Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Rozpoczęła się druga rozprawa ws. Amber Gold

0
Podziel się:

Rozpoczęła się druga rozprawa w procesie Amber Gold. Sąd Okręgowy w Gdańsku odczytuje protokół z przesłuchań Marcina P. w prokuraturze. Prezes spółki odmówił składania wyjaśnień przed sądem i odpowiedzi na pytania.

Rozpoczęła się druga rozprawa ws. Amber Gold
(Wojciech Stróżyk/Reporter)

Sąd Okręgowy w Gdańsku zakończył w czwartek odczytywanie wyjaśnień ze śledztwa b. prezesa spółki Amber Gold Marcina P. i jego żony Katarzyny P. Zgodnie z decyzją sądu ich treść nie może upubliczniana. Następna rozprawa w procesie afery Amber Gold - 1 kwietnia.

[aktualizacja godz. 17:02]

Podczas trzech godzin czwartkowej rozprawy sąd dokończył odczytywanie wyjaśnień złożonych przez Marcina P. w trakcie śledztwa. Podczas pierwszej poniedziałkowej rozprawy b. szef Amber Gold odmówił bowiem składania wyjaśnień. Oskarżony nie przyznał się też do winy i nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy.

Po zakończeniu odczytywania przesłuchań Marcina P. głos zabrała Katarzyna P., która nie przyznała się do żadnego z zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień. Odmówiła odpowiedzi na pytania, z wyjątkiem pytań obrońcy. Sąd odczytał wyjaśnienia Katarzyny P. złożone w prokuraturze.

W przypadku Marcina P. i Katarzyny P. sąd zakazał mediom upublicznienie ich wyjaśnień. Ma to służyć temu, aby świadkowie, którzy będą zeznawać przed sądem nie znali szczegółów wyjaśnień obojga oskarżonych.

Na zakończenie czwartkowej rozprawy obrońca oskarżonej Anna Żurawska wniosła o uchylenie aresztu Katarzynie P. i zastąpienie tego dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju.

Jak uzasadniała adwokat, ze strony Katarzyny P. nie ma żadnych obaw o matactwo i utrudnianie postępowania sądowego. - Przeciwnie, moja klientka współpracowała do tej pory z organami ścigania, nie podejmowała wcześniej żadnych prób kontaktowania się ze świadkami, nie zachodzi więc żadne przypuszczenie, że takie próby podjęłaby po uchyleniu aresztu - argumentowała.

Adwokat powołała się też na sytuację osobistą Katarzyny P. Oskarżona jest dowożona do sądu z aresztu w Grudziądzu, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła w ciążę, a ojcem jej dziecka jest więzienny strażnik.

- W trakcie tymczasowego aresztowania (od kwietnia 2013 r. - PAP) oskarżona nie została właściwie ochroniona przed niewłaściwym zachowaniem funkcjonariuszy więziennych. W warunkach izolacji nie powinno dojść do poczęcia i urodzenia dziecka, a skutki tego są nieodwracalne. Teraz za wszelką nielegalną działalność innych osób konsekwencje ponosi tylko moja klientka - argumentowała obrońca.

Dodała, że Katarzyna P. karmi w sposób naturalny, a cała sytuacja wpłynie negatywnie na psychikę 7-miesięcznego dziecka. - Dziecko źle reaguje na rozłąkę z matką - mówiła.

Prokurator Magdalena Guga, która opowiedziała się przeciwko uchyleniu aresztu Katarzynie P., powiedziała, że oskarżona odmówiła organom ścigania złożenia jakichkolwiek wyjaśnień w sprawie zajścia w ciążę podczas pobytu w areszcie.

Sąd nie zgodził się na zwolnienie z aresztu oskarżonej. Jak mówiła sędzia Lidia Jedynak, Katarzyna P. jest oskarżona w sprawie "niespotykanej w historii polskiego sądownictwa" i istnieją realne przesłanki, że może być jej wymierzona surowa kara powyżej 10 lat więzienia.

- Istnieje ponadto uzasadniona groźba matactwa z jej strony. Przebywając na wolności może podjąć kontakty ze świadkami. Może też podjąć próbę ukrycia się przed wymiarem sprawiedliwości - mówiła sędzia.

Podkreśliła, że dziecko Katarzyny P. ma odpowiednie warunki opieki w areszcie. - Badając wcześniej okoliczności, w jakich oskarżona zaszła w ciążę nie wynika, aby doszło do tego w wyniku przestępstwa w postaci przemocy lub podstępu. Trudno więc twierdzić, aby oskarżona była ofiarą tej sytuacji - ocenił sąd.

Na kolejnej rozprawie zaplanowanej w przyszły piątek sąd ma zamiar przesłuchiwać pierwszych świadków.

Akt oskarżenia w tej sprawie sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi liczy prawie 9 tys. stron. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przesłuchano prawie 20 tys. świadków.

Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.

Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.

Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.

Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.

Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już krajowy przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold - PAP) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

Śledczy uznali, że Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.

W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.

Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)