Powołanie zespołu roboczego do spraw reprywatyzacji przy premierze, a następnie uchwalenie projektu ustawy reprywatyzacyjnej - takie oczekiwania pod adresem Beaty Szydło zgłosiło w czwartek Polskie Towarzystwo Ziemiańskie. Organizacja, która ze cel stawia sobie cofnięcie skutków reformy rolnej z 1944 r., przekonuje, że "obecnie panuje klimat społeczny sprzyjający podjęciu pracy nad ustawą reprywatyzacyjną".
Aktualizacja 19:44
- Uchwalenie ustawy leży w interesie wszystkich, nie tylko środowisk poszkodowanych - uważa prezes Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego Marcin Schirmer. - Gdyby powstała ustawa regulująca w jasny sposób ten problem i pozwalająca zgłaszać roszczenia reprywatyzacyjne, to uniknęlibyśmy wszystkich negatywnych konsekwencji z tym związanych: długotrwałych procesów, wymuszania odkupu roszczeń po zaniżonych cenach, załatwiania "dojść" do instytucji wydających decyzje w tej sprawie, przyznawania nieruchomości lub odszkodowania osobom nieuprawnionym - argumentuje.
PTZ, jak samo deklaruje, nie jest organizacją zajmującą się rewindykacją, ale prowadzi szeroką działalność w sferze kultury, ochrony dziedzictwa i zabytków oraz wychowania młodzieży. Wskazuje, że celem zespołu roboczego ma być "wypracowanie założeń, a ostatecznie stworzenie projektu ustawy reprywatyzacyjnej". - Tylko rozmawiając można rozwiązać ten problem, ale trzeba najpierw chcieć - podaje Schirmer.
Jak napisano we wniosku do premier Szydło, ustawa powinna obejmować nie tylko Warszawę, ale "wszystkich obywateli dotkniętych dekretami nacjonalizacyjnymi".
- Warszawa to tylko czubek góry lodowej. Fakt, najbardziej spektakularny i dlatego wywołujący tyle emocji - mówi Schirmer.
Szczegółem w tym wszystkim jest, że PTZ domaga się powołania zespołu przy Urzędzie Rady Ministrów, czyli instytucji, która nie istnieje od 20 lat. W 1996 r. istniejący od czasów PRL Urząd Rady Ministrów został przekształcony w Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Nie zwrot, ale odszkodowania
Według prezesa PTZ ustawa po tylu latach będzie miała raczej charakter rekompensacyjny niż reprywatyzacyjny, bo Skarb Państwa pozbył się już wielu nieruchomości. - Wypłata odszkodowań może być rozłożona w czasie - podaje Schirmer, informując jednocześnie, że nieznana jest mu skala roszczeń.
Analiza Instytutu Sobieskiego z września tego roku wskazuje, że ostatni raz takie wyliczenia przeprowadzono w 2008 roku, szacując wartość roszczeń na kwotę 140 mld zł, z czego 40 mld zł dotyczyło tylko gruntów warszawskich.
Planowana przez PTZ ustawa jako grupę poszkodowanych określa osoby prawne i fizyczne, właścicieli i spadkobierców mienia poszkodowanych komunistycznymi aktami nacjonalizacyjnymi z lat 40. i 50. ubiegłego wieku bez względu na obywatelstwo. Ma to objąć również spadkobierców właścicieli majątków ziemskich, którym "obowiązujący stan prawny uniemożliwia ubieganie się o zwrot mienia lub odszkodowanie".
Świadczenia mają następować w postaci zwrotu nieruchomości, wypłaty w gotówce lub w papierach wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa.
Polskie Towarzystwo Ziemiańskie nie kierowało wcześniej pod adresem rządzącej formacji żadnych postulatów dotyczących przystąpienia do prac nad ustawą reprywatyzacyjną. W maju organizowało za to razem z Senatem, Parlamentarnym Zespołem Miłośników Historii i Instytutem Pamięci Narodowej debatę "Ziemiaństwo Polskie. Przeszłość - teraźniejszość - przyszłość".
Z aferami reprywatyzacyjnymi w tle
List PTZ pojawił się w gorącym okresie, jeśli chodzi o kwestię reprywatyzacji. Przez Warszawę przetacza się afera reprywatyzacyjna, w toku której ujawniono wyłudzanie na wielką skalę miejskich majątków. Co więcej, pod koniec września zapadł głośny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjny w Warszawie, który podtrzymał decyzję ministra rolnictwa z 2013 roku uznającą za nieważną decyzję z 1946 r. o objęciu terenów podwarszawskich Michałowic reformą rolną.
Zdaniem Jana Śpiewaka, radnego dzielnicy Śródmieście i szefa walczącego z dziką reprywatyzacją stowarzyszenia Miasto jest Nasze, "wyrok otwiera puszkę Pandory i drogę do reprywatyzacji całych majątków ziemskich". "Sąd retroaktywnie uznał, co ustawodawca w latach 40-tych miał na myśli wprowadzając reformę rolną, i stwierdził, że zgodnie z dzisiejszą wykładnią tereny nie podlegały reformie" - napisało "Miasto jest Nasze na swojej stronie.
"Afera reprywatyzacyjna to największa afera III RP" - pisze "MjN". "Żeby umożliwić zwroty w naturze, sądy łamały i dalej łamią konstytucję i ignorują wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Żeby umożliwić wypłaty gigantycznych odszkodowań, potajemnie zmieniano w Polsce prawo. Uczestniczy w tym cały nasz establishment i "elity”. Nie ma na to naszej zgody" - zapewnia stowaryszenie.
Mieszkańcy wystąpili do WSA w obawie, że decyzja ministra rolnictwa otwiera drogę spadkobiercom przedwojennej właścicielki posiadłości w Michałowicach do roszczeń , które mogą zagrażać własności działek obecnych posiadaczy. W ocenie sądu decyzja ministra rolnictwa była prawidłowa, a obawy mieszkańców nie są uzasadnione. Sędzia sprawozdawca podkreśliła, że zobowiązania odszkodowawcze ma ten, kto wyrządził szkodę byłym właścicielom - czyli w tym przypadku Skarb Państwa.
Jak poinformowała w piątek money.pl Beata Grzeniewska, inspektor ds. gedezji i gospodarki gruntami z Urzędu Gminy Michałowice, podjęto decyzję o wniesieniu skargi kasacyjnej od wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego. "W tym celu w dniu 27 września br. został złożony wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie o sporządzenie pisemnego uzasadnienia. W obecnej chwili Gmina oczekuje na doręczenie uzasadnienia ww. wyroku" - napisała Grzeniewska.