Ustawa o repatriacji okazała się pobożnym życzeniem polityków - pisze "Rzeczpospolita". Dziennik zwraca uwagę, że samorządy nie chcą zapraszać rodaków z Kazachstanu, a ci wolą pozostać na obczyźnie, niż w ojczyźnie prosić o jałmużnę.
W gazecie czytamy, że Urzd ds. Repatriacji i Cudzoziemców poważnie zastanawia się nad kontynuowaniem programu repatriacji. Powód jest prosty - do kraju co roku wraca jedynie 300-400 osób.
Były konsul w Kazachstanie, Bronisław Kozłowski, uważa, że gminy boją się społecznych kosztów adaptacji repatriantów. Sami samorządowcy tłumaczą, że sami mają problemy - wysokie bezrobocie czy brak mieszkań komunalnych. W związku z tym nie chcą brać na siebie dodatkowych obciążeń oraz ryzyka, że repatrianci nie poradzą sobie w nowej rzeczywistości.
Bywało, że decyzje samorządu o sprowadzeniu Polaków z Kazachstanu spotykały się ze sprzeciwem mieszkańców, zawiązywano nawet komitety protestacyjne - przypomina "Rzeczpospolita".
"Na repatriację decydują się dziś głównie rodziny, które mają już kogoś w Polsce" - podkreśla Bronisław Kozłowski.