Wyższy niż zakładano deficyt budżetowy, kurczące się PKB, słaby rubel i znikające w szybkim tempie rezerwy. Gospodarka Rosji wciąż znajduje się w fatalnym stanie i nic nie wskazuje na poprawę, jaką wieszczą władze. Tymczasem, jak pokazują badania, już 82 proc. Rosjan odczuwa skutki problemów gospodarczych swego kraju.
Deficyt budżetowy Rosji może w 2016 roku wynieść nawet 3,7 proc. PKB, zamiast zakładanych przez rząd 3 proc. - przyznał rosyjski minister finansów Anton Siłuanow.
Jednocześnie ogłoszono wznowienie odłożonej ledwie w sierpniu prywatyzacji koncernu naftowego Basznieft. Spółka ta została w 2014 r. znacjonalizowana po tym, jak jej właściciel - miliarder Władimir Jewtuszenkow - został oskarżony o pranie brudnych pieniędzy. Na sprzedaż ma iść także 19,5 proc. koncernu naftowego Rosnieft. Kreml planuje uzyskać ze sprzedaży akcji obu spółek niemal 16 mld dol.
Prognozy pokazują, że Rosja zakończy 2016 rok w recesji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy podaje, że PKB tego kraju spadnie w tym roku o 1,8 proc., a dopiero 2017 rok daje nadzieję na odbicie i wzrost o 0,8 proc. rok do roku. Także wartość rosyjskiej waluty utrzymuje się na niskim poziomie - za dolara płaci się obecnie niemal 63 ruble, czyli blisko dwa razy więcej niż przed załamaniem rosyjskiej gospodarki w 2014 roku.
Rosyjski rząd, starając się załatać dziurę budżetową, wciąż sięga po rezerwy walutowe. Tylko w sierpniu wartość specjalnego funduszu rezerwowego spadła o 18 proc., czyli z 38.18 mld dol. do 32,2 mld dol. Wartość środków zgromadzonych w funduszu rezerwowym wynosi obecnie zaledwie jedną trzecią tego, ile był wart przed kryzysem.
Kłopoty rosyjskiej gospodarki, które wynikają głównie ze spadku cen ropy oraz skutków wojny gospodarczej Kremla z Zachodem, to nie tylko słabo wyglądające dane makro, ale są też mocno odczuwalne przez zwykłych obywateli. Jak pokazało opublikowane przez gazetę "Wiedomosti" badanie ośrodka Levada, już 82 proc. Rosjan na własnej skórze czuje zapaść rosyjskiej gospodarki.