Władimir Putin bardzo się pomylił. W kwietniu ogłosił, że rosyjska gospodarka najgorsze ma już za sobą, a w przyszłym roku powróci na ścieżkę wzrostu. Jego optymizm okazał się przedwczesny, bo ceny ropy ponownie załamały się, a ekonomiści przewidują, że recesja w Rosji może utrzymać się nawet do 2017 roku. Z badań opinii publicznej wynika, że większość Rosjan uważa, iż władze powinny wydawać więcej na zbrojenia, nawet jeśli będzie to szkodzić rozwojowi gospodarczemu.
Gdy pod koniec kwietnia cena baryłki ropy Brent zbliżyła się do granicy 70 dolarów, mogło się wydawać, że rosyjska gospodarka dość szybko wydobędzie się z recesji, w jaką wpędziło ją załamanie cen "czarnego złota" i władze zdołają zredukować największy od 5 lat dziurę budżetową. Na tej podstawie rząd Dmitrija Miedwiediewa zmienił prognozę tegorocznego spadku PKB z 3 do 2,8 proc. i założył wzrost gospodarczy o solidne 2,3 proc. w 2016 r.
Jednak w ostatnich tygodniach - wraz z informacjami o zbliżającym się porozumieniu atomowym USA z Iranem - coraz ceny ropy ponownie zaczęły pikować i obecnie za baryłkę Brent płaci się zaledwie ok. 56 dolarów.
Tania ropa to dla tak uzależnionego od tego surowca kraju jak Rosja bardzo poważny problem. Jak szacują cytowani przez Bloomberga analitycy banku ING, Rosja jest w stanie zrównoważyć budżet dopiero przy cenie ropy na poziomie 80 dol. za baryłkę.
Z analiz rosyjskiego banku centralnego wynika, że jeśli ceny ropy utrzymają się na poziomie 60 dol. za baryłkę do 2016 roku, Rosję czeka dwuletni okres recesji. Jeśli jednak cena ropy spadnie do 40 dolarów, gospodarka rosyjska skurczy się także w 2017 roku.
Ze stress-testów przeprowadzonych przez rosyjski bank centralny wynika, że przy cenie 40 dol. za baryłkę ropy i 7-procentowej recesji, rosyjski system bankowy stanie przed widmem krachu. W takiej sytuacji 187 bankom może zabraknąć 11 mld dol. kapitału, a odsetek niespłacanych pożyczek wzrośnie dwukrotnie, do 17,7 proc.
Szybki zjazd cen ropy, który rozpoczął się w połowie zeszłego roku, pociągnął za sobą głęboką przecenę rubla i wzrost inflacji, a w gospodarkę Rosji dodatkowo uderzyły dotkliwe zachodnie sankcje gospodarcze. Robiąc dobrą minę do złej gry, rosyjski rząd musiał sięgnąć do funduszy rezerwowych, a także obciąć wydatki budżetowe o 10 proc., choć z cięć wyłączone zostały wydatki na zbrojenia.
Władze zaczęły także na dużą skalę zwalniać pracowników rządowej administracji - w połowie lipca Władimir Putin podpisał dekret zmniejszający liczbę etatów w resorcie spraw wewnętrznych o 110 tys.
"Dla Rosji dalszy długotrwały spadek cen ropy naftowej prawdopodobnie jeszcze bardziej osłabi rubla i zniweluje poprawę sytuacji gospodarczej i finansów publicznych Rosji" ocenił w zeszłym tygodniu Moody's Investors Service, szacując, że 17-25 proc. PKB Rosji związane jest z przemysłem energetycznym.
Uzależnienie od jednej gałęzi przemysłu to nie tylko problem całej rosyjskiej gospodarki, ale także kilkuset miast, których los ekonomiczny zależy często nawet od jednej fabryki. Jak pisze "The Moscow Times", w Rosji jest 319 miast zamieszkanych przez ok. 14 mln osób, w których zachował się taki sowiecki model gospodarczy.
Wiele z tych miast jest niewydolnych ekonomicznie i jest wspieranych finansowo przez rząd centralny, ale ich sytuacja bardzo skomplikowała się wraz z nadejściem recesji. Jak przyznał w środę Dmitrij Miedwiediew, większość z tych monoprzemysłowych miast jest zagrożonych upadkiem gospodarczym, co pociągnęłoby za sobą utratę środków do życia przez miliony Rosjan.
Cztery piąte z tych miast jest niestabilnych gospodarczo, a rząd nie ma pieniędzy, by je ratować, przyznał premier, cytowany przez agencję RIA Nowosti, podczas wizyty w górniczym mieście Usolje-Sibirskoje w obwodzie irkuckim.
Rosyjski rząd uruchomił w 2014 r. specjalny fundusz, którego zadaniem jest finansowe wspieranie monoprzemysłowych miast, ale kwota 30 mld rubli (ok. 2 mld zł), którą rozporządza, wystarczy do wsparcia zaledwie 20-30 miast do 2017 r., przyznał minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Uljukajew, także cytowany przez RIA Nowosti.
W tej sytuacji rząd postanowił sięgnąć po zachęty dla biznesu - wokół najbardziej zagrożonych ekonomicznie miast mają zostać wprowadzone specjalne strefy ekonomiczne z zerowymi stawkami podatkowymi i innymi mechanizmami, które mają stymulować aktywność biznesową.
Jednym z jaskrawych symptomów kryzysu rosyjskiej gospodarki i fatalnych nastrojów konsumenckich jest załamanie sprzedaży samochodów. Jeśli do końca bieżącego roku utrzyma się obecny poziom sprzedaży, cały rosyjski rynek wchłonie 1,55 mln samochodów, co będzie stanowiło spadek o 36 proc. w stosunku do także fatalnego 2014 roku. Warto zaznaczyć, że jeszcze w 2012 r. w Rosji sprzedano 3 mln aut, a analitycy prognozowali, że już w połowie obecnej dekady zostanie osiągnięty poziom... 4 mln sztuk.
Tak nieciekawa sytuacja gospodarcza w Rosji niewiele zmienia jednak w kwestii priorytetów, jakie wyznaczają obywatele swojemu państwu. Jak pokazało badanie opinii publicznej przeprowadzone przez niezależne Centrum Lewady, aż 53 proc. Rosjan całkowicie lub raczej zgadza się z twierdzeniem, że "Rosja powinna więcej wydawać na obronność, nawet jeśli spowoduje to problemy z rozwojem gospodarczym kraju. Przeciwnego zdania było zaledwie 34 proc. respondentów.
Z danych Banku Światowego wynika, że Rosja wydała w 2014 r. 4,5 proc. swojego PKB na obronność (dla porównania, USA - 3,5 proc.). Moskwa jest obecnie w połowie 10-letniego programu zbrojeń wartego 350 mld dolarów, ale pomimo poważnych problemów budżetowych nie zamierza redukować tych wydatków, ale to oznacza cięcia innych wydatków.