Money.pl: Europejski Bank Centralny ogłosił, że nie będzie więcej dotował banków, które popadły w kłopoty finansowe i od teraz powinny sobie one radzić same. To koniec kryzysu?
*Prof. Krzysztof Rybiński, ekonomista z Ernst&Young, były wiceprezes NBP: *Wydaje mi się, że faktycznie poprawa koniunktury gospodarczej i dobre prognozy spowodowały, że EBC uznał dalsze pompowanie pieniędzy na rynek w dotychczasowej skali za bezzasadne. Zdecydował się wycofać z dalszego masowego drukowania pieniędzy, bo to rodzi ryzyko inflacji. Poza tym nie ma co ukrywać, że część pieniędzy z pomocy jest inwestowana na rynkach akcji czy surowców, a to powoduje pompowanie kolejnej bańki spekulacyjnej.
Zatem kolejnym krokiem powinno być podnoszenie stóp procentowych przez banki centralne.
Nie tak szybko. Myślę, że na niewielką podwyżkę stóp EBC może zdecydować się dopiero pod koniec przyszłego roku. Inne banki będą do tego mniej skłonne. To dlatego, że na razie nie ma wielkiego zagrożenia wysoką inflacją. Chociaż z drugiej strony obawiam się, że banki centralne popełnią błąd i zbyt długo będą trzymać stopy na za niskim poziomie.
Czyli obecny krok EBC należy taktować jako ostrzeżenie dla innych?
Tak. Praktycznie wszystkie banki od ponad roku są gołębiami w polityce monetarnej. A jeden bank robi krok wstecz. I chociaż całkowicie nie zakręca kurka z pieniędzmi, to ostrzega przed ryzykiem globalnej inflacji za kilka lat.
Ale to wcale nie oznacza końca kłopotów sektora finansowego. Przykładem z ostatnich dni mogą być brytyjskie banki, które w dużym stopniu kredytują projekty w borykającym się z kłopotami finansowymi Dubaju. Wypadną kolejne trupy z szafy?
Na pewno, ale nie będą to już wielkie wydarzenia. Zapewne usłyszymy jeszcze w przyszłym roku o kolejnych upadkach, czy przejęciach mniejszych banków w Stanach Zjednoczonych. Natomiast problem zaczyna pojawiać się gdzie indziej. Mianowicie, ryzyko bankructw przesunie się teraz z rynków finansowych na sektor publiczny państw. Niektóre z nich mogą stanąć na granicy bankructwa. To efekt gigantycznego zwiększenia deficytów po to, by pomóc instytucjom finansowym.
ZOBACZ TAKŻE: Kryzys ma rok i kilka symboli. To może powinno było się pozwolić upaść bankom. Przecież pomaganie im niczego finansistów nie nauczy.
Pozwolono upaść Lehmanowi i cały świat zamarł. Pewnie rzeczywiście niczego się nie nauczą, ale trzeba było wybrać mniejsze zło.
A gdyby Pan mógł podjąć taką decyzję, to pozwoliłby Pan im upaść?
Nie. To doprowadziłoby do paniki, kolejek przed bankami, wycofywania depozytów z banków. Do czegoś takiego nie można było dopuścić. Natomiast samą pomoc dla instytucji finansowych zorganizowałbym inaczej.
Jak?
Duże instytucje finansowe trzeba podzielić. Mało się o tym mówi, a przecież kryzys wywołało kilkanaście globalnych instytucji. Określa się je mianem _ czternastu rodzin _. Tak olbrzymia władza w ich rękach z punktu widzenia bezpieczeństwa jest szkodliwa i dlatego należałoby je podzielić. Tymczasem w kryzysie nic się nie zmienia i poważne kłopoty znów mogą powrócić na rynki za kilka lat.
Ale podział tych instytucji jest Pana zdaniem realny?
Każdy kraj ma przecież swoje prawo bankowe. Również na poziomie całej Unii Europejskiej powinny znaleźć się zapisy o tym, że rozmiar instytucji finansowych nie może zagrażać bezpieczeństwu i konkurencji. Bez tego kryzys powróci.
ZOBACZ TAKŻE: G20: Potrzebny system ostrzegania przed kryzysem. Dużo mówi się o konieczności stworzenia supernadzoru międzypaństwowego. Ma on szansę wygrać z chciwością finansistów?
Wątpię. Z bardzo prostego powodu. Zawsze jest tak, że pracownik w nadzorze finansowym zarabia 10 a nawet 20 razy mniej niż osoba, która wymyśla nowe instrumenty finansowe w bankach. Dlatego najlepsi zawsze będą szli to banków. Tak długo, jak taki stan rzeczy będzie trwał, nadzór nie będzie miał szans.
Czyli lepiej nic nie robić?
Oczywiście, że nadzór trzeba globalizować, trzeba wiedzieć, jak pieniądze przepływają ponad granicami krajów. Nie może być tak, że _ dealing roomy _ w bankach będą traktowane jak kasyna, w których robi się zakłady na kilkadziesiąt miliardów dolarów dziennie. A jak się nie uda, to przerzuca się konsekwencje na klientów. Ale nie zmienia to faktu, że finansiści są sprytni i będą uciekać spod nadzoru.
Raport Money.pl | |
---|---|
*Sami ratujemy naszą gospodarkę. Kupując * Naszą gospodarkę ratujemy sami, bo nie przestraszyliśmy się recesji i cały czas robimy duże zakupy w sklepach. Izolacja naszego kraju i niski udział eksportu w PKB również nam pomagają. Czytaj w Money.pl |
Kryzys w raportach i analizach Money.pl | |
---|---|
*Złoty się umocni, frank przegoni dolara * Wszyscy ankietowani przez Money.pl analitycy są zgodni: za rok waluty będą dużo tańsze. Dwóch ekspertów spodziewa się nawet roszady cenowej między walutą amerykańską a szwajcarską. | |
*Pensje nadal rosną. Ale spada zatrudnienie * W czerwcu wynagrodzenia w firmach wzrosły w ciągu 12 miesięcy o 2 procent i wyniosło 3287,88 złotych. W tym samym czasie zatrudnienie spadło o 1,9 proc. do 5,28 mln zatrudnionych. | |
*Rośnie suma zagrożonych kredytów * Dziś wchodzi w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Pomogą tracącym pracę, ale czy uchronią banki przed toksycznymi długami? | |
*Mimo kryzysu chcemy kupować auta *Co trzeci internauta Money.pl chce w tym roku kupić samochód. Blisko jedna piąta spośród tych, którzy to deklarują, myśli o nowym modelu. |