Trwa walka o kształt i czas wprowadzenia e-paragonów. Przeciw są szczególnie małe sklepy. Argumentują, że proces będzie kosztowny i trudny do przeprowadzenia, bo nie wszędzie w Polsce jest dostęp do internetu. Część ekspertów zwraca uwagę, że w skrajnym wypadku, gdy problemy będzie mieć Ministerstwo Finansów, stanąć może cały handel w Polsce. Rząd chce bowiem nie tylko otrzymywać informacje z kas na temat tego, co i kiedy sprzedano, ale także mieć możliwość ich wyłączenia.
Rząd od 2018 roku chce wprowadzić e-paragon. Zamiast wydruku, dostaniemy elektroniczną wersję dokumentu do naszego banku, na maila albo do specjalnej aplikacji. Aby było to możliwe, najpierw trzeba wymienić część kas fiskalnych oraz stworzyć centralną bazę e-paragonów, tzw. repozytorium.
W piątek w tej sprawie przedstawiciele handlu i firm technologicznych mają rozmawiać z Ministerstwem Rozwoju. A uwag jest sporo. Pierwsza? Co się stanie, jeśli centralne repozytorium zawiedzie?
- Zgodnie z projektowanym brzmieniem przepisów, pojawienie się jakiejkolwiek z opisanych powyżej sytuacji skutkowałoby zablokowaniem kasy fiskalnej po czasie zdefiniowanym przez repozytorium oraz w konsekwencji paraliżem prowadzonej sprzedaży – zauważa w opinii przesłanej do Ministerstwa Rozwoju Francusko-Polska Izba Handlowa, która reprezentuje m.in. Carrefoura czy Auchan.
W myśl nowych przepisów każda kasa fiskalna ma być połączona z internetem, by na bieżąco móc wysyłać informacje o sprzedanych towarach i paragonach do repozytorium. Izba boi się, że jeśli internetu w wyniku awarii zabraknie lub, co gorsza, repozytorium się zawiesi, handel będzie niemożliwy. Jeśli baza Ministerstwa Finansów będzie mieć awarię, może się okazać, że w całej Polsce nic nie będzie można kupić.
A to niejedyny problem. Rząd chce bowiem, by to nie tylko kasy wysyłały informacje do fiskusa. Także fiskus ma komunikować się z kasami fiskalnymi. To on ma je programować, aktualizować, a nawet wyłączać.
- W myśl proponowanych przepisów kasy mają być zdalnie sterowane przez ministerstwo. Nie jest więc tylko w sferze domysłów, że resort będzie mógł komuś kasę wyłączyć. Ryzyko dotyczy także kwestii awarii repozytorium. Jeśli ono zawiedzie, istnieje realne zagrożenie, że handel w Polsce będzie niemożliwy – tłumaczy dr Paweł Litwiński, który współpracuje z Fundacją Panoptykon.
Jak dodaje, w zasadzie nie wiadomo do czego to programowanie kas przez Ministerstwo Finansów ma służyć. I to według prawnika rodzi największe powody do obaw. W paragrafie 43 proponowanego przez Ministerstwo Rozwoju rozporządzenia zapisano, że Minister Finansów będzie mieć możliwość zablokowania i odblokowania możliwości rejestracji transakcji. Oznacza to, że fiskus będzie decydował co, kiedy i kto sprzedaje.
Teoretycznie więc fiskus będzie mógł zablokować możliwość nabijania na kasę nowych produktów firmie, która na przykład spóźnia się z płatnością podatku. Inny pomysł: wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę będzie łatwe do przeprowadzenia - po prostu wyłączy się kasy fiskalne. Kolejne możliwe rozwiązanie to zakaz sprzedaży w określonych godzinach alkoholu - wystarczy odpowiednio zaprogramować kasy, by nie przyjmowały określonych produktów.
Największe obawy e-paragony wywołują w branży vendingowej. Chodzi o automaty ustawione na ulicach, dworcach czy biurach, które sprzedają kawę, zimne napoje czy przekąski. Tzw. vendingi, zgodnie z obecnymi przepisami, nie muszą drukować paragonów, bo rodziłoby to sporo problemów technicznych. Tak jest na całym świecie.
Nowe propozycje Ministerstwa Rozwoju teoretycznie dalej pozwalają im zachować ten status. Problem w tym, że choć automaty nie będą musiały drukować paragonów, to zobowiązane będą posiadać kasę fiskalną wystawiającą paragon elektroniczny.
- W Polsce jest około 60-80 tys. automatów. Przepisy proponowane przez Ministerstwo Rozwoju oznaczają, że będziemy musieli je wszystkie wymienić. To koszt nawet kilkudziesięciu milionów złotych, co oznacza praktycznie koniec branży – mówi Aleksander Wąsik z Polskiego Stowarzyszenia Vendingu.
W uwagach nadesłanych do Ministerstwa Rozwoju jedna z firm vendingowych przyznaje, że sama zastanawiała się nad fiskalizacją swoich maszyn. Dzięki temu lepiej mogłaby kontrolować osoby, które wkładają do nich towary. Żali się jednak, że jak dotąd nie było firmy, która byłaby w stanie coś takiego zrobić.
Resort chce też, by maszyny niemal na bieżąco wysyłały przez internet e-paragony do centralnej bazy Ministerstwa Finansów (tzw. repozytorium). Problem w tym, że nie wszędzie ten internet jest. Barbara Szekalska z firmy Aston jako przykład podaje budynek rektoratu Uniwersytetu im. Adam Mickiewicza w Poznaniu, który jest objęty ochroną konserwatorską, a więc nie można tam położyć kabli. Jednocześnie mury są na tyle grube, że nie ma tam zasięgu. Problem związany z dostępem do internetu zgłasza też Polska Izba Handlu.
- Wdrożenie tego typu rozwiązań będzie generować poważne problemy techniczne choćby w sklepach, gdzie nie ma dostępu do internetu. Dodatkowym problemem jest kwestia integracji nowych urządzeń z obecnie działającymi wagami i innymi sprzętami. Dla małych sklepów nieposiadających internetu – często na podstawie świadomej decyzji właściciela – wprowadzenie tego typu rozwiązań będzie bardzo problematyczne – argumentuje PIH, która zrzesza małe sklepy. Jak dodaje, jego członków nie będzie stać na wymianę kas.
Nie wszyscy do pomysłu podchodzą jednak krytycznie. Projekt nowego rozporządzenia chwali na przykład PKP Intercity. Spółka twierdzi, że sama chętnie stworzy centralną bazę kas fiskalnych sprzedających bilety zdolnych do tworzenia e-paragonów. Jej zdaniem może być to pierwszy krok do wprowadzenia w Polsce „wspólnego biletu”, który obejmowałby wszystkich przewoźników kolejowych. Dzięki temu, jadąc z Wejherowa do Pruszkowa, nie trzeba byłoby kupować biletu na trójmiejską SKM-kę, potem na Pendolino lub pociąg Przewozów Regionalnych, a na koniec jeszcze biletu na Koleje Mazowieckie czy WKD.
PKP Intercity zaznacza jednak, że wdrożenie e-paragonów będzie wiązało się ze sporymi kosztami.
„Samo dostosowanie kas biletowych, terminali konduktorskich i automatów biletowych do nowych wymagań u trzech największych przewoźników kolejowych to wydatek przekraczający 15 mln zł netto, bez uwzględnienia wydatków na integrację oraz kosztów dostosowania pozostałych kanałów sprzedaży” - czytamy w komentarzu spółki nadesłanym do Ministerstwa Rozwoju.
Podobne uwagi mają Przewozy Regionalne. Te dodają, że e-paragony i repozytorium umożliwią kodowanie biletów kolejowych na przykład na kartach plastikowych.