Nowe przepisy o ochranianie danych osobowych doprowadziły do szeregu absurdalnych sytuacji. Szkoły nie wiedzą, jak chronić dane osobowe uczniów, a panika RODO dotarła nawet do przedszkoli.
Jedno z podwarszawskich przedszkoli postanowiło, że po wejściu w życie RODO nie będzie korzystało z karteczek z imionami i nazwiskami dzieci na szafkach w szatni, tylko wykorzysta do tego figury geometryczne.
W innym, opisanym przez "Rzeczpospolitą", prace plastyczne dzieci zostały zanonimizowane, by tych prezentowanych publicznie lub na konkursach nie opisać imieniem i nazwiskiem przedszkolaka.
Jednak i ten zabieg może okazać się problematyczny, pisze dziennik, bowiem nadgorliwe w tym wypadku zastosowanie RODO może oznaczać naruszenie prawa autorskiego. Jak wyjaśnia Rz, chodzi o prawo do oznaczania utworu imiennie i nazwiskiem autora.
To niejedyne, szkolne przypadki RODO-paniki. Coraz częściej słyszy się o przypadkach, w których zamiast Nowaka do tablicy przyzywa się numer pięć, podobnie z resztą, jak obecność w klasie sprawdza się po numerach z dziennika.
Pytaliśmy doktora Macieja Kaweckiego, dyrektora departamentu zarządzania danymi w Ministerstwie Cyfryzacji, co o tym myśli. - Co do tego nie ma wątpliwości, że przepisy rozporządzenia nie znajdują zastosowania. To jest trochę tak jak w prawie autorskim - idea nie podlega ochronie. To, co mamy w głowie, pozostaje w niej i możemy to wykorzystywać swobodnie do momentu, kiedy tego nie utrwalimy w systemie informatycznym lub w zbiorze danych. RODO nie wpływa na relacje międzyludzkie, na to, że nie możemy nazywać się nazwiskami – skomentował dr Kawecki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl