Swój komentarz Sharma zamieścił na stronie internetowej amerykańskiego "New York Timesa". Pisze w nim, że według Międzynarodowego Funduszu Walutowego "niespełna 40 krajów na świecie zasłużyło do tej pory na miano rozwiniętych. Reszta to wciąż rynki wschodzące".
I przypomina, że awans jest o tyle trudny, że większość krajów rozwijających się pozostaje nimi na zawsze. "Ostatnim, któremu udało się przeskoczyć do grupy dojrzałych gospodarek, była 20 lat temu Korea Południowa. Następnym członkiem klubu może zostać Polska" - uważa przedstawiciel banku Morgan Stanley.
I nazywa nasz kraj "europejską gwiazdą", którą na cel swojej wizyty wybrał prezydent USA Donald Trump. Przed Berlinem, Paryżem czy Brukselą. Dlaczego? "Polska jest jednym z niewielu sojuszników Stanów Zjednoczonych, który wydaje 2 proc. PKB na armię. Poza tym, populistyczne hasła Trumpa trafiają do podobnie nastawionej partii rządzącej w Polsce" - ocenia ekspert.
Sharma zwraca uwagę, że jednym z licznych kryteriów, po których MFW szereguje państwa, jest dochód na jednego mieszkańca. Gdy przekroczy równowartość 15 tys. dol., można myśleć o dołączeniu do klubu państw rozwiniętych.
"W ciągu 25 lat dochód per capita wzrósł w Polsce z 2,3 do ponad 13 tys. dol. I jeszcze w tej dekadzie może przekroczyć granicę 15 tys. dol." - prognozuje analityk Morgana Stanleya.
Jako receptę na sukces wskazuje ostre zerwanie z komunizmem na przełomie lat 80. i 90., odsunięcie się od Rosji najdalej jak to możliwe oraz stabilność rozwoju. Podkreśla, że przez 25 lat PKB rośnie o ok. 4 proc. rocznie i ani razu nie zdarzyło się jeszcze, by nasz kraj wpadł w recesję.
Choćby z tego względu środkowa Europa (nie tylko Polska, ale również i Czechy) jest dla Ruchira Sharmy tym, czym kilkadziesiąt lat temu była południowo-wschodnia Azja z Singapurem, Malezją czy Koreą Południową na czele.
Osią wzrostu polskiej gospodarki jest bowiem produkcja przemysłowa. Ekspert twierdzi, że przy stabilnej walucie i relatywnie niskich płacach, nasze fabryki są niekiedy znacznie bardziej konkurencyjne od tych azjatyckich. I przytacza, że aż jedna trzecia polskiej produkcji idzie na eksport, podczas gdy średnia dla rynków wschodzących to ok. 22 proc.
To również przewaga Polski nad innymi krajami, które w ostatnich latach "wystrzeliwały" na krótki czas, po czym za chwilę znikały. Głównie ze względu na to, że polegały na eksporcie surowców i nieobrobionych materiałów. Jako przykład podaje Brazylię, Wenezuelę czy Argentynę. One potrafiły w pojedynczych latach niemal dogonić USA, ale zaraz potem popadały w kryzys.
Zdaniem Ruchira Sharmy Polsce taka sytuacja raczej nie grozi. Choć dostrzega jedno ryzyko. Chodzi o "autokratyczny zwrot, który kraj wykonał w ostatnich latach" - zauważa i wprost wskazuje na obóz rządzący. Jego zdaniem "odsuwa się on od Unii Europejskiej, wchodzi w spór z władzą sądowniczą, rozprawia się z mediami oraz nie chce przyjmować uchodźców".
Zastrzega jednak, że przed objęciem władzy przez PiS również obawiano się srogich konsekwencji dla gospodarki, związanych z obniżeniem wieku emerytalnego, nakładaniem podatków sektorowych czy zwiększeniem wsparcia socjalnego. Nic takiego jednak do tej pory nie nastąpiło.
Sharma w puencie zwraca się do krajów BRIC - Brazylii, Rosji, Indii i Chin. "Patrzcie, Polska, rozwijając się w starym, dobrym stylu przez produkcję i przemysł, zaraz wejdzie do grona państw bogatych. I jak osobiście zauważy w czwartek prezydent Trump, chodzi nie tylko o lojalność kraju w NATO, ale też o fakt, że Polska jest liderem gospodarczym w kluczowym dziś regionie świata" - kończy szef działu strategii banku Morgan Stanley.