Petersburski sąd zezwolił handlować bez ograniczeń produktami objętymi embargiem. Sędzia Jelena Sinicyna uznała, że dekret prezydenta o embargu na zachodnie produkty spożywcze ma dziurę prawną.
W opinii Sądu Arbitrażowego Petersburga i Obwodu Leningradzkiego, Władimir Putin swoim dekretem zakazał jedynie importu, niektórych towarów. Natomiast w dokumencie nie ma mowy o tym, że nie wolno nimi handlować na terytorium Rosji.
Sąd zajął się tą sprawą na wniosek jednej z sieci supermarketów. Orzeczenie zostało opublikowane na stronach internetowych petersburskiego arbitrażu.
Pod koniec czerwca Władimir Putin podpisał dekret przedłużający o 12 miesięcy embargo na zachodnie produkty spożywcze. Na czarnej liście znalazły się wszystkie rodzaje mięs, nabiał, ryby, warzywa, owoce, skorupiaki i orzechy.
Rosyjskim zakazem objęta jest większość importu żywności ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii.
Jak zachodnie jedzenie trafia do Rosji
Mimo że zakaz importu zachodniej żywności do Rosji działa już niemal rok, próby przemytu albo obejścia embarga nadal trwają. Kreml winnych upatruje między innymi w Kazachstanie i Białorusi, które należą razem z Rosją do unii celnej. Dzięki temu na wewnętrznych granicach tych państw nie ma kontroli, a to okazja do nadużyć.
Jak to działa? Do Białorusi trafia zachodnia żywność, stamtąd zaś ciężarówkami rusza (przynajmniej według oficjalnej dokumentacji) w drogę do Kazachstanu. W międzyczasie przejeżdża oczywiście przez Rosję, gdzie jest rozładowywana. Do docelowego punktu w Kazachstanie nigdy w rzeczywistości nie trafia. Dzięki zniesieniu kontroli granicznych dostawcy nie mają z tym najmniejszego problemu.
Kreml oskarżał też na przykład polskich sadowników o to, że obchodzą embargo, sprzedając jabłka do Serbii, skąd - za pośrednictwem miejscowych firm - trafiały one do Rosji. Moskwa do tego stopnia boi się nielegalnego importu, że poprosiła nawet jesienią zeszłego roku o pomoc Interpol.
Sankcje pomogą gospodarce?
Rosyjskie kierownictwo uważa sankcje za szansę rozwoju krajowej produkcji żywności. Putin wyraził przekonanie, że "przyjęte kontrposunięcia będą dobrym punktem orientacyjnym dla krajowych producentów rolnych".
Ministrowie państw UE podjęli w czerwcu decyzję o przedłużeniu sankcji gospodarczych wobec Rosji za wspieranie separatystów na wschodzie Ukrainy. Restrykcje będą obowiązywać do 31 stycznia 2016 roku, a ich utrzymanie wymagało jednomyślnej decyzji państw członkowskich UE.
Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow, od razu zapowiedział wtedy, że Rosja odpowie na przedłużenie sankcji, stosując zasadę wzajemności. Ocenił, że sankcje są praktyką, która "szkodzi interesom" nie tylko biznesu działającego w Rosji, ale i interesom krajów, które nałożyły sankcje.
Wprowadzone w sierpniu 2014 roku sankcje gospodarcze obejmują ograniczenia w dostępie do kapitału dla rosyjskich banków państwowych, firm naftowych (Rosnieft, Transnieft i Gazprom Nieft) i trzech firm zbrojeniowych (OPK Oboronprom, United Aircraft Corporation i Urałwagonzawod). Wprowadzono też ograniczenia w sprzedaży Rosji zaawansowanych technologii dla przemysłu naftowego, sprzętu podwójnego zastosowania oraz embargo na broń.
Rosja, w reakcji na sankcje UE, USA i Kanady, wprowadziła w sierpniu zeszłego roku zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, UE, Australii, Kanady i Norwegii o łącznej wartości 9 mld dolarów.
W związku z kryzysem na Ukrainie i aneksją Krymu przez Rosję UE nałożyła też sankcje wizowe i finansowe na 151 osób, wśród których są rosyjscy politycy i wojskowi oraz 37 firm i organizacji. We wrześniu Unia będzie musiała zdecydować, czy utrzyma i te sankcje.