Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie pod koniec lutego wydał wyrok, który dla Rosjan oznacza konieczność wypłacenia ponad 2 mld odszkodowania ukraińskiemu Naftogazowi. Jak nietrudno się domyślić, Gazprom już zapowiedział, że nie zamierza płacić. Zdecydował także o przerwaniu dostaw błękitnego paliwa naszemu wschodniemu sąsiadowi.
Na pomoc zagrożonym brakiem gazu Ukraińcom ruszyła Polska. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisała z Naftogazem kontrakt na pilne dostawy. Do końca marca przez połączenie w Hermanowicach na wschód wysłanych zostanie 60 mln m3 gazu.
Szef polskiego koncernu Piotr Woźniak zapowiedział, że kierowana przez niego firma gotowa jest zwiększyć wolumen surowca lub okres obowiązywania kontraktu. Zapewnił także, że PGNiG jest w stanie pokryć nie tylko krajowe zapotrzebowanie dzięki "dzięki zdywersyfikowanemu portfelowi gazu, który pochodzi zarówno z naszego własnego wydobycia w Polsce, jak i z importu - w tym regularnych dostaw gazu skroplonego LNG z Kataru i USA".
- Obecna sytuacja związana z dostawami gazu dowodzi, że nasza decyzja o dywersyfiacji źródeł zaopatrzenia była słuszna. Dzięki partnerom z Polski, kolejna próba Moskwy mająca na celu wykorzystanie gazu jako broni politycznej przeciwko Ukrainie nie powiodła się. Mam nadzieję, że UE i rządy odpowiednich państw członkowskich wezmą tę sytuację pod uwagę przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie Nord Stream 2 – powiedział po podpisaniu umowy Andrij Konoliew, prezes Naftogazu. Od 2016 r. na Ukrainę trafiło już ponad 1 mld m3 gazu ziemnego z Polski.