Zaproponowana na 3 marca debata o służbie zdrowia nic nie da. Zdaniem ekspertów likwidacja NFZ - co postuluje PiS - jest złym pomysłem. Należy zreformować już istniejący system, a nie tracić czas na tworzenie nowego. Aby było lepiej, do wizyt musimy dopłacać z własnych kieszeni. Płatne miałyby być podstawowe i najczęściej wykonywane usługi, badania i zabiegi.
Jeszcze dziś premier podczas konferencji ma odnieść się do propozycji debaty z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Po tym jak Prawo i Sprawiedliwość zatwierdziło nowy program, w którym w części dotyczącej zdrowia zakłada m.in. likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia, Donald Tusk rzucił propozycje zorganizowania debaty. Według PiS, to resort zdrowia miałby być odpowiedzialny za przygotowywanie planu finansowania świadczeń - łącznie z planem podziału naszych pieniędzy na poszczególne województwa. Premier Donald Tusk rzucił pomysł debaty z Jarosławem Kaczyńskim _ twarzą w twarz _. Prezes odpowiedział ofertą spotkania 3 marca i dyskusji dotyczącej służby zdrowia z udziałem ekspertów.
Ci są zgodni - likwidacja NFZ nie jest dobrym pomysłem. Należy zreformować już istniejący system, a nie tracić czas na tworzenie nowego._ - Jeśli politycy skupią się na tak spektakularnym przedsięwzięciu jak likwidacja NFZ, to zabraknie energii na drobniejsze, bardziej efektywne działania - _ twierdzi Adam Kozierkiewicz, specjalista od spraw związanych z finansowaniem służby zdrowia Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jak podkreśla, kolejny proces legislacyjny, batalia o kształt nowej ustawy, proces zwolnień pracowników funduszu i rekrutacja do nowego organu to zbędna strata czasu.
Trzeba dopłacać z własnej kieszeni
Jak podkreślają eksperci, podejście lansowane przez polityków, aby finansować opiekę zdrowotną ze środków publicznych jest nierealne. Według nich niemożliwe jest, by fundusz z uzyskanych ze składek zdrowotnych pieniędzy był wstanie zapłacić za nielimitowany dostęp do wszystkich świadczeń.
_ - Dzisiaj problemem jest starzejące się społeczeństwo i zapewnienie mu opieki - zarówno opieki medycznej jak i wsparcia społeczno-opiekuńczego _ - twierdzi Robert Mołdach, ekspert organizacji Pracodawcy RP. Jak dodaje, założenie, że można te wszystkie działania w całości finansować dla wszystkich pacjentów w nieograniczony sposób ze środków publicznych jest oderwaniem od rzeczywistości. _ - Nie po to przez piętnaście lat był budowany system oparty na ubezpieczeniach, żeby go teraz likwidować. Zaletą tego systemu jest możliwość rozbudowy tego systemu o inne schematy płatności, dodatkowe ubezpieczenia. Istnieją narzędzia, żeby ten system doskonalić _ - tłumaczy Mołdach.
Z danych NFZ wynika jasno, że na leczenie z roku na rok wydajemy coraz więcej. W tym roku do systemu trafi o ponad 8 mld złotych więcej niż cztery lata temu. Niestety efekty tego wzrostu nakładów są mało widoczne. Kolejki do specjalistów wcale nie topnieją.
src="http://static1.money.pl/i/h/145/art297873.gif"/>*plan wydatków
Źródło: NFZ
Wśród najczęściej proponowanych zmian jest współpłacenie. _ - Pierwsze od czego trzeba wyjść, to zbilansowanie świadczeń gwarantowanych. Nie jest to proste, ale do tego trzeba dążyć. Potrzeba zlikwidować limitowanie świadczeń, ale do tego potrzebne są pieniądze. Z drugiej strony brak limitowania budzi pokusę, żeby nadużywać świadczeń, zarówno ze strony pacjentów, którzy chcą mieć dostęp do wszystkiego, ale także jeśli chodzi o świadczeniodawców. Trzeba tu wykształcić narzędzia hamujące _ - twierdzi Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Według niego, by zlikwidować kolejki należy wprowadzić opłaty za podstawowe i najtańsze usługi. Przede wszystkim chodzi o leczenie ambulatoryjne: konsultacje, profilaktyka, niezbędne lekarstwa i środki opatrunkowe przepisane przez lekarza, badania laboratoryjne, szczepienia oraz wizyty domowe._ - Nikt nic lepszego nie wymyślił. Opieka ambulatoryjna mogłaby być odpłatna mniej więcej od czterdziestu do pięćdziesięciu złotych _ - wylicza Bukiel._ - Raz na jakiś czas, to nie jest jakiś wielki wydatek, a nie jest to tak drogie jak chemioterapia, która kosztuje nawet do dwustu tysięcy złotych - _dodaje.
Mołdach natomiast podkreśla, że niemożliwym jest finansowanie wszystkich procedur i technologii medycznych przez państwo._ - To jest przecież studnia bez dna. Jako państwo powinniśmy powiedzieć, że leczymy pacjentów, wszystkimi metodami, lecz zakres tych metod powinien być opisany. Nie można politycznie czarować, że wszystko się pacjentowi należy. _
Ekspert zaznacza, że najkorzystniejszym rozwiązaniem dla pacjenta byłaby przejrzystość systemu, której według niego teraz brakuje. _ - Pacjent musi wiedzieć, co mu się należy i że to dostanie. Żeby wiedział, że będzie leczony i to dobrymi metodami. System powinien tak funkcjonować, by leczyć wszystkich pacjentów we właściwym czasie, a nie o to, żeby obiecywać każdemu wszystko, co możliwe _- kończy Mołdach.
Chaos i zbędna biurokracja
Największym mankamentem obecnego systemu opieki zdrowotnej jest złe gospodarowanie i niepotrzebne procedury. Eksperci zgodnie twierdzą, że Narodowy Fundusz Zdrowia dużo lepiej by funkcjonował, gdyby ograniczyć biurokrację i wprowadzić nowe standardy.
_ - Warto zwrócić uwagę, że bardzo wiele usług jest w Polsce wykonywanych niepotrzebnie. Przykładem jest tendencja pacjentów do sprawdzania, czy lekarz się nie myli. Po otrzymaniu diagnozy i leków od jednego lekarza, pacjent idzie do kolejnego, żeby je porównać - narzeka Kozierkiewicz. Wskazuje się tu też wizyty, które mają czysto biurokratyczny charakter, jak w przypadku pacjentów cierpiących na przewlekłe choroby, którzy by otrzymać tę samą receptę muszą regularnie odwiedzać lekarza. -Trzeba to robić, bo taki jest wymóg prawny. Nawet wtedy, gdy w ich chorobie nic się nie zmienia i nie ma takiej potrzeby, żeby lekarz ich osobiście oglądał i wypisywał receptę - _ dodaje Kozierkiewicz.
Kolejnym problemem w obecnie funkcjonującym systemie jest patologia dotycząca braku kontroli wykorzystywanych środków. Specjaliści wskazują, że na przykład wiele szpitali naciąga system na zbędne hospitalizacje, byle tylko więcej zarobić._ - Obecnie szpitalom bardziej opłaca się przyjąć pacjenta, potrzymać go kilka dni i skasować za niego kilka tysięcy złotych, zamiast szybko wykonać jedno badanie warte pięćset złotych, które z punktu medycznego miałoby taką samą wartość dla pacjenta - _ tłumaczy Kozerkiewicz.
Ekspert wyjaśnia, że w zachodnich systemach ubezpieczeniowych większy nacisk kładzie się na kontrole usług i ich zasadność_ . - NFZ ze względu na oszczędności narzucone przez polityków nie ma takich możliwości, a przecież w ten sposób uzyskuje się znacznie większą dyscyplinę i liczba niepotrzebnych hospitalizacji spada. _
Wszyscy eksperci są zgodni co do kwestii zwiększenia roli lekarzy rodzinnych._ - Leczenie musi skupić się na zapobieganiu i profilaktyce zdrowotnej oraz przeniesieniu leczenia szpitalnego do leczenia na wcześniejszym etapie _ - wyjaśnia Moldach. Według niego trzeba poszerzyć kompetencje lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej oraz w lepszy sposób wykorzystać pielęgniarki._ - Te dziewczyny są kapitalnie wyedukowane i to jest potencjał, który mamy. _
Wtóruje mu Bukiel:_ Lekarz podstawowej opieki zdrowotnej nie może zrobić pewnego badania tylko musi kierować pacjenta do specjalisty. Mamy więc jedną poradę więcej niż potrzeba. Nie może także wypisać leków na niektóre choroby i za te wizyty u specjalisty też trzeba dodatkowo płacić z funduszu _.
Dodatkowe polisy? Skorzystają ubezpieczyciele
W związku z przygotowywanym przez resort projektem zmian dotyczącym reformy służby zdrowia, Money.pl zapytał ekspertów o wykupywanie dodatkowych ubezpieczeń, które miałyby pomóc w skróceniu oczekiwania na wizytę lub badanie u lekarza specjalisty. Według opinii ekspertów, takie rozwiązanie nie zawsze jest dobrym pomysłem._ _
_ - Jeśli chodzi o ubezpieczenia prywatne, to kwestią bardzo wrażliwą są koszty administracyjne tych ubezpieczeń. Ze stu procent zebranej składki na reparację danej szkody lub usługi wypłacane jest od czterdziestu do pięćdziesięciu procent. Jak widzimy, aż do sześćdziesięciu procent zużywane jest przez ubezpieczycieli - _ podlicza Kozierkiewicz. _ - Jeżeli ktoś ma nadzieję, że prywatne ubezpieczenia są źródłem dodatkowych pieniędzy w systemie ochrony zdrowia, to jest to płonna nadzieja. Obecnie trzydzieści miliardów złotych jest wydawane rocznie przez pacjentów na dodatkowe opłaty. Jeżeli przepuścić te pieniądze przez ubezpieczenia, to na rynek świadczeniodawców dotrze już tylko 15 miliardów złotych - _ twierdzi Kozierkiewicz.
Bukiel natomiast zauważa, że wprowadzając dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, przyzwala się na niewydolnie działający system. _ - Paradoks polega na tym, że ubezpieczenia dodatkowe mogą istnieć tylko wtedy, kiedy są kolejki i rządzący zakładają, że system będzie stale niewydolny, więc utrwalamy nędze po to, żeby można się było od niej dodatkowo ubezpieczyć - uważa lekarz. _
Dodatkowym problemem wraz z regulacją dodatkowych ubezpieczeń może być wprowadzanie zbędnej biurokracji. -_ Dla rynku i firm, które działają w tym sektorze, będzie to dodatkowa komplikacja a nie pomoc _- twierdzi Kozierkiewicz. - _ Już słyszymy coś takiego, że placówki, które będą wykonywały usługi, najpierw będą musiały rozliczyć się z usługi wobec NFZ. Urzędnicy będą musieli sprawdzić na jakim etapie jest kontraktowanie usługi z NFZ, żeby placówka mogła wykonać usługę na rzecz pacjenta z prywatnego ubezpieczenia _.
##Wzrost liczby osób korzystających z prywatnych polis zdrowotnych | ||
---|---|---|
liczba osób korzystających z prywatnych ubezpieczeń | Suma pieniędzy wydanych na składki prywatnych ubezpieczeń | |
(Źródło: Polska Izba Ubezpieczeń) | ||
2011 | 729 tys. osób | 292 mln złotych |
2012 | 753 tys. osób | 363 mln złotych |
Jak na razie rynek ubezpieczeń prywatnych to w Polsce temat niszowy. Według danych Polskiej Izby Ubezpieczeń w 2011 roku w ten sposób ubezpieczonych było 729 tysięcy osób. Na składki do prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego wydali wtedy 292 mln złotych. W 2012 roku liczba ubezpieczonych w ten sposób wzrosła do 753 tysięcy, a suma składek do 363 mln złotych.
Jak wynika z najnowszego raportu firmy badawczej PMR _ Rynek prywatnej opieki zdrowotnej w Polsce 2013. Prognozy rozwoju na lata 2013-2015 _, w 2012 r. wartość rynku prywatnej opieki medycznej w Polsce wyniosła 33,8 mld zł, czyli mniej niż w roku 2011. Głównym powodem było zmniejszenie wydatków pacjentów na leki. Według oceny PMR w dłuższej perspektywie czasu, bez kompleksowej reformy systemu ochrony zdrowia, rozwój zarówno dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych jak i abonamentów medycznych, nie będzie możliwy.
Średnio rocznie rynek będzie się rozwijał w tempie około pięciu procent w latach 2013-2015. Prognozy PMR pokazują, że dynamika wzrostu będzie zbliżona w każdym z lat, a w związku ze stopniową poprawą ogólnej sytuacji ekonomicznej, kiedy wartość rynku przekroczy 39 mld zł, najwyższa będzie w 2015 r.
_ _
_ - Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, z racji niskiej bazy, pozostaną najszybciej rozwijającym się segmentem w latach 2013-2015. Abonamenty będą drugim najszybciej rozwijającym się segmentem - _ prognozuje Agnieszka Skonieczna, starszy analityk rynku farmaceutycznego i ochrony zdrowia PMR i autorka raportu.
Według PMR największy udział w prywatnych wydatkach na opiekę zdrowotną mają wydatki pacjentów na leki. Segment leków refundowanych spadł wartościowo o 20 proc. NFZ zaoszczędził na refundacji 2 mld zł (jednocześnie znacznie wzrosła odpłatność pacjentów). O kilka procent wzrosła sprzedaż produktów OTC (leki bez recepty, suplementy diety i inne produkty), ale wolniej niż zakładano we wcześniejszych prognozach.
Jak podkreśla autorka raportu, rozwój segmentu prywatnej opieki zdrowotnej nie będzie możliwy bez kompleksowej reformy systemu ochrony zdrowia w Polsce, która spowodowałaby dopływ środków do systemu.
Czytaj więcej w Money.pl