec ubiegłego roku minister rozwoju Mateusz Morawiecki stwierdził, że chciałby, aby PKB Polski rósł w tempie ponad 4 procent rocznie.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że cena ropy naftowej będzie dalej sprzyjać polskiej gospodarce. Takiego zdania jest Piotr Tukendorf, doradca inwestycyjny z biura maklerskiego Deutsche Banku: "Wciąż niepewnie rysują się perspektywy dla rynku surowców, np. ropy naftowej. W bieżącym otoczeniu, pomimo braku jak dotąd efektywnych działań ograniczających podaż, wierzymy, że jej ceny ze stycznia 2016 roku powinny w chwili obecnej osiągać swoje dno. Proces ten oczywiście wymaga czasu. Ponadto, z dużym prawdopodobieństwem, popyt i podaż na ten surowiec nie zbilansują się wcześniej niż pod koniec 2016 roku, co jest zasadniczym warunkiem istotniejszego wzrostu cen ropy" - uważa.
RPP nie będzie spieszyć się z cięciami stóp?
W tej dość skomplikowanej sytuacji, jeżeli chodzi o prognozę inflacji, a także kurs złotego, trudne zadanie będzie miała przed sobą Rada Polityki Pieniężnej. Od kolejnego posiedzenia już w nowym składzie, rada będzie decydować o stopach procentowych. Do tej pory ekonomiści byli przekonani, że deflacja skłoni RPP do obniżki stóp procentowych, nawet o 0,5 punktu procentowego w przypadku głównej stopy referencyjnej do rekordowo niskiego poziomu 1 procent. Teraz jednak pojawiają się ostrożniejsze opinie.
- Spodziewaliśmy się, że RPP dokona dwóch obniżek stóp procentowych po 0,25 punktu procentowego każda. Obecna sytuacja wskazuje jednak, że możliwa jest tylko jedna obniżka, bo złoty i tak jest już bardzo słaby - zauważa Piotr Bielski. Oznaczałoby to, że główna stopa referencyjna w Polsce wyniesie w tym roku 1,25 procent.