Początek nowego tygodnia na światowym rynku ropy przyniósł dalszy wzrost cen. W Singapurze w dziś rano cena ropy po raz pierwszy od prawie ośmiu miesięcy przekroczyła granicę 70 dolarów za baryłkę.
Nowa hossa zbliżyła światowe ceny ropy do rekordu wszechczasów (70,85 dolarów za baryłkę) pobitego na nowojorskiej giełdzie NYMEX na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku, kiedy to w zagłębie naftowe nad Zatoką Meksykańską uderzył potężny huragan Katrina, niszcząc szyby wiertnicze i instalacje rafineryjne.
Notowana w Singapurze cena kontraktów na maj w transakcjach elektronicznych na New York Mercantile Exchange wzrosła w poniedziałek rano o około pół dolara w porównaniu z zamknięciem piątkowym i osiągnęła 70 dolarów za baryłkę, a następnie cofnęła się nieco, do poziomu 69,92 dol. za baryłkę. Według ekspertów, deprymująco na rynek oddziaływują nadal ubiegłotygodniowe dane na temat sytuacji na największym na świecie amerykańskim rynku paliw.
Opublikowany w środę ostatni raport rządowy USA wskazywał co prawda na wzrost zapasów ropy surowej, ale jednocześnie wykazał znaczny, bo aż o 3,9 mln baryłek spadek zapasów benzyny, które wynoszą obecnie w USA 207,9 mln baryłek i są niższe o ok. 2 procent niż przed rokiem. Wraz ze wzrostem cen ropy poszły w górę w poniedziałek ceny oleju opałowego oraz benzyny. Zdrożała ona o 1,28 centa do 2,1198 dol. za galon (3,8 litra), a więc do poziomu najwyższego od początku września.
Dodatkowym czynnikami powodującymi hossę na rynku naftowym są utrzymujące się niepokoje o przyszłość dostaw ropy z Nigerii i Iranu, dwóch czołowych producentów z OPEC o randze światowej. W obu wypadkach chodzi o napięcia polityczne. W Nigerii, która jest dwunastym producentem ropy na świecie są one powodowane przez partyzantkę walczącą z rządem i koncernami naftowymi. W przypadku Iranu chodzi o ewentualne sankcje wobec ambicji atomowych tego kraju, który czwartym producentem ropy na świecie.