W niedzielę mija termin wykupu przez Kijów ukraińskich obligacji, nabytych przez Rosję. Rząd Ukrainy, który wcześniej bezskutecznie zabiegał o restrukturyzację długu, wprowadził moratorium na jego spłatę. Moskwa uznała, że Kijów ogłosił niewypłacalność.
Rosja zapowiada, że będzie czekać na spłatę długu przez Ukrainę do końca roku. Chodzi o 3 miliardy dolarów które rosyjskie władze pożyczyły byłemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi.
Telewizji "Rossija-24" poinformowała, że na razie Ukrainie do 31 grudnia udzielony został - jak to ujęto - "okres ulgowy". Najprawdopodobniej dopiero po nowym roku Rosja zdecydują się wystąpić na drogę sądową.
Anton Siłuanow, minister finansów Rosji, powiedział, że jeśli Ukraina nie będzie chciała wypełnić swoich zobowiązań to w zasadzie oznacza to bankructwo tego kraju.
- Kto będzie ufać takiemu państwu, które nie spłaca swoich długów - stwierdził. Szef resortu finansów zaznaczył, że Rosja będzie walczyć o to by Ukraina jak najszybciej wywiązała się z zobowiązań.
W sobotę premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że Rosja będzie domagać się uznania bankructwa Ukrainy w związku z niespłaceniem kredytu. - Nie pogodzimy się z tym i wystąpimy na drogę sądową - zapowiedział szef rosyjskiego rządu. Rosyjska telewizja poinformowała, że już trwa przygotowanie niezbędnych dokumentów potrzebnych w międzynarodowym sądzie.
Wiceminister finansów Rosji Siergiej Storczak spodziewa się szybkiego rozstrzygnięcia. - Koledzy z Ukrainy nie mają szans na wygranie tego procesu - zapowiedział Storczak.
Moskiewskie media zwracają uwagę, że niedawno Rada Wykonawcza Międzynarodowego Funduszu Walutowego rozstrzygnęła na korzyść Rosji spór z Ukrainą, uznając, że zadłużenie ma charakter publiczny, a nie komercyjny.
Władze w Kijowie zapowiadają, że długu na razie nie oddadzą i domagają się jego restrukturyzacji. Według ukraińskiego rządu rosyjski kredyt był swego rodzaju gratyfikacją za niepodpisanie przez ówczesnego prezydenta Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.