W grudniu ubiegłego roku ustępujący prezydent Barack Obama nałożył sankcje na dziewięć rosyjskich instytucji, które w jego ocenie próbowały zdestabilizować amerykański system wyborczy. Restrykcje dotknęły między innymi 35 rosyjskich dyplomatów, a także Federalną Służbę Bezpieczeństwa i wywiad wojskowy GRU. Jednocześnie amerykańskie służby zajęły dwa ośrodki wypoczynkowe należące do rosyjskiego MSZ i zlokalizowane w okolicach Waszyngtonu i Nowego Jorku.
- Domagamy się ich zwrotu - cytuje wypowiedź rosyjskiego ambasadora w USA Siergieja Kisliaka agencja Ria Novosti. Dyplomata tłumaczy, że zarówno budynki, jak i ziemia są własnością resortu spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej i chronione są immunitetem dyplomatycznym. Jednocześnie zwraca uwagę, że amerykańskie służby złamały nie tylko konwencję o ochronie własności dyplomatycznej w umowach dwustronnych, ale w przypadku ośrodka zlokalizowanego w pobliżu Nowego Jorku także umowę zawartą z Organizacją Narodów Zjednoczonych.
Siergiej Kisliak ostrzegł, że zasada wzajemności w stosunkach międzynarodowych wciąż obowiązuje.
IAR, Maciej Jastrzębski