Kilka dni temu Narodowy Bank Polski (NBP) podał dane dotyczące sytuacji w handlu zagranicznym w grudniu 2005 r. Według tych danych eksport towarów w grudniu zeszłego roku wyniósł 6,6 mld euro, a import 6,9 mld euro.
W porównaniu z grudniem 2004 r. eksport towarów zwiększył się o 0,995 mld euro, czyli o 17,8 proc., a import towarów zwiększył się o 0,892 mld euro, czyli o 14,8 proc. Tymczasem, saldo towarów też wykazało trend spadkowy i ukształtowało się na poziomie 339 mln euro wobec 442 mln euro w 2004 r. Podobne dane przedstawił Główny Urząd Statystyczny (GUS) - według danych z połowy stycznia eksport wzrósł o 18,7 proc. w 2005 r.
W tym samym okresie złoty umocnił się o około 5,5 proc. wobec euro. Kurs spadł z poziom 4,08 na początku roku do 3,86 na koniec roku. A zatem, jak to się ma do teorii mówiącej, że mocny złoty szkodzi eksportowi? Zarówno dane GUS-u jak i NBP-u pokazują, że dotychczasowe opinie wyrażane na ten temat są mylące. Mocny złoty powoduje spadek opłacalności eksportu. Szczególnie dotyczy to podmiotów, których opłacalność kontraktów eksportowych jest bardzo niska.
Z raportu NBP można wywnioskować, że eksport rośnie, dlatego że polskie produkty są tanie i wysokiej jakości. Polskie podmioty gospodarcze zaczynają spełniać wymagania rynkowe, co może dać im przewagę konkurencyjną na jakiś czas. Aby zdynamizować dalszy rozwój, należałoby usunąć inne bariery, które też stanowią istotne utrudnienia, takie jak nieodpowiedni system podatkowy, wysokie narzuty na płace oraz biurokrację. Tym samym, Polska powinna w tym momencie zrobić przegląd swojej strategii dotyczącej handlu zagranicznego i odpowiedzieć na pytanie, co ma stanowić czynnik dający nam przewagę konkurencyjną na rozszerzonym rynku, w dłuższym horyzoncie czasowym. Tym bardziej, że 80 proc. handlu zagranicznego odbywa się z krajami Unii Europejskiej.