Włoski Urząd Lotnictwa Cywilnego wezwał w trybie pilnym przedstawicieli linii Ryanair w związku z odwołaniem przez nią w tym kraju 700 lotów. Włoskie media podają, że urząd uświadomi przewoźnikowi w czwartek powagę sytuacji, w jakiej znaleźli się pasażerowie.
Podjęte też zostaną rozmowy na temat poszukiwania takich rozwiązań obecnej sytuacji, aby najmniej odbiły się na podróżnych, którzy w tych dniach dowiadują się o tym, że ich loty zaplanowane na wrzesień i październik zostały odwołane.
Agencja Ansa dodaje, że już przed tym pilnym spotkaniem rozpoczął się we Włoszech "skrupulatny monitoring" działalności tanich irlandzkich linii.
Rezygnację z lotów firma tłumaczy problemami wynikającymi z urlopów członków załóg.
Włoski związek pracowników transportu z lewicowej centrali Cgil zwrócił się do Ministerstwa Transportu w Rzymie z wnioskiem o natychmiastowe sprawdzenie, jakie są prawdziwe przyczyny decyzji o anulowaniu lotów.
- Wydaje się mało wiarygodne to, że Ryanair nagle zorientował się, iż musi bez żadnego opóźnienia wysłać część personelu na urlop - ocenił związek Filt-Cgil w wydanym oświadczeniu.
- Nikt nie może liczyć na taryfę ulgową. Pasażer to obywatel, który ma swoje prawa, chronione przez przepisy" - podkreślił minister transportu Graziano Delrio, komentując zaistniałą sytuację.
- Zatem jeśli Ryanair je złamał, zapłaci za tego konsekwencje - dodał minister
Ryanair do końca października odwoła setki lotów. Według oficjalnych zapowiedzi służb prasowych Ryanair, dziennie miało być odwoływanych od 40 do 50 lotów. Jednak już teraz widać, że może ich być więcej.
W niedzielę przewoźnik odwołał 82 loty. Według agencji Reuters, problem może dotyczyć 285 tys. pasażerów. "The Guardian" pisze jeszcze bardziej czarny scenariusz z odwołanymi lotami dla 400 tys. podróżnych.