Szef MON był w TVP pytany o piątkową publikację "Frankfurter Allgemeine Zeitung", mówiącą o tym, że eksperci Bundestagu uznali, iż Polska nie ma podstaw do odszkodowań od Niemiec i że w 1990 r. była "milcząca zgoda" Polski na zrzeczenie się reparacji. - To w sposób oczywisty jest nieprawda - powiedział Macierewicz.
Jak mówił minister obrony narodowej, w kwestii reparacji strona niemiecka odwołuje się do decyzji "państwa marionetkowego, państwa okupacyjnego, czyli PRL, które nie miało znamion suwerenności".
- Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nie ma żadnego dokumentu, nawet PRL-owskiego, który by potwierdzał zrzeczenie się reparacji. Bo trudno uznać artykuł w "Trybunie Ludu" za oficjalne, udokumentowane stanowisko państwa PRL-owskiego w tamtym czasie. Jest oświadczenie, i owszem, ale strony sowieckiej, rządu sowieckiego - podkreślił Macierewicz.
- Ci politycy, bądź ci prawnicy, którzy by uważali, że oświadczenie rządu sowieckiego w imieniu Polski jest dokumentem wystarczającym, narażają się na śmieszność - dodał.
Macierewicz odniósł się do opinii, że polskie żądania reparacji są "zaprzeczeniem wspólnego, spoglądającego w przyszłość projektu między Niemcami i Polską". - Jest dokładnie przeciwnie, to jest warunek wspólnego projektu - podkreślił szef MON.
Jak mówił, nie da się zrekompensować finansowo straszliwych strat z czasów II wojny światowej. I powołał się m.in. na 6 mln zamordowanych obywateli polskich oraz zrównanie z ziemią Warszawy, Wielunia i dziesiątków innych miast. - Nie ma takich pieniędzy, które pozwolą zrekompensować tego typu straty, nie mówiąc o dramatycznych cierpieniach całej ludności Polski i utraty niepodległości na ponad 50 lat - powiedział.
Zaznaczył jednak, że "dopiero wyrównanie tych krzywd finansowo, umożliwi rzeczywiste, skuteczne, długofalowe budowanie wspólnego projektu" - powiedział.
Dodał, że w 2004 r. złożył w Sejmie projekt uchwały mówiący o konieczności domagania reparacji został przyjęty jednogłośnie przez cały Sejm. Na uwagę, że opozycja ws. reparacji mówi, że "zaszkodzi to stosunkom z Niemcami", odparł: "Rzeczywiście słyszę takie słowa, ale myślę, że to są ludzie, którzy są w pewnym stanie umysłowo-emocjonalnym na tyle niestabilnym, że nie traktuję tych słów serio".
- Trudno jest mi sobie wyobrazić polskiego polityka, który jest gotowy odmówić, zrezygnować, działać na szkodę państwa polskiego, odmawiając Polsce należnej rekompensaty za straszliwe zniszczenia i cierpienie, jakie Polska poniosła, to jest dla mnie po prostu niewyobrażalne - powiedział szef MON.
Macierewicz odniósł się także do rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad'17, które mają się odbyć 14-20 września. W ćwiczeniach tych ma wziąć udział 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego. Brytyjski dziennik "Guardian" napisał w ub. tygodniu, powołując się na szacunki zachodnich urzędników i analityków, że w ćwiczeniach może wziąć udział nawet 100 tys. żołnierzy.
Szef MON powiedział, że uwzględniając mobilizację i organizację wszystkich sił, które będą współdziałały w tych manewrach to jest ponad 100 tys. wojskowych. - I to jest odbierane słusznie jako duże zagrożenie zwłaszcza, że te manewry w sposób oczywisty mają charakter ofensywny, a nie defensywny. Ich defensywność jest tylko pozorem, jest tylko sposobem mydlenia oczu - ocenił szef MON.
Dodał, że podczas wizyty w Kijowie rozmawiał z prezydentem Ukrainy oraz ministrem obrony. - Oni bardzo jasno stawiają sprawę obaw, iż te ćwiczenia są tylko zamaskowaniem ewentualnej agresji wobec Ukrainy. My z kolei bardziej kładziemy nacisk na obawy związane z ewentualnym pozostawieniem tam dużych sił rosyjskich na Białorusi tak, żeby zmienić układ sił, zmienić relację między Federacją Rosyjską a Polską i innymi krajami flanki wschodniej i to jest niestety bardzo prawdopodobne - powiedział szef MON.
Zapytany o zagrożenia dla Polski, uznał że największym jest agresywna polityka Federacji Rosyjskiej.